Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gapowicze na Pomorzu. Za jazdę bez biletu płacą miliony

Szymon Zięba
Robert Kwiatek
Zabawa w kotka i myszkę między gapowiczami i kontrolerami biletów w komunikacji miejskiej to problem, który od lat spędza sen z powiek pomorskim organizatorom transportu. - Takie osoby żerują na uczciwości innych pasażerów i hamują rozwój komunikacji miejskiej - narzekają ci drudzy i windują kwoty tzw. opłat dodatkowych, zwanych przez pasażerów mandatami, które grożą osobom podróżującym bez biletu.

Tymczasem to właśnie z kieszeni przyłapanych gapowiczów, za sprawą tych opłat , co roku generowane są gigantyczne kwoty. Tylko w zeszłym roku zapominalskich pasażerów gdańskiego ZTM zobowiązano do zapłacenia w sumie ponad 16 mln złotych!

Pasażerowie tłumaczą się tak samo

Przejechałem raptem jeden przystanek..." - tak najczęściej tłumaczą się złapani na "dzikiej" jeździe pasażerowie - mówi jeden z kontrolerów w gdańskich tramwajach. Przepisy są bezwzględne - niemal w każdym przypadku portfel gapowicza staje się lżejszy o kwotę opłaty dodatkowej. Te natomiast systematycznie idą w górę.
- Opłata dodatkowa nie zależy od środka transportu i wynosi pięćdziesięciokrotność ceny biletu godzinnego, normalnego, czyli [obecnie - przyp. red.] 180 zł - mówi o systemie opłat dodatkowych Jerzy Dobaczewski, dyrektor gdańskiego ZTM.

Tych tylko w 2012 roku w obszarze funkcjonowania gdańskiego ZTM nakładano średnio dziennie około 270! W sumie w zeszłym roku pasażerowie tramwajów i autobusów zostali przyłapani blisko 100 tysięcy razy. To oznacza, że kontrolerzy wypisali o niemal 5 tys. więcej "kwitków" niż rok wcześniej. Od początku tego roku do kwietnia wystawili w sumie ponad 33 tys. "mandatów", na łączną sumę przekraczającą 5,5 mln zł.

Tymczasem w Gdyni kontrolerzy w 2012 roku nałożyli ponad 34 tys. opłat dodatkowych na łączną kwotę ponad 5,7 mln zł. Rok wcześniej, choć "mandatów" gapowiczom wypisano więcej, bo ponad 35 tysięcy, ich łączna kwota przekraczała "jedynie" 5,2 mln zł.

- To dlatego, że wysokość opłat dodatkowych za jazdę bez ważnego biletu wzrosła od 2011 r. ze 150 zł do 180 zł - wyjaśnia Marcin Gromadzki, rzecznik prasowy ZKM w Gdyni. Od początku tego roku gdyńscy kontrolerzy, przyłapali gapowiczów już blisko 8 tys. razy, a kwota opłat dodatkowych wyniosła w sumie ponad 1,3 mln zł.
- W 2012 r. ściągalność wynosiła 47,65 proc. - informuje Gromadzki.

Średnio 180 mandatów dziennie wystawiają kontrolerzy w pociągach SKM

W autobusach starogardz-kiego MZK kontrole wykonuje prywatna firma, wybrana przez MZK w wyniku przetargu. I to do tej firmy trafiają wszystkie pieniądze z wystawionych opłat dodatkowych. W 2012 roku była to kwota 37,6 tys. zł. W pierw-szym kwartale 2013 r. wystawiono "mandaty" na łączną sumę ponad 8,1 tys. zł.
- Jak stara jest kolej i komunikacja miejska, tak zawsze kontrola biletów była, musi być i pewnie będzie. To są oczywiście koszty, ale na pewno to się - w ostatecznym rozrachunku opłaca - mówi Marcin Głuszek, dyrektor ds. marketingu PKP SKM.

Jakby na potwierdzenie tych słów, kontrolerzy wyłapujący gapowiczów w składach SKM tylko w 2012 roku wystawiali dziennie, średnio około 180 "mandatów". Od początku tego roku w sumie było ich już ponad 24 tys. Swoją "cegiełkę" dołożyli także kierownicy pociągów SKM, którzy w zeszłym roku kwit z opłatą dodatkową wypisywali blisko 1,1, tys. razy. W sumie, tylko w 2012 roku łączna kwota "mandatów" wystawionych pasażerom SKM przekroczyła 8,6 mln zł. Jak zapewnia Głuszek - nawet 80 proc. wystawionych "mandatów" jest opłacanych.

Opłata dodatkowa, nałożona na gapowicza przyłapanego w SKM na przestrzeni kilku lat, przebijała kolejne kwotowe progi. W 2011 roku, do lutego 2012 wynosiła 120 zł. Od marca 2012 już 130 zł. Od lutego 2013 r. pasażer przyłapany bez biletu dostaje karę w wysokości 140 zł.

Niektórzy przewoźnicy oceniają, że straty powodowane przez nieuczciwych pasażerów - mimo płacenia przez nich kar - idą w miliony złotych.

- Z naszych badań wynika, że gapowicze stanowią 10 proc. wszystkich pasażerów gdyńskiej komunikacji miejskiej. Roczne przychody ze sprzedaży biletów kształtują się na poziomie około 70 mln zł - wylicza Gromadzki. -Przy teoretycznym założeniu, że wszyscy gapowicze zaczęliby płacić za przejazd, roczne przychody wzrosłyby - w uproszczeniu - o około 7 mln złotych! To jednak wyliczenie teoretyczne, bo np. w warunkach wpuszczania pasażerów do pojazdów tylko przednimi drzwiami i kontroli biletów przez kierowcę, znacząca część dzisiejszych gapowiczów zrezygnowałaby z korzystania z komunikacji miejskiej. Co gorsza, wskutek pogorszenia się warunków podróży (czasu przejazdu), z korzystania z komunikacji miejskiej zrezygnowałaby zapewne również część osób płacących obecnie za przejazd.

Okazuje się jednak, że nie wszystkie miasta mają problem z "dzikimi" pasażerami komunikacji miejskiej.
- U nas zjawisko niepłacenia za przejazd autobusem komunikacji miejskiej jest marginalny. W Malborku bardzo mało osób jeździ bez ważnego biletu - zapewnia Małgorzata Zemlik, dyrektor MZK w Malborku. - Miesięcznie liczba "mandatów" nie przekracza dziesięciu, więc nie mamy z tego tytułu wielkich przychodów.

[email protected]

Możesz wiedzieć więcej!Zarejestruj się i czytaj wybrane artykuły Dziennika Bałtyckiego www.dziennikbaltycki.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki