Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bunt wśród właścicieli sklepików szkolnych. Chcą zaskarżyć rozporządzenie ministra

Ewelina Oleksy
Przemek Świderski
Absurd goni absurd! - grzmią szkolni sklepikarze i wypowiadają wojnę nowym przepisom, które miały wyeliminować niezdrowe jedzenie ze szkół.

Skutek? W sklepikach szkolnych, tych które jeszcze interesu nie zwinęły, opustoszały półki, a obroty zmalały nawet o 70 proc. Zakazane w szkolnej sprzedaży drożdżówki, chipsy, paluszki czy batony uczniowie i tak jedzą na przerwach. Kupują je w kioskach czy marketach nieopodal szkoły.

W związku z tym powstało już stowarzyszenie „Zdrowo i ze smakiem w szkole”, które zrzesza niezadowolonych ze zmian sklepikarzy z całej Polski. Chcą oni zaskarżyć do Komisji Europejskiej rozporządzenie Ministerstwa Zdrowia dotyczące żywienia w szkołach. W tej sprawie trwają konsultacje z prawnikiem. - Nowe przepisy ograniczają handel. Nie mogę sprzedawać żywności, która jest dopuszczona do sprzedaży na terenie Unii Europejskiej - mówi Łukasz Szendała, jeden z założycieli stowarzyszenia i właściciel sklepiku szkolnego w Lublinie.- Jeżeli rozporządzenie byłoby zgodne z prawem, mielibyśmy trzy miesiące na dostosowanie się do nowych przepisów. Tymczasem wprowadzono je właściwie z dnia na dzień, w dodatku bez konsultacji z ludźmi, których bezpośrednio dotyczą.

Sanepid kontroluje sklepiki szkolne. Będą kary za niezdrową żywność?

Sklepikarze, także ci z Pomorza, punktują dodatkowo absurdy rozporządzenia. Wśród nich m.in. konieczność słodzenia wszystkiego miodem, który często uczula, a po dodaniu do gorących napojów traci wiele swoich właściwości; zakaz sprzedaży kawy uczniom szkół średnich (często już pełnoletnich), zakaz używania soli, majonezu, musztardy czy zakaz sprzedaży soków większych niż 330 ml.

- Jestem za zdrową żywnością, ale nowe normy są tak wyśrubowane, że ciężko na rynku znaleźć produkty, które je spełniają - przyznaje Katarzyna Syta, właścicielka sklepiku szkolnego w Pomorskich Szkołach Rzemiosł w Gdańsku. - Jedyne, co mogłam na ich podstawie kupić, to wafle ryżowe naturalne, bo np. te z ziołami prowansalskimi mają już przekroczoną normę soli. Zostały mi też chrupki kukurydziane - wskazuje. - To zdecydowanie za mało, by utrzymać interes przy życiu.

O tym, że rozporządzenie budzi skrajne emocje, wiedzą już ministerialni urzędnicy, którzy teraz zastanawiają się, co z tym fantem zrobić. Na razie minister edukacji apeluje do dyrektorów szkół i przedszkoli o zgłaszanie problemów związanych z wycofaniem śmieciowego jedzenia.

„Czy stosowanie nowych przepisów powoduje istotne przeszkody i utrudnienia w funkcjonowaniu szkolnych i przedszkolnych stołówek oraz sklepików? Jeżeli tak, to jakiego rodzaju są to bariery?” - pyta w liście minister edukacji.

Szkoły do jutra mogą słać odpowiedzi na te pytania do kuratoriów oświaty. Z kolei Ministerstwo Zdrowia zapowiada, że eksperci, którzy uczestniczyli w pracach nad nowymi przepisami, spotkają się dzisiaj w tej sprawie z ajentami sklepików i pracownikami stołówek szkolnych. Decyzja co do ewentualnej nowelizacji przepisów jeszcze nie zapadła.(AIP)

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki