Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koniec pewnej epoki

Artur Kiełbasiński
Artur Kiełbasiński
Artur Kiełbasiński
Trudno sobie wyobrazić pomorską gospodarkę i polski przemysł stoczniowy bez Piotra Soyki. Bo stał się on symbolem, niemalże instytucją.

I to symbolem jak na polskie warunki wyjątkowym. Soyka jest bowiem symbolem sukcesu i to w sferze tak trudnej jak przemysł stoczniowy. Za każdym razem Piotrowi Soyce się udawało. Zarówno w kontaktach z zagranicznymi kontrahentami, jak też w dogadywaniu się z rodzimymi związkowcami. Co więcej, "Remontowa" była świadkiem "cudu", gdy związkowcy ramię w ramię z kadrą kierowniczą walczyli o prywatyzację stoczni. Sam Soyka nie dał się zwieść pokusie, której ofiarami padały tabuny przedsiębiorców, chcących skosztować udziału w polityce. Dokonał cudu jeszcze jednego - sprawnie i szybko rozbudowywał gospodarcze imperium.

A sama stocznia była sztandarowym przykładem udanej prywatyzacji pracowniczej i symbolem polskiego sukcesu. A jednocześnie "polskość" tego przedsięwzięcia nie oznaczała zaścianka czy zacofania. Jest to "polskość", z której dumny może czuć się każdy.

Ale to nie wszystko. Przez lata najważniejsze było to, że Piotr Soyka zawsze stał "w odwodzie", był symbolem szansy na pomoc. Gdy padały polskie stocznie, liczono, że to właśnie "Remontowa" jest uratuje, że jedna zdrowa stocznia podźwignie całą branżę. Oczekiwania były na wyrost, ale takie najczęściej bywają nadzieje. Rzeczywistość i obecny kryzys przynoszą faktyczny kres tych spekulacji. "Remontowa" przestaje być mitycznym "kołem ratunkowym". A koniec epoki Soyki jest jednocześnie końcem pewnej nadziei.

W "Remontowej" popełniono jeden błąd. Wbrew większości polityków nie będę udowadniał, że opcje walutowe to "wielkie oszustwo". Bo opcje to przede wszystkim wielkie ryzyko. Źle się dzieje, gdy przez tego typu umowy firmy mogą bankrutować lub muszą zwalniać ludzi. Źle się dzieje, gdy kłopoty dotykają takich firm jak "Remontowa". Ale za błędy zwykle przychodzi rachunek.

I mimo że może się on wydawać zbyt wysoki, trzeba coś z nim zrobić. Negocjować, zakwestionować, zapłacić. Wybór należy do władz stoczni. Do tej pory - zawsze podejmowały dobre decyzje. Teraz zabraknie Piotra Soyki. Ciekawe, czy bez niego o dobre rozwiązania będzie równie łatwo jak do tej pory?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Koniec pewnej epoki - Dziennik Bałtycki

Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki