Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Protest w szkole w Człuchowie. Kurator oświaty nakazuje kontrolę

Piotr Furtak
W sali lekcyjnej znajdującej się w CKU dla młodzieży z ZST brakuje miejsc siedzących w ławkach
W sali lekcyjnej znajdującej się w CKU dla młodzieży z ZST brakuje miejsc siedzących w ławkach Piotr Furtak
Nauczyciele biegają po całym mieście, uczniowie siedzą na podłodze i piszą na kolanie. Taki jest skutek rewolucji oświatowej w Zespole Szkół Technicznych w Człuchowie.

- Dzisiaj czujemy się jak bezdomni - Beata Jońca, nauczycielka matematyki w Zespole Szkół Technicznych w Człuchowie, dosadnie określa sytuację, w jakiej znaleźli się ona, jej koleżanki i koledzy z pracy oraz uczniowie ZST. Inni mówią o wędrówce ludów, o cygańskim życiu i trudno się z tymi określeniami nie zgodzić. Od tygodnia bowiem nauczyciele i uczniowie ZST, szkoły formalnie mieszczącej się przy ulicy Koszalińskiej, muszą się przemieszczać między czterema różnymi budynkami rozrzuconymi na terenie całego Człuchowa. Wprawdzie miasto do największych nie należy, a odległości między szkołami nie przekraczają 1,7 km, ale dla nauczycieli (bo to głównie oni są skazani na wędrowanie) to bardzo duży problem.

Lucyna Sztandera, nauczycielka języka polskiego, we wtorek zajęcia zaczynała o godzinie 8.00 w budynku liceum przy ulicy Kusocińskiego. Drugą lekcję miała w szkole przy Koszalińskiej. Trzecią godzinę - w Agrobiznesie przy Parkowej. Czwarta godzina to znów Koszalińska, piąta - Kusocińskiego, szósta na Koszalińskiej, a siódma na Kusocińskiego. W sumie przez cały dzień nauczycielka musiała pokonać w ten sposób ponad 8 km. Szans na to, aby zdążyła na zajęcia w drugiej szkole, nie ma żadnych, tym bardziej że dzwonki w ZST nie są zsynchronizowane z dzwonkami w pozostałych szkołach.

Sprawcą całego zamieszania jest Aleksander Gappa, starosta człuchowski. W połowie wakacji podjął on decyzję o rewolucji w ZST. O co poszło?

Kilka lat temu w pobliżu Zespołu Szkół Technicznych wybudowano Zespół Szkół Sportowych. W bezpośrednim sąsiedztwie powstały też nowoczesna hala sportowa oraz basen. Szkoła sportowa stała się magnesem przyciągającym uczniów z całego powiatu. Jakiś czas temu okazało się jednak, że w budynku ZSS jest nieco za ciasno. Dlatego też starosta zadecydował o tym, że „sportowcom” udostępniony zostanie parter budynku, w którym się mieści ZST. Uczniowie i nauczyciele próbowali protestować, w końcu jednak ustąpili, tym bardziej że zapewniono ich, iż dwa pozostałe piętra na pewno będą w ich dyspozycji.

Dwa miesiące temu, w środku wakacji, okazało się jednak, że ma być inaczej, a pierwsze piętro ZST zostanie udostępnione szkole sportowej. Zespół Szkół Technicznych miał być natomiast podzielony. Uczniowie zawodówki mieli się przeprowadzić do budynku Wyższej Szkoły Pedagogicznej na Osiedlu Witosa. Na to młodzież i nauczyciele zgodzić się nie zamierzali. Rozpoczęli protest. Młodzi ogłosili okupację szkoły i przez dwa tygodnie siedzieli w niej 24 godziny na dobę.

Czytaj również: W poniedziałek odbyła się nadzwyczajna sesja Rady Powiatu zwołana w sprawie ZST >>>

Do tego doszło blokowanie jednego z największych rond w mieście, głodówka i interwencja ratowników, którzy zabierali ze szkoły jedną z nauczycielek oraz uczennicę... - to wszystko powodowało, że o ZST się mówiło, w związku z czym marszałek wysłał do Człuchowa mediatorów, którzy mieli rozwiązać konflikt.

Czytaj również: Protest w szkole w Człuchowie. Uczennica trafiła do szpitala

Po dwóch tygodniach spędzonych w szkole młodzi ludzie byli już poważnie zmęczeni. Patrycja Ziółkowska, jedna z uczennic, w tym czasie do domu pojechała w sumie tylko na kilka godzin, przede wszystkim po to aby się porządnie umyć. W szkole warunki do tego nie są zbyt komfortowe.

Prawdopodobnie głównie ze względu na zmęczenie młodzież zdecydowała się na kompromis. Podpisano porozumienie, które przez blisko tydzień było utrzymywane w tajemnicy. Poprosił o to starosta Gappa. Dokładnie tydzień temu bomba jednak wybuchła. Aleksander I - jak często określany jest starosta - ogłosił, na czym polega porozumienie, podczas specjalnie zwołanej konferencji prasowej.

- To zemsta starosty - tak komentowali sytuację uczniowie, którzy się również pojawili na konferencji.

Z relacji przedstawicieli ZST, którzy uczestniczyli w podpisaniu porozumienia, uzgodnienia były zupełnie inne niż to, co ogłosił starosta.

- Podejrzewałem, że tak będzie, dlatego przy mediatorach powiedziałem staroście, że opowiada bajki i że mieszkamy w powiecie aleksandrowskim [to nawiązanie do imienia starosty - dop. red.] - mówi Arkadiusz Hrycyszyn, przedstawiciel samorządu uczniowskiego, który uczestniczył w negocjacjach. - Mamy rozbieżność między tym, co mówiono, a tym, co jest. Przez cały czas była mowa o tym, że będzie maksymalne wykorzystanie części sportowej, a klasy, które się nie zmieszczą, przejdą do CKU w Człuchowie. Nagle się okazuje, że chodzi o wszystkie jednostki podlegające powiatowi. Owszem, był taki punkt w porozumieniu, ale starosta mówił, że to tylko dlatego iż nie można wpisać samego CKU do porozumienia.

Centrum Kształcenia Ustawicznego faktycznie jest jednym z nowych miejsc, gdzie od ubiegłego poniedziałku zaczęli się uczyć uczniowie ZST. Problem jednak w tym, że muszą się uczyć również w dwóch innych szkołach ponadgimnazjalnych na terenie miasta.

- Podejrzewamy, że celem takiego działania było rozproszenie uczniów - mówi Aurelia Tauzari, jedna z nauczycielek. - Gdy są w różnych szkołach, trudniej będzie im się zebrać i protestować.

Czytaj również: Człuchów. W salach CKU brakuje miejsc dla uczniów ZST

Aleksander Gappa prosił uczniów o cierpliwość. Twierdził, że od września 2016 roku sytuacja się unormuje. ZST ma zostać rozbudowany. Do tego czasu trzeba jednak nieco się pomęczyć.

- W porozumieniu oraz we wniosku pani dyrektor był wyraźny zapis, że proces dydaktyczny będzie realizowany we wszystkich placówkach oświatowych, których właścicielem jest powiat - w taki sposób Aleksander Gappa odpierał zarzuty młodych ludzi, którzy uważają, że zostali oszukani. - W samym CKU nie ma możliwości, aby wszyscy mogli się pomieścić. Dlatego w uzgodnieniu z dyrektorami dodaliśmy trzy sale w innych szkołach. Rozwiązanie, które znaleźliśmy, jest jedyne możliwe.

Jednym z głównych punktów porozumienia, które miało zakończyć konflikt, jest optymalne wykorzystanie sal lekcyjnych w budynku przy Koszalińskiej. Przez tydzień dla uczniów ZST nie udało się wygospodarować nawet jednej dodatkowej klasy. Jedna sala ma zostać im udostępniona w poniedziałek. Tak przynajmniej poinformowała nas Małgorzata Gostomczyk, dyrektor szkoły sportowej.

- Wszystkie sale, które byłam w stanie wygospodarować, oddałam już wcześniej na potrzeby Zespołu Szkół Technicznych - mówi dyr. Gostomczyk. - Od poniedziałku udostępniona ZST będzie sala numer 101. Przez cały sierpień wszyscy nasi nauczyciele pracowali, aby się przygotować do nowego roku szkolnego. Tymczasem przez cały czas słyszymy komentarze, że jesteśmy „złodziejami szkoły”. Nikt nikomu szkoły nie kradł. My po prostu wykonujemy swoje obowiązki. Wszystko zależy od starosty. Będę pracowała tam, gdzie on będzie kazał mi pracować.

Niestety, mimo podzielenia ZST na cztery części trudno mówić o tym, aby wszystko funkcjonowało jak w zegarku.

Niezsynchronizowane dzwonki, zbyt małe sale... - to tylko część problemów, z jakimi muszą sobie radzić nauczyciele i uczniowie z ZST.

Maria Marcinowska, dyrektor szkoły, twierdzi, że wszystko się działo zbyt szybko. Jej zdaniem, na unormowanie sytuacji potrzeba trochę czasu. Zbliża się jednak koniec września, uczniowie mają za sobą miesiąc „nauki”. Trudno, aby w skrajnie trudnych warunkach byli w stanie opanować materiał w wystarczającym stopniu.

Dlatego też wysłaliśmy kilka pytań pod adresem Kuratorium Oświaty w Gdańsku. O co pytaliśmy?

1. Czy normalne jest to, że klasa licząca 32 uczniów musi się uczyć w sali lekcyjnej liczącej 23 miejsca siedzące (jedno dla nauczyciela)?

2. Czy zdaniem pani kurator, proces dydaktyczny można normalnie realizować w sytuacji, gdy zajęcia odbywają się w czterech oddalonych od siebie miejscach, a dzwonki na przerwy i lekcje nie są zsynchronizowane?

3. Czy można uznać za „zaliczoną” lekcję, która się rozpoczyna z półgodzinnym opóźnieniem, ponieważ nauczyciele nie zdążyli dotrzeć na zajęcia?

Po dwóch dniach oczekiwania otrzymaliśmy odpowiedź, którą trudno uznać za satysfakcjonującą.

„Szanowny Panie Redaktorze, odpowiadając na Pańskie zapytania dotyczące Zespołu Szkół Technicznych w Człuchowie, uprzejmie informuję, że w związku ze zmianami organizacyjnymi w prowadzeniu zajęć dla uczniów szkół zespołu wynikającymi z zapisów zamieszczonych w porozumieniu zawartym w dniu 16 września 2015 r. Pomorski Kurator Oświaty zaplanował podjęcie działań z zakresu nadzoru pedagogicznego zmierzających do sprawdzenia organizacji zajęć zgodnie z obowiązującymi przepisami oświatowymi. Docierające w ostatnich dniach niepokojące informacje spowodowały, że w bieżącym tygodniu rozpoczęto czynności kontrolne, których wyniki znane będą w terminie określonym stosownymi procedurami i wówczas możliwe będzie udzielenie pełnej odpowiedzi” - czytamy w informacji podpisanej przez Gabrielę Albertin, pomorskiego wicekuratora oświaty.

W poniedziałek odbyła się nadzwyczajna sesja Rady Powiatu zwołana w sprawie ZST >>>

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki