Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Miss World Poland Marta Pałucka: To moje pięć minut i ode mnie zależy, jak je wykorzystam [WIDEO]

rozmawiała Ryszarda Wojciechowska
Marta Pałucka, tegoroczna Miss World Poland
Marta Pałucka, tegoroczna Miss World Poland Przemek Świderski
Z Martą Pałucką, tegoroczną Miss World Poland, która w grudniu będzie reprezentować Polskę na wyborach Miss World w Chinach, rozmawia Ryszarda Wojciechowska.

Jak dziewczyna, która studiuje i ma tak wiele pasji, trafiła do tego targowiska próżności, jakim są wybory miss?
Próbuję walczyć z tym stereotypem na temat wyborów. I, prawdę mówiąc, trochę z przekory wzięłam udział w nich udział. Bo chciałam pokazać, że czasy, kiedy one były tylko targowiskiem próżności, już słusznie minęły. Konkurs Miss World Poland to zupełnie nowa jakość, nowe przedsięwzięcie i jego celem jest promowanie takich dziewczyn jak ja (śmieje się).

Czyli bardzo ładnych.

Raczej o wielu pasjach i o dużych ambicjach, które dzięki rozpoznawalnemu wizerunkowi chcą zrobić coś nie tylko dla siebie, ale też dla innych. Uważam, że mam wiele szczęścia w życiu i chcę trochę tego szczęścia oddać innym.

Ale wygrywa się chyba nadal urodą?
Uroda ma też znaczenie. Ale oceniano także to, co studiujemy, czym się interesujemy, jak nawiązujemy kontakty, jakie mamy plany związane z charytatywną działalnością.

Miała Pani jakieś obawy, startując w tym konkursie?
Zastanawiałam się, czy mi się uda znaleźć w pierwszej trójce Miss World Poland. A obawy? Nie, mam już dość duże doświadczenie w modelingu i na scenie czuję się pewnie. To był o tyle ciekawy konkurs, że pierwszy raz kandydatki prezentowały się bez strojów kąpielowych.

To właśnie ta nowa jakość. Zamiast pogłębionego negliżu, pogłębiona prezentacja osobowości. Na szczęście nie kazano nam być tylko paradującymi pięknościami, ale pozwolono nam być osobami, które mają też coś do powiedzenia.

I co Pani mówiła o sobie jurorom?
Najdłużej opowiadałam o swojej wielkiej pasji, czyli o jeździectwie, a także o drugiej miłości sportowej, o żeglarstwie. Mówiłam, że moja działalność charytatywna jest związana z tymi dwoma dyscyplinami sportowymi. Zawsze chciałam wspierać dzieci z talentem, których nie stać na rozwijanie swojej sportowej pasji. Ja miałam więcej szczęścia.

Czy ten tytuł coś zmienił w Pani życiu?

Mam troszkę więcej zajęć i już jestem myślami w Chinach, przygotowując się do wyjazdu na wybory Miss World. A poza tym nic się nie zmieniło. Jestem taka jak wcześniej.

A gdzie jest korona?
W domu. Czasami ją sobie oglądam, nie dowierzając, że przez rok będzie moja. Już teraz z lekkim żalem myślę o tym, że trzeba ją będzie oddać. Ona nawiązuje kształtem i kolorystyką do korony Miss Świata i może dlatego tak bardzo mi się podoba.

Za kilka tygodni wyjedzie Pani do Chin. Jest jakieś obciążenie z tego powodu, że reprezentuje się kraj?
To dla mnie coś nowego, świadomość, że tak wiele osób pokłada we mnie nadzieje. Zobaczyłam, jak wielu fanów ma ten konkurs. Jak na bieżąco śledzą moje przygotowania. Odczuwam presję, ale też pragnienie, żeby wypaść jak najlepiej. Martwię się tylko organizacją garderoby. Przed wyjazdem dostanę dwa stroje - narodowy i wieczorowy, ale resztą muszę przygotować sama. Już wiem, że powinnam zabrać ze sobą co najmniej 30 sukienek. Zajmą mi trzy walizki (śmieje się). Ale i tak nie przebiję dziewczyn z Ameryki Południowej, które - jak słyszałam - przyjeżdżają na wybory z dziesięcioma walizami, w których mają... około stu sukienek. Muszę też przygotować upominki dla wszystkich kandydatek w konkursie Miss Świata. To tradycja tych wyborów. Każda z nas przywozi prezenty dla pozostałych, związane ze swoim krajem. Jeszcze się nie zdecydowałam na coś konkretnego. Myślałam, na razie, o kolczykach lub bransoletkach z bursztynem.

A ile jest kandydatek?
Sto. Sama jestem ciekawa, co inne dziewczyny przygotują dla mnie. Będą tam przecież kandydatki niemal z każdego państwa na świecie. Prezent z afrykańskiego kraju czy z jakiejś wyspy na oceanie, na pewno będzie świetną pamiątką.

Sam pobyt w Chinach też jawi się jako wielka przygoda. Jak te wybory mają wyglądać?
Odbędą się w miejscowości Sanya, na południu. Słyszałam, że to są takie chińskie Karaiby, z pięknymi plażami i temperaturą powyżej 20 stopni Celsjusza w listopadzie. Finał konkursu to wyjście tylko w dwóch strojach, narodowym i wieczorowym. Ale przed finałem będziemy na zgrupowaniu przez miesiąc pod lupą jurorów. I na wynik finałowy mają się też składać konkurencje, przez które będziemy przechodzić podczas tego miesiąca. W ubiegłym roku były to na przykład zawody sportowe. Co będzie w tym? Nie wiadomo. Jedno jest pewne, dziewczyna, która jedzie na wybory Miss World, musi być multizadaniowa i jeszcze zaprezentować swój talent. Chciałbym, żeby w moim przypadku było to jeździectwo.

Jak długo Pani uprawia jeździectwo?
Odkąd pamiętam. Nie potrafię już bez tego żyć. Powiem żartobliwie, że dzień bez stajni jest dla mnie dniem straconym. Jak dzień bez obiadu. A zaczęło się zabawnie, od obozu... tańca towarzyskiego, na którym można było wykupić jazdy konne. Moi rodzice mi wykupili i konie weszły mi w krew. Potem rodzice mieli nadzieję, że jakoś to przejdzie. Ale nie było na to szans. Jako piętnastolatka dostałam swojego pierwszego konia, potem drugiego. Jestem pierwszą miss ze środowiska jeździeckiego i chciałabym tytuł wykorzystać do promocji tego sportu.

O jedzeniu z miss trudno się rozmawia. To pewnie ciągła dyscyplina.

W wyborach miss trzeba być w formie i mieć proporcjonalną sylwetkę, ale nie szaleję z powodu każdego kilograma. Kilka centymetrów więcej to nie dramat. Inaczej jest w modelingu, gdzie centymetry muszą się zgadzać. Kiedy pracowałam jako modelka, zawsze miałam ten problem, że byłam ciut za duża. A na wyborach Miss World Poland żartowano z nas, że jemy więcej niż obsługa. Ale wysiłek przy próbach i przymiarkach był tak duży, że się wszystko spalało.

Czy czegoś Panią te wybory miss nauczyły?

Dla mnie to kolejny etap w życiu. Moje pięć minut i tylko ode mnie zależy, czy mądrze je wykorzystam. Mam nadzieję, że to będzie udany rok. Na razie zostałam ambasadorką akcji „Pomocna panda”, zorganizowanej przez uczniów II gdańskiego LO. Opiekuję się też dziećmi z placówki opiekuńczo-wychowawczej, którym załatwiłam jazdy konne.

Pamięta Pani Anetę Kręglicką, naszą Miss Świata? Ona też była z Trójmiasta.

I jest świetnym przykładem na to, że te pięć minut może trwać 20 lat, jeśli się mądrze rozegra. Pani Aneta jest przykładem miss, na której wzorują się takie dziewczyny jak ja. Jej tropem idą młodsze misski: m.in. Marcelina Zawadzka, Paulina Krupińska czy Rozalia Mancewicz. Też odniosły sukces. Widać, że tytuł może być szansą, jeśli ma się coś w głowie.

Jest coś, na co Pani brakuje czasu?

Chciałabym wrócić do gry na pianinie. Grałam w szkole podstawowej i w gimnazjum, a potem zaniedbałam. I bardzo żałuję.

Jeżdżąca na koniu, grająca na pianinie, do tego ładna...
Zawsze chwytałam się wielu spraw. I tak pewnie zostanie.

Marta Pałucka: Zwyciężczyni konkursu Miss World Poland ma 23 lata. Mieszkanka Sopotu. Jest instruktorką jeździectwa. Ukończyła gospodarkę przestrzenną na Wydziale Oceanografii i Geografii Uniwersytetu Gdańskiego. Kontynuuje studia na Wydziale Zarządzania, specjalizacja: menedżer.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki