Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piotr Mankiewicz: Zero papierosów, zero telewizji, praca w ogródku

Tomasz Turczyn
W 105 urodziny jubilatowi towarzyszyła trójka z jego siedmiorga dzieci, koledzy kombatanci i burmistrz
W 105 urodziny jubilatowi towarzyszyła trójka z jego siedmiorga dzieci, koledzy kombatanci i burmistrz Ryszard Pietrasz
Piotr Mankiewicz ze Sławna właśnie obchodził 105 urodziny. Co więcej, jest w świetnej formie fizycznej i intelektualnej, a do lekarza chodzi od wielkiego dzwonu.

A wódeczka będzie? - zapytał Piotr Mankiewicz. W odpowiedzi usłyszał od córki, że będzie tylko szampan. To zadowoliło starszego pana, który obchodził w gronie najbliższych 105 urodziny! Uroczystość była skromna. Troje dzieci, z których najstarsza córka Teresa ma 78 lat i mówi, że długowieczność jest wpisana w tę rodzinę, plus burmistrz i kombatanci oraz „Dziennik Bałtycki”. Pan Piotr jest w gronie dziesięciu najstarszych Polaków w naszym kraju. Z wyglądu można by mu dać 75-80 lat. Czas dla niego był bardzo łaskawy.

Jaki ma patent na tak długie życie?

- Sałatka z pokrzywy, zupa z dyni, setka spirytusu od czasu do czasu, zero papierosów, zero telewizji, praca w ogródku - wylicza pan Piotr ze spokojem.

To jego sposób na długowieczność. Innego nie ma. Patent jest skuteczny, bo jubilat nadal jest sprawny fizycznie, choć lekko szwankuje mu słuch. Do lekarza chodzi rzadko. Jak mówi: „Od wielkiego dzwonu”.

***

Urodził się na terenach dzisiejszej Białorusi 7 października 1910 roku w miejscowości Brasław - w obwodzie witebskim - liczącej obecnie 9,5 tysiąca mieszkańców. W okresie międzywojennym było to Polskie miasteczko. W wyniku sowieckiej napaści z 1939 roku zostało wchłonięte do ZSRR, a później wcielono je do Białorusi.

Co się jeszcze wydarzyło w 1910 roku? Cztery dni po narodzeniu małego Piotrusia był pogrzeb znanej pisarki - Marii Konopnickiej, autorki m. in. książki dla dzieci pt. „O krasnoludkach i sierotce Marysi”. W tym samym roku w Krakowie Feliks Nowowiejski skomponował melodię do jej wiersza „Rota”. Tom wierszy „Uśmiechy godzin” wydał Leopold Staff. A w Słupsku uruchomiono pierwszą linię tramwajową. Wówczas mały Piotruś nie miał o tym zielonego pojęcia. Nie mógł też przypuszczać, że przeżyje I wojnę światową, II wojnę światową, ustanowienie żelaznej kurtyny, zawalenie się bloku komunistycznego, Okrągły Stół, wejście Polski do struktur europejskich.

***

Teresa Bartczak z dumą prezentuje książeczkę wojskową taty. To historia jego życia.

Dom, w którym żyją na obrzeżach Sławna, jest skromny. Na ścianie widnieje okolicznościowy grawerton. Jubilat otrzymał go z okazji 100 urodzin, które obchodził w Urzędzie Miasta. Są święte obrazki - Jezus Chrystus, Matka Boska Częstochowska. Bo pan Piotr jest osobą głęboko wierzącą. Słowa: „Bóg, Honor, Ojczyzna” mają dla niego bardzo głębokie znaczenie. Mówi, że czuje się Polakiem z krwi i kości. Jest żywą encyklopedią tego, co się wydarzyło na świecie.

- Trzeciego listopada 1933 roku tata został wcielony do 3 kadry Zapasowej Szpitala Okręgowego w Sokółce - wylicza Teresa Bartczak. - To był 3 Korpus Sanitarny. W styczniu 1934 roku został awansowany do stopnia starszego szeregowca i był w szkole podoficerskiej sanitarnej. Rok później trafił do szpitala wojskowego w Wilnie, aby następnie zostać przeniesiony do rezerwy.

Pan Piotr doskonale pamięta wybuch II wojny światowej i atak ZSRR na Polskę 17 września 1939 roku. W takich okolicznościach z Kresów Wschodnich został wywieziony na Syberię. Sądził, że wówczas pożegna się z życiem, ale się nie poddawał.

- Tata z zawodu był krawcem. I dzięki temu przeżył zsyłkę na Sybir. Reperował ubrania czerwonoarmistów. Wiele razy opowiadał, że w surowych warunkach udało mu się przetrwać, gdyż nikt inny nie potrafił szyć. To było swojego rodzaju niesamowite zrządzenie losu. Jadł, co się dało i co wpadło mu w ręce. Często udawało mu się uszczknąć trochę babki ziemniaczanej, którą piekli dla siebie Rosjanie. Były to skrawki, bo gdyby zauważono, że podjada, to byłby z nim koniec. Spał przy ciepłym piecu. Później został wcielony do polskiego wojska formującego się w ZSRR. Wojska, które walczyło o wyzwolenie naszego kraju. Tata nie patrzył na ideologię ani się nad nią nie zastanawiał. Cieszył się, że ma możliwość wyrwać się z Syberii, która dla wielu stała się mroźnym grobem. Wraz z wojskiem trafił na ziemie polskie. Tu w trakcie walk z hitlerowcami, koło Poznania, został ciężko ranny i tylko dlatego nie przeszedł całego szlaku bojowego do Berlina. Po wojnie zamieszkaliśmy najpierw w Żukowie [gmina wiejska Sławno - red.], a od 1960 roku w Sławnie na ulicy Grunwaldzkiej. Mieszkamy tutaj do dziś. To spokojne miejsce. Nie zamienilibyśmy go na żadne inne. To oaza taty. Może tutejszy klimat tak mu służy?

***

- Poznajesz mnie? - pyta jubilata kpt. January Wysocki, przewodniczący Powiatowego Związku Kombatantów i Byłych Więźniów RP w Sławnie.

- A co mam nie poznawać - odpowiada z uśmiechem na twarzy pan Mankiewicz. - Pewnie, że poznaję.

Kpt. Wysocki podkreśla, że 105-latek jest Kresowianinem. To „twardy materiał”, nie do zdarcia.

- Jeszcze w wieku stu lat nasz kolega przyjeżdżał na nasze cotygodniowe zebrania kombatantów do ratusza w Sławnie rowerem - mówi kpt. Wysocki. - Pokonywał na nim ponad trzy kilometry.

Jubilatowi winszował burmistrz Krzysztof Frankenstein.

- Piękny wiek i do tego pan Piotr jest nad podziw sprawny fizycznie i intelektualnie - podkreśla. - To coś niespotykanego.

Piotr Mankiewicz ma siódemkę dzieci, ośmioro wnuków, 12 prawnuków i dwoje praprawnuków. Wszystkie jego dzieci żyją.

- W naszej rodzinie żyje się bardzo długo. Dla nas to coś naturalnego. Mamusia zmarła, mając 95 lat - podkreśla najstarsza córka Teresa.

Doktor Maciej Radzik ze Sławna uważa, że są osoby, które mają predyspozycje do długiego życia.

- Wszystko jest zapisane w genach, ale oczywiście o długości życia decyduje też jego cały tryb - ocenia lekarz.

Takimi uwarunkowaniami medycznymi pan Piotr się nie przejmuje. Mówi, że grunt to spokój i dobre samopoczucie. Rytm dnia ma ten sam od wielu lat. Wstaje o siódmej. Obowiązkowo je śniadanie. Takie w sam raz. Nie napycha się jedzeniem. Później pije lekką kawę. Na drugie śniadanie je białą bułkę. Kolejno chętnie zupę z dyni lub z innych warzyw. Najlepiej wyhodowanych we własnym ogródku. Często też jada sałatkę z pokrzyw, która - jak mówi pani Teresa - ma dużo żelaza i innych minerałów. Potrawę przywiózł z Kresów. Polityką się nie zajmuje. Telewizji nie ogląda. Czasami słucha radia. Lubi zajmować się przydomowym ogródkiem.

- Tata jest uparty i nie godzi się, aby ktoś go w czymkolwiek wyręczał - mówi druga z córek Jadwiga Witkowska, która ma 65 lat. Jest najmłodszym dzieckiem pana Piotra. On sam mówi, że nie spodziewał się, że dożyje tak pięknego wieku. Dodaje, że nie liczy dni, godzin. Dla niego każda minuta jest wyjątkowa.

- Bo życie jest piękne - mówi często do swoich bliskich.

***

- Łupnie? - pyta podczas 105 urodzin Teresa Bartczak.

W odpowiedzi słyszy ciche: „Musi łupnąć”, bo to prawdziwy szampan. I rzeczywiście łupnęło, a po kilku sekundach złocisty płyn rozlano do kieliszków.

- Niech żyje, żyje nam 200 lat! - śpiewali przybyli na uroczystość. Jubilat skromnie im podziękował, a na jego twarzy malowało się ogromne wzruszenie. Na chwilę się zadumał. O czym myślał? Tego nie zdradził, ale 7 października 1910 roku nikt w jego rodzinie się nie spodziewał, że będzie obchodził 105 urodziny. Tort z takim napisem już sam w sobie wygląda niesamowicie. Prawda?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki