Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie sposób go nie polubić

Jarosław Zalesiński
Obraz "Popiełuszko. Wolność jest w nas" już od piątku w kinach
Obraz "Popiełuszko. Wolność jest w nas" już od piątku w kinach Kino Świat
To jeden z najbardziej oczekiwanych polskich filmów roku. W piątek na ekrany kin wchodzi film "Popiełuszko. Wolność jest w nas". Czy dzieło Rafała Wieczyńskiego, reżysera debiutanta, jest na miarę tych oczekiwań? W przedstawianiu postaci księdza Jerzego - ostatecznie tak. Gorzej wypada tło, na jakim pokazywany był ksiądz Popiełuszko

Problem pojawia się już w samym sposobie opowiadania historii życia księdza Jerzego. Akcja zaczyna się na Podlasiu, gdy Popiełuszko jako mały dzieciak jest świadkiem polowań, jakie na akowców urządzają w lasach enkawudziści i ubecy. Po chwili mamy cięcie i przenosimy się do Bartoszyc, gdzie Popiełuszko, już jako kleryk, odbywał służbę wojskową. Cięcie i wkraczamy w lata osiemdziesiąte, które wypełniają dalsze dwie godziny filmu. Ułożenie wstępu z kilku scenek jest jeszcze zrozumiałe. Gorzej, że ta sama metoda sklejania historii z oderwanych obrazków trwa przez większą część filmu. Często prawie słyszy się klaps, rozdzielający je od siebie, a emocje z jednej sceny nie przenoszą się na kolejną.

Jeszcze gorzej wyglądają poruszające się na tym tle postaci. Są proste, czytelne, niestety aż naiwne. Prawie jak z nieocenionego elementarza Falskiego. "To jest zomowiec. Zomowiec ma pałkę. A to jest pani prokurator. Pani prokurator jest bardzo zła. A to jest robotnik. Robotnik ma kask. Robotnik jest bardzo dobry". Czytankowość wielu postaci jest największą słabością filmu (szczęśliwie obroniła się przed nią np. Joanna Szczepkowska).

Na wyrost budowane też były zapowiedzi, że "Popiełuszko" zrobiony jest z rozmachem, odpowiadającym temu, co dziś widz może obejrzeć w kinie. Tak nie jest. Przejazd przed kamerą dwóch czołgów stanu wojennego nie czyni. O wiele lepiej wypada w filmie np. półżartem sfilmowana historia pościgu milicyjnego fiata 125p za poczciwą syrenką.

A jednak "Popiełuszko. Wolność jest w nas" broni się na ekranie - dzięki roli Adama Woronowicza. Poza fizycznym podobieństwem, Woronowicz wniósł do filmu - takie odnosi się nieodparte wrażenie - podobieństwo wewnętrzne. Jego ksiądz Jerzy jest kruchym, delikatnym chłopakiem, ujmującym swoją delikatnością, pod którą kryje się jednak niezłomna wola. Bywa przedstawiany z humorem, jak w przezabawnej scenie, gdy przed lustrem sprawdza, jak by Popiełuszko wyglądał z zadartym nosem jako Kościuszko.

Nie jest pozbawiony drobnych słabostek, choćby próżności. Nie sposób go nie polubić. Nietrudno się z nim zidentyfikować. Mogę sobie wyobrazić, że uczniowie, których niedługo prowadzać się będzie do kin w ramach rekolekcji, będą chcieli nosić potem szaliki a la Woronowicz.

Żałuję, że tak rzadko reżyser daje nam możliwość zajrzenia głębiej w duszę księdza Jerzego, że zazwyczaj pokazywany jest wśród ludzi, a nie w chwilach samotności. W tych kilku momentach jest najprawdziwszy, w nich widać, jak dojrzewał do męczeństwa. Kiedy w końcówce oglądamy lakoniczną, ale przejmującą sekwencję mordu, nie sposób, by emocje nie chwyciły nas w tym momencie za gardło. Delikatność tego człowieka tym ostrzej pokazuje brutalność i bezsensowność dokonanego na nim zabójstwa.

Potem jednak ekran się rozjaśnia i głos Jana Pawła II uspokaja nas, że męczeństwo księdza Jerzego nie poszło na marne. To prawda, ale w ten sposób znów wracamy do czytanki. Tak jakby Wieczyński nie miał pewności, czy swoim filmem oddał wielkość postaci księdza Popiełuszki i odwołał się do pomocy papieża.

W pełni tej wielkości Wieczyński nie oddał. Ale też jej księdzu Popiełuszce nie ujął.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki