Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Kobiety Gdyni” - czyli historia miasta opisana przez losy pań

Dorota Abramowicz
Gdyńska tzw. Rodzina Wojskowa - należące do niej kobiety zajmowały się m.in. dożywianiem kilkuset gdyńskich dzieci. Stowarzyszenie pań założyła jedyna przedwojenna gdyńska radna - Maria Róża Frankowska
Gdyńska tzw. Rodzina Wojskowa - należące do niej kobiety zajmowały się m.in. dożywianiem kilkuset gdyńskich dzieci. Stowarzyszenie pań założyła jedyna przedwojenna gdyńska radna - Maria Róża Frankowska zdjęcie nadesłano
O mieście wielu wybitnych kobiet, w którym obowiązywał matriarchat, i jego bardziej lub mniej godnych mieszkankach - damach, artystkach i prostytutkach - opowiada Małgorzata Sokołowska, autorka książki ,,Kobiety Gdyni”.

Nie wiedziałam, że w Gdyni przez stulecia obowiązywał matriarchat, czyli przekazywanie majątku najstarszej córce w rodzinie...
Jako pierwszy napisał o tym Edward Obertyński. W Gdyni żyła bogata rodzina, do której należały łąki i torfowiska, rozpościerające się między Pogórzem a obecną Halą Targową i ziemie położone między dzisiejszą ul. Wójta Radtkego a Wzgórzem św. Maksymiliana. Każdy mężczyzna, który brał za żonę najstarszą córkę z rodu, musiał zobowiązać się, że będzie przestrzegać obowiązującego od lat zwyczaju. Kobiety nosiły kolejno nazwiska mężów: Chrabkowska, Krzebietka, Siemian, Rydz, Schroeder, Trawińska. Przy dziedziczeniu liczyło się jednak nie nazwisko, ale więzy krwi po matce.

Mówimy o dużym majątku?
Dużym. Nieprawdziwe jest określanie dawnej Gdyni jako ,,ubogiej wioski”. Żyło tu wielu bogatych właścicieli, którzy w posagu dawali córkom ziemię lub kamienicę. Na ziemi podarowanej przez Elżbietę Skwiercz powstał kościół Najświętszej Marii Panny przy ul. Świętojańskiej.

To ta sama gdynianka, która ofiarowała siostrom teren pod szpital?
Ziemię pod szpital Elżbieta nie podarowała, ale sprzedała Zgromadzeniu Sióstr Miłosierdzia św. Wincentego a Paulo za 35 tys. marek. Dr Andrzej Kolejewski, opisując dzieje szpitala, dotarł do aktu kupna - sprzedaży.

Skąd pomysł, by opowiedzieć o Gdyni poprzez losy kobiet?
Gdynia jest szczególnym miastem, które przyciągnęło naprawdę wiele wybitnych, a zapomnianych, niestety, pań. Taka na przykład Maria Róża Frankowska, pierwsza i jedyna przedwojenna gdyńska radna i jej Rodzina Wojskowa. To była klasyczna praca u podstaw, panie zajmowały się m.in. dożywianiem kilkuset gdyńskich dzieci. Albo Julia Gorzechowska, słynna śpiewaczka operowa, której mąż Henryk - przed tragiczną śmiercią w Katyniu - wyrzeźbił Matkę Boską Katyńską i dał ją synowi, także Henrykowi. Wnuk Julii przekazał ją Rodzinie Katyńskiej. Dziś, jako relikwia, Matka Boska Katyńska jest w ołtarzu w Katedrze Polowej Wojska Polskiego. Ciekawą postacią jest też Pelagia Anflikowa, przedsiębiorcza poznanianka, która jako 44-latka przyjechała na wczasy do Gdyni w 1926 r., zabierając na wszelki wypadek trochę damskich artykułów ze swej wytwórni. Gdy okazało się, że na towar duży zbyt, otworzyła w Gdyni swoje sklepy i dorobiła się majątku. Po śmierci męża wyszła drugi raz za pewnego krawca, sporządzając przed ślubem intercyzę o pełnym rozłączeniu majątkowym. Silna kobieta.

Ile mieszkanek Gdyni opisałaś?
Indeks nazwisk kobiet (mężczyzn już nie robiłam z braku miejsca) zawiera ponad tysiąc pozycji. Są wśród nich postacie występujące okazjonalnie, ale też osoby, których losy nadają się na osobną książkę lub film. Lekarze, jak dr Zofia Kączkowska, lecząca partyzantów, która zginęła w Auschwitz, Jadwiga Titz-Kosko - urodzona w Mandżurii, uczestniczka Powstania Warszawskiego, Dżenet Skibniewska, prezydent Franciszka Cegielska, Iza Greczanik i wiele, wiele innych...

W ,,Kobietach Gdyni” pojawia się także twoja mama, opozycjonistka i wspaniała dziennikarka ,,Dziennika Bałtyckiego” Wiesława Kwiatkowska...
Nie jest łatwo pisać o własnej matce, choć znacznie trudniej było mi przy pierwszej książce ,,Wiesława Kwiatkowska. Gdynianka”, wydanej w piątą rocznicę Jej śmierci.

Bohaterkami książki są nie tylko wybitne nauczycielki, lekarki, artystki czy naukowcy. Opisujesz też pomoce domowe, kosmetyczki, marynarzowe i urzędniczki....
A także panie lekkich obyczajów, oszustki i złodziejki. Dziś oszuści działają metodą ,,na wnuczka”, przed wojną pewna 21-latka próbowała oszukać byłego już wójta Jana Radtkego ,,na córkę” sąsiada, Teodora Różkowskiego. Panna poprosiła wójta o pożyczenie 1050 zł, które tatuś miał za kilka dni oddać. Radtke poprosił, by przyszła następnego dnia. A wtedy czekał na nią sam ,,tatuś” Różkowski i policja.

To co, naiwnie myślała, że Radtke nie zna dzieci sąsiada?
Widocznie tak, ale cóż - panna nie mieszkała w Gdyni. Przedwojenne gazety rozpisywały się o ,,domu nierządu”, czyli Domu Kuracyjnym na skwerze Kościuszki. Teren należał do Towarzystwa św. Andrzeja Boboli, którego prezesem był ksiądz senator Bolt z Torunia, a dzierżawił go niejaki Bączkowski. Komisarz Franciszek Sokół zapłacił za plac przed budynkiem (postanowiono urządzić tam parking dla dorożek) i kazał rozebrać Dom Kuracyjny jako ,,grożący zawaleniem”. Bączkowski zlekceważył polecenie i urządził zabawę z udziałem ,,wesołych pan portowych”, więc cztery ekipy techniczne rozpoczęły rozbiórkę. Bączkowski z paniami lekkich obyczajów zorganizował demonstrację na ul. Świętojańskiej i 10 Lutego i zawiadomił o ,,bezprawiu” księdza senatora. Ksiądz senator, próbujący z oburzeniem interweniować u komisarza, usłyszał, że każda cegła w rozbieranym domu obarczona jest dolegliwością weneryczną.

Czyżby władze rozwiązały problem prostytucji w portowym mieście?
Skądże, w miejsce jednego zlikwidowanego domu publicznego powstawały następne. Przedwojenne gazety alarmowały w nagłówkach: ,,Najazd zamiejscowych prostytutek do Gdyni”!

Po wojnie coś się zmieniło?
W latach 40. i 50. ,,na odcinek walki z prostytucją” wkroczyła Liga Kobiet Polskich. Postanowiono też na rogu 10 Lutego i Świętojańskiej ustawić gabloty ze zdjęciami i personaliami prostytutek. Skutki nie były oszałamiające. W 1956 roku radna Anna Clarkowa zauważyła, że po godzinie 20.30 liczba samotnych kobiet, spacerujących ulicą Świętojańską, wzrasta. Wysyłano więc w ten rejon funkcjonariuszy, którzy mieli odstraszać panie. Te bardziej luksusowe już wcześniej przeniosły się do lokali. Wcale się nie kryły. W Cafe Bałtyk rządziła np. opisywana przez Michała Sikorę na blogu ,,Gdynia, w której żyję” Emilia, zwana Królową Portu. Kryzys przełomu lat 80. i 90. XX w. dotknął także najstarszy zawód świata - mówi o tym moja rozmowa z bywalczyniami knajpy Ermitaż przy ul. Świętojańskiej. A potem już nadszedł czas agencji towarzyskich.

Za to Gdynia, jeszcze przed wojną, odniosła sukces w walce z konkubinatem.
Nazywano to ,,życiem na kocią łapę”. Do komisarza Sokoła zgłosiły się bezrobotne panny z dziećmi, prosząc o pomoc w zalegalizowaniu związków. Komisarz obiecał, że każda taka para, która weźmie ślub, otrzyma książeczkę oszczędnościową z wkładem 100 zł. W osiem miesięcy przybyło 56 takich małżeństw. Zresztą i tak Gdynia była jedynym miastem w Polsce z przewagą kawalerów, a gazety pisały o rekordowym przyroście naturalnym.

Masz duży talent do wyszukiwania perełek obyczajowych.
Rok spędziłam w archiwach i w bibliotece PAN, studiując stare dokumenty i gazety. I nieraz zaśmiewałam się z ogłoszeń, poniekąd także matrymonialnych. Na przykład Polak, piekarz poszukujący piekarni do dzierżawy, dodawał: ,,Ewentualnie wżeniłby się”. Albo: ,,Kawaler w wieku 30 lat ożeni się z panną lub wdową do lat 45, która dopomoże mu w założeniu małego składu kolonialnego. Gotówka w kwocie 2000 zł potrzebna”.

I gdzie tu miejsce na miłość?
A nie można panny ze sklepem ,,otoczyć prawdziwie mężowską miłością”?

Rozmawiała

Dorota Abramowicz

Promocja książki Małgorzaty Sokołowskiej ,,Kobiety Gdyni. Z kraju i ze świata” odbędzie się 6 listopada o godz. 18 w Muzeum Marynarki Wojennej w Gdyni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki