Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdański imam i szefowa gminy muzułmańskiej opowiadają o islamie w Polsce [ROZMOWA]

rozm. Tomasz Słomczyński
Imam Hasni Hraisch i Idalia Milkamanowicz-Radziwiłłowicz
Imam Hasni Hraisch i Idalia Milkamanowicz-Radziwiłłowicz Tomasz Słomczyński
Szefowa gminy muzułmańskiej w Gdańsku i tutejszy imam opowiadają o islamie. Terroryzm to dla nich temat przykry.

Ilu jest muzułmanów w Gdańsku?
Hasni Hraisch, imam: Nie prowadzimy takich statystyk. Do meczetu przychodzi ok. 300 osób.
Idalia Milkamanowicz-Radziwiłłowicz, przewodnicząca gminy muzułmańskiej w Gdańsku: Mamy 120 członków Gminy.

Nie każdy muzułmanin jest członkiem gminy?
I.M.R.: Ktoś, kto chce zostać członkiem gminy muzułmańskiej, musi być rekomendowany przez dwóch członków gminy, następnie przez dwa lata jest członkiem biernym, jest to okres, podczas którego staramy się go poznać, po dwóch latach ktoś taki zyskuje pełnię praw i uzyskuje prawo np. do wybierania władz gminy.
Jakich narodowości są gdańscy muzułmanie?
H.H.: Do meczetu przychodzą rdzenni Tatarzy, również ludzie pochodzenia arabskiego i Turcy. Są pojedyncze osoby z Pakistanu.

To są sunnici czy szyici?
H.H.: Zdecydowana większość to Sunnici. Przychodzi 2-3 szyitów. Ale nasz meczet jest dla wszystkich muzułmanów. Bóg nazwał nas w Koranie muzułmanami i nie lubię, jak ktoś nas dzieli na sunnitów czy szyitów.

W jakim języku się porozumiewają?

I. M.R.: Po polsku. Bo łączy ich właśnie język polski. To są najczęściej ludzie, którzy mieszkają tu od kilkunastu lat. Tu w meczecie rozmawia się po polsku.
H. H.: Łączy nas, bez względu na nację i język, nasza religia. Jednak większość z nas, oprócz ojczystego języka, stara się mówić po polsku.

Pojawiają się tutaj osoby przyjezdne?
H.H.: Przychodzą na przykład studenci, którzy tu się uczą, zdarza się, że przyjeżdżają na święta osoby ze Skandynawii i z różnych krajów europejskich. To się dzieje coraz częściej.

Na jakie święta?
H.H.: Mam na myśli polskie święta. Bo to dzieje się tak, że np. Polka wyjeżdża do pracy w Szwecji, tam poznaje muzułmanina, biorą ślub, na święta kobieta przyjeżdża do rodzinnego domu do Polski, przywozi ze sobą męża, który w okresie świątecznym przychodzi do meczetu. To są coraz częstsze przypadki, coraz więcej jest mieszanych małżeństw polsko-muzułmańskich. Albo przyjeżdżają do nas osoby, żeby spędzić w Gdańsku Ramadan, czyli okres postu. Kształcimy w tym okresie w sobie cierpliwość i pokorę. Post nie jest łatwy...

Tym bardziej chyba w katolickim kraju.
H.H.: Jeśli okoliczności są niesprzyjające, to tym lepiej. Większa będzie potem nagroda. Ja zresztą uważam, że polski naród jest przyzwyczajony do obecności muzułmanów. Przecież jesteśmy obecni w Polsce od sześciuset lat. Każdy muzułmanin może dojść do porozumienia z pracodawcą, w sprawie dwóch wolnych godzin w piątek [dzień święty dla muzułmanów, mężczyźni powinni odmawiać modlitwę w meczecie - przyp. red.].

No właśnie. Czy docierają do was sygnały o naszej nietolerancji? Żeby ktoś wyśmiał chustę na głowie?
H.H.:
W sprawie strojów muzułmańskich nie było takich sygnałów. W dodatku polskie prawo gwarantuje wolność w tej kwestii muzułmankom, tak samo jak siostrom zakonnym. Zdarzało się jednak, że ja sam byłem obiektem nienawiści ze strony niektórych osób, nie raz zniszczono moje mienie. Ja zawsze powtarzam naszym braciom, że Arabowie, Turcy, Tatarzy są w Polsce prześwietlani, na nich bardziej się zwraca uwagę. Dlatego muszę szczególnie dbać o wizerunek muzułmanina. Uczymy się wtapiać w społeczeństwo, zachowując jednak własną tożsamość. To nie jest łatwe.

Co to jest Dżihad?
H.H.:
W dosłownym tłumaczeniu to wysiłek, między innymi w trwaniu w swojej wierze, przezwyciężaniu pokus. Dżihad ma wiele znaczeń.
I.M.R.: I różne aspekty.
H.H.: Ten Dżihad waleczny, zbrojny, jest ostatecznością.

Dżihad jako walka zbrojna - w imię czego? Przeciwko komu?
H.H.:
W obronie własności, wolności. Pamiętajmy, że męczennicy to nie tylko ci, którzy giną na polu bitwy. Męczennik to również kobieta, która umiera rodząc dziecko, to człowiek, który ginie w pożarze, albo który tonie, student, który umiera na obczyźnie w celu zdobycia wiedzy. Do męczenników zalicza się też ludzi zmarłych na skutek chorób nieuleczalnych na przykład na nowotwór.
W Londynie muzułmanin zasiekał tasakiem człowieka krzycząc: "Allah Akbar".
H.H.: Trudne do zrozumienia morderstwo z premedytacją. Nie mieści się nam w głowie taka sytuacja... Na pewno nie powiem, że każdy muzułmanin jest umiarkowany, że każdy zna swoją wiarę. Prorok Mohammed powiedział, że muzułmanie i chrześcijanie będą w pokoju żyć obok siebie aż do dnia ostatecznego. Wydarzenie w Londynie oceniam jako terror, który jest straszny. Muzułmanie mają prawo do walki o swoją wolność, niepodległość. Ale do walki na terenie swojego kraju, nie zaś do walki np. w Londynie. Nikt nie ma prawa do zabijania niewinnych ludzi. Ja zresztą uważam, że trzeba poprzez dobre stosunki z ludźmi budować pokój. Bardzo potępiam zamachy... Ale chcę, żeby pamiętać, że są również ofiary w krajach muzułmańskich. Zapominamy, że po drugiej stronie giną setki, tysiące ludzi. Na przykład w Syrii, Pakistanie, Afganistanie, Iraku, Czeczenii. To wszystko dzieje się na naszych oczach.
I.M.R.: Pamiętajmy, że w Polsce sytuacja jest inna niż np. w Anglii, Niemczech albo Holandii. Tam muzułmanie żyją w gettach, nawet nie znają języka kraju, w którym mieszkają. A u nas nie ma żadnych gett, jesteśmy rozproszeni. I bardzo dobrze. Dlatego też jest taka integracja z chrześcijanami. Tak, jak powiedziałam, u nas w meczecie mówi się po polsku.

Pani przeczy stereotypowi muzułmanki. Pani przerywa samemu imamowi.
H.H.: Przecież Idalia jest przewodniczącą gminy!
I.M.R.: (ze śmiechem) Ja tu jestem bardzo ważna.

Co to znaczy przewodnicząca gminy? To szefem nie jest imam? W naszym kościele na parafii najważniejszy jest ksiądz proboszcz.
H.H.:
(ze śmiechem) Gdybym miał jak proboszcz, to bym żył jak pączek w maśle.
I.M.R.: W gminie muzułmańskiej za sferę duchową odpowiada imam, za sferę administracyjną - przewodniczący.

Pani ma urodę Europejki. Jest pani konwertytką?
I.M.R.:
Nie, wychowałam się w rodzinie muzułmańskiej. Skończyłam też arabistykę na Uniwersytecie Warszawskim. Spędziłam kilka lat w Egipcie.

Co Pani powie tym Europejkom, które uciekają z krajów arabskich, które uważają, że zostały skrzywdzone przez swoich arabskich mężów i ich rodziny?
I.M.R.:
Pamiętam, że kiedy do ambasady przychodziła zakochana w Arabie Polka, tuż po wakacjach pod piramidami, konsul brał ją na rozmowę. Przez dwie godziny tłumaczył, co Europejka traci, związując się z Arabem. Często nie chciały słuchać... A przepaść kulturowa jest ogromna. Myślę, że wiele z tych problemów wynika z nieporozumienia, z braku wiedzy, braku przygotowania ze strony Europejek, bariery językowej. Na przykład to, że w kraju arabskim prawa rodzicielskie zawsze będzie miał ojciec.
H.H.: Dużo w islamie zależy od kobiety. Prorok mówił, że jeśli ktoś wykształci córkę, to będzie miał zasłonę od piekła.

To dlaczego talibowie zakazali kobietom edukacji?
H.H.:
Nie wierzę, że tak było. To polityka. Chodziło o to, żeby oczernić talibów, z którymi prowadzona była wojna. Tak czy inaczej, zakazanie edukacji kobietom - to nie jest islam.
I.M.R.: Ja myślę, że to kwestia bardziej rozwoju społecznego, niż religii. W Indiach jest podobnie, w innych krajach - niemuzułmańskich - też.

Mówicie o tym, jak bardzo kobieta jest ważna w islamie. A przecież słyszymy o tym, jak publicznie karane są kobiety w krajach arabskich za to, że widziano je w towarzystwie mężczyzn. Są okaleczane przez duchownych...
H.H.:
A jest pan pewien, że przez duchownych? Czy ma to coś wspólnego z religią?

Nie przypomnę sobie teraz konkretnych przypadków. Ostatnio oglądałem w telewizji reportaż o kobiecie, którą pozbawiono nosa. Potwornie ją oszpecono.
H.H.:
Powodem tego może być tylko brak zrozumienia islamu. Ale to w żaden sposób nie wynika z Koranu.
I.M.R.: Mogę powiedzieć jak jest w Egipcie. Tam kodeksy handlowe, prawo gospodarcze jest wzorowane na kodeksach angielskich, Egipt jest byłą kolonia brytyjską. Ale u źródeł prawa rodzinnego leżą hadisy, czyli opowieści o czynach Proroka, przekazywane z pokolenia na pokolenie, najpierw ustnie, potem spisane. Tworzą one tradycję muzułmańską, ale ich źródło nie znajduje się w Koranie. Jeśli przyjmiemy skrót myślowy, to stwierdzimy, że hadisy to tyle, co Koran. Ale to jest zdecydowanie zbyt duże uproszczenie, które wprost prowadzi do fałszywego twierdzenia, że islam każe w okrutny sposób traktować kobiety.

Wobec muzułmanów okazujemy lęk z obawy, że wśród was znajdą się terroryści. Natomiast polskich chrześcijan oskarża się o zaściankowość i rasizm. Takie są stereotypy. Są wśród was terroryści? A my jesteśmy rasistami?
H. H.:
Bardzo nam przykro, że pan zadał takie pytanie.
Rozmawiał Tomasz Słomczyński
[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki