18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Fizyk, który pomaga leczyć. Antoniego Nowakowskiego portret w podczerwieni [ZDJĘCIA]

Barbara Szczepuła
Dziś już nie można sobie wyobrazić medycyny bez elektroniki - mówi profesor Antoni Nowakowski
Dziś już nie można sobie wyobrazić medycyny bez elektroniki - mówi profesor Antoni Nowakowski Marek Ponikowski
O fascynacjach naukowych (i nie tylko) profesora Antoniego Nowakowskiego z Politechniki Gdańskiej pisze Barbara Szczepuła.

Bohatera tego reportażu poznałam w tańcu. Za sprawą kotylionów, podczas balu na Politechnice Gdańskiej. Profesor Antoni Nowakowski wylosował nazwisko Roberta Altmana, a ja - komedię romantyczną tego reżysera "Idealna para". Zatańczyliśmy, i tak od słowa do słowa…

***

Pracę na politechnice załatwił sobie w 10 minut. Przyjechał z Warszawy do Gdańska, by się spotkać z narzeczoną, i w drodze na randkę postanowił odwiedzić uczelnię, na której przed wojną studiowali jego trzej wujowie. Tadeusz Śmidowicz zdobył tu dyplom inżyniera hydrotechnika, Zbigniew uczył się na Wydziale Architektury, a Bogdan - lotnictwa. Dwaj młodsi nie zdążyli skończyć studiów. W 1938 roku w Technische Hochschule nie było już miejsca dla Polaków…

We wrześniu'39 Zbigniew walczy z Niemcami na Kępie Oksywskiej. Po kapitulacji przemyka się do Gdyni, przebiera się w cywilne ubranie i idzie do komendantury miasta. Tam w doskonałej niemczyźnie wyjaśnia, że urodził się w Hamburgu - co jest zgodne z prawdą, że studiował w Technische Hochschule we Freie Stadt Danzig, a teraz chciałby dołączyć do rodziny, która przebywa w Zakopanem (jego brat Bogdan ożenił się z góralką). Komendant wydaje mu przepustkę upoważniającą do kupna biletu kolejowego...

Obaj bracia przedostają się przez zieloną granicę na Zachód. Zbigniew będzie walczył pod Monte Cassino, Bogdan zostanie pilotem myśliwca w Dywizjonie 315. Wykona 238 lotów na spitfire'ach i mustangach, w tym 63 loty bojowe nad Francją, Belgią, Holandią, Niemcami i Morzem Północnym. Zbigniew ożeni się ze Szkotką i w przeciwieństwie do Bogdana - nigdy nie wróci do kraju. Ich starszy brat, Tadeusz, który po studiach w Technische Hochschule zamieszkał w Warszawie, będzie walczył w powstaniu i straci w nim syna. Ojciec Antoniego, Jan Nowakowski, prawnik, powstaniec wielkopolski, major AK, po wysiedleniu rodziny z Poznania i utracie w tułaczce syna, wojnę przeżyje w Krakowie…

Ot, polskie losy - wzdycha Antoni, zbliżając się do politechniki. Jest rok 1967, dyplom Politechniki Warszawskiej ma już niemal w kieszeni, szuka swego miejsca pod słońcem. Ania, w której jest zakochany i z którą chce się ożenić, studiuje medycynę w Gdańsku, więc zastanawia się, czy nie zakotwiczyć się właśnie tutaj.

Przypomina sobie dziadka, Jana Śmidowicza, który budował Gdynię. Dziadek, Wielkopolanin, był inżynierem hydrotechnikiem, na początku wieku pracował w duńskiej firmie, budując porty w Sasnitz i w Hamburgu, ale gdy tylko Polska odzyskała niepodległość, wrócił do kraju i osiadł w Gdyni. Najpierw zatrudnił się w przedsiębiorstwie państwowym, a w 1930 roku otworzył własną firmę hydrotechniczną. Nosiła nazwę Jan Śmidowicz Przedsiębiorstwo Robót Inżynierskich. Budował port wojenny, magazyny, linię kolejową Gdynia - Kokoszki, omijającą Wolne Miasto Gdańsk, dworzec w Gdyni wraz z peronami, tunelami i drogami dojazdowymi, molo skweru Kościuszki jest posadowione na skrzyniach kesonowych jego patentu.

Po drugiej wojnie światowej inżynier Śmidowicz wrócił do Gdyni i postawił firmę na nogi. Zlecenia płynęły drzwiami i oknami. Odbudowywał nabrzeża w Gdyni i Gdańsku, most na Chylonce, budował nowe ujęcia wody. W 1946 roku otrzymał Złoty Krzyż Zasługi.

- Pamiętam tę bramę z wczesnego dzieciństwa. To był początek moich kontaktów z Politechniką Gdańską - uśmiecha się w duchu Antoni, wchodząc na teren uczelni.

Dziadek zabrał go tu kiedyś swoim czarnym, przedwojennym oplem. Jechał wówczas do architekta, doktora Mazalona, którego znał jeszcze sprzed wojny. Gdy wysiadł z auta, szofer posadził czteroletniego Antka za kierownicą, żeby się nie nudził. Sam usiadł obok i zasnął. Chłopiec szarpał wszystkie przyciski i dźwignie, aż wreszcie zwolnił hamulec ręczny. Auto zaczęło się staczać i stuknęło w stojący przed nim samochód. Kierowca obudził się z krzykiem, a mały tak się wystraszył, że przez jakiś czas kraksa samochodowa śniła mu się co noc.

Firma dziadka, zatrudniająca 800 osób, była łakomym kąskiem i wkrótce została znacjonalizowana. Przez lata funkcjonowała jako Hydroster.

***

Wnuk Jana Śmidowicza rozgląda się, szukając Wydziału Elektroniki. Budynek wprawdzie niepozorny, wstydliwie schowany za gmachem Wydziału Elektrycznego, ale nie szkodzi. Snuje się po korytarzach, czyta nazwy katedr na tabliczkach przytwierdzonych do drzwi gabinetów.

Na drugim piętrze mieści się Katedra Miernictwa i Elementów Elektronicznych. Po prawej laboratorium, dalej duży, zagracony pokój, gdzie siedzi jakiś mężczyzna. Nowakowski pyta go, czy nie pracują nad detekcją promieniowania podczerwonego, bo poszukuje do swojego dyplomu z elektromedycyny takiego detektora.

Po 10 minutach doktor Romuald Zielonko proponuje mu etat nauczyciela akademickiego. Przedstawia Antoniego kierownikowi katedry, docentowi Romanowi Zimmermannowi. Docent ogląda indeks Nowakowskiego, z którego wynika, że to jeden z lepszych studentów na Wydziale Elektroniki Politechniki Warszawskiej. Młody człowiek spadł mu po prostu z nieba, bo docent zainteresował się właśnie podczerwienią i zastosowaniem techniki w medycynie. Już rozpoczął zbieranie materiałów do książki na ten temat.

***

Elektromedycyna to było to, co Antka Nowakowskiego naprawdę pasjonowało. Dlatego wybrał Politechnikę Warszawską, gdzie ta specjalizacja prowadzona była już od 1946 roku. Były to pierwsze na świecie studia wyższe inżynierii biomedycznej, a drugą instytucją, która podjęła kształcenie w tej dziedzinie trzy miesiące później, był Imperial College w Londynie!

Podczerwienią zainteresował się w 1965 roku, gdy w piśmie "Ameryka" przeczytał tekst o udanych próbach zaadaptowania do badań medycznych wojskowej kamery pracującej w podczerwieni. Postanowił sprawdzić, czy możliwe jest skonstruowanie podobnej kamery w Polsce. W ramach pracy dyplomowej pracował nad termografem medycznym, pod kierunkiem profesora Juliusza Kellera.

***

Dziś Antoni Nowakowski jest profesorem Politechniki Gdańskiej, kierownikiem Katedry Inżynierii Biomedycznej. Inżynieria biomedyczna to jeden z najszybciej rozwijających się kierunków nauki i techniki, decydujący w ostatnich dziesięcioleciach o największych sukcesach w rozwoju nauk medycznych.

Zespół pracujący pod kierunkiem profesora Nowakowskiego ma niemałe osiągnięcia. Naukowcy z tej katedry opracowali m.in. nieinwazyjną technikę diagnostyczną pozwalającą wykorzystać tomografię termiczną do szybkiej oceny głębokości oparzeń, stanu zaawansowania tkanki nowotworowej, obszarów niedokrwienia mięśnia sercowego, jakości narządów do przeszczepu, czy do oceny narządu przed, w czasie i po interwencji chirurgicznej. Od ponad 20 lat współpracują na bieżąco z lekarzami z Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego, a w szczególności z kardiologami i specjalistami od oparzeń, co umożliwia szybkie zastosowanie nowatorskich pomysłów inżynierów w leczeniu chorych.

- Dziś już nie można wyobrazić sobie medycyny bez elektroniki - profesor pokazuje mi w swoim laptopie zarejestrowany kamerą termowizyjną zabieg wszczepienia bypassów z, a także bez zatrzymania akcji serca. Wyjaśnia, co daje użycie tej kamery, ale proszę, by nie wchodził zbyt głęboko w szczegóły, bo z moją nikłą wiedzą medyczną i techniczną mogę przekazać tylko to, co widzę. A na ekranie widzę, że krew zaraz po przeszczepie zaczyna płynąć nową arterią. I to jest istota sprawy. Bez asysty kamery lekarz nie byłby w stanie na bieżąco śledzić wyników operacji.

Obecnie naukowcy z Katedry Inżynierii Biomedycznej pod kierunkiem prof. Jerzego Wtorka, zastępcy kierownika katedry, realizują duży projekt; jest to system komputerowy Domestic, który najogólniej mówiąc - polega na monitorowaniu istotnych parametrów organizmu osób starszych i niepełnosprawnych przebywających samotnie w domu. Czujniki wbudowane w różne przedmioty codziennego użytku informują też o aktywności chorego, co zapewnia mu bezpieczeństwo i niezależność od innych.

***

Gdy skończył się komunizm, pierwszym wybranym demokratycznie rektorem Politechniki Gdańskiej został profesor Edmund Wittbrodt. Wśród kandydatów na prorektorów, których zaproponował kolegium elektorskiemu, znalazł się profesor Nowakowski. - Znaliście się wcześniej? - pytam profesora Wittbrodta. - Zbierałem informacje o osobach z różnych wydziałów, także oczywiście z elektroniki, i uznałem, że Antoni Nowakowski będzie osobą właściwą - wyjaśnia.

- O tym, że pojawiła się kandydatura Antka, dowiedzieliśmy się od sąsiadów - opowiada mi Anna Nowakowska. Nowakowscy mieszkają na "profesorskim" osiedlu w Oliwie, gdzie nawet patronami ulic zabudowanych szeregowymi domami są zasłużeni profesorowie Politechniki Gdańskiej.

Domki są nieduże, a ogródki mikroskopijne, jak chustka do nosa. Nawet nie wychodząc z domu i nie podnosząc głosu, można gwarzyć z sąsiadami. Wystarczy stanąć na tarasie… A wtedy czas był bardzo gorący, Polacy zaczynali uczyć się demokracji, więc sąsiedzkie dyskusje bywały wyjątkowo ożywione.

Największym osiągnięciem profesora Nowakowskiego na stanowisku prorektora było stworzenie międzyuczelnianej sieci komputerowej, tzw. TASK. Jak politechnika mogła funkcjonować bez sieci komputerowej? - mogliby zdziwić się dzisiejsi studenci. Ano właśnie, na początku lat 90. profesor Nowakowski zaczynał od zera.

- To człowiek spokojny, otwarty na argumenty - chwali swojego byłego zastępcę profesor Edmund Wittbrodt. - Te cechy charakteru ułatwiły mu bez wątpienia zadanie, bo nie było łatwo.

Cztery uczelnie podpisały w 1991 roku deklarację utworzenia sieci, ale wszystkie (Politechnika Gdańska, Uniwersytet Gdański, Akademia Medyczna i AWF) były biedne jak myszy kościelne, więc sprawa wydawała się beznadziejna. Okazało się jednak, że szefem Polskiej Telewizji Kablowej jest inżynier Leszek Ekiert, absolwent politechniki, wciąż z nią związany przez żonę Teresę, która wówczas była adiunktem na Wydziale Elektroniki.

PTK była pionierem w Polsce, zainicjowała rozwój telewizji kablowej, oferując swoje usługi w technologii światłowodowej. Ze względów promocyjnych była gotowa na współpracę ze środowiskiem naukowym. Mogli udostępnić światłowody, aż cztery nitki na trasie centrum Gdańska - Gdynia. Potrzebna była jeszcze zgoda właściciela kanalizacji telekomunikacyjnej, szczęśliwie dyrektorem Pomorskiego Okręgu Telekomunikacji Polskiej był inżynier Roman Lica, były student profesora Nowakowskiego, który zgodził się podpisać trójstronną umowę o współpracy. Za darmo, co już było cudem po prostu.

Profesor Nowakowski w rewanżu zobowiązał się, że uczelnie stworzą materiały dla telewizji edukacyjnej, bo to dało się zrobić wspólnymi siłami uczelni. I w ten sposób w 1993 roku mieli już w Gdańsku największą regionalną sieć światłowodową w Polsce! W całym kraju - dodajmy - było wtedy zaledwie 6 tys. komputerów podłączonych do sieci. W imieniu Trójmiejskiej Akademickiej Sieci Komputerowej rektorzy podpisali umowę na łączność z innymi ośrodkami akademickimi w Polsce i z siecią krajową, czyli NASK.

Parę dni później profesor Nowakowski włącza komputer i oczom nie wierzy: przyszedł e-mail od jego kolegi, profesora Wilamowskiego ze Stanów Zjednoczonych! - Z wrażenia po prostu mnie zatkało - mówi dziś - skąd Maciek wiedział, że mój komputer dołączono do sieci? Przecież sam jej jeszcze nie użyłem! Nie miał czasu na odpowiedź, więc wyłączył komputer i poszedł do domu, stale myśląc o tym liście. Wraca następnego ranka, włącza komputer - list nadal jest, więc tym razem odpisuje. Nie minęło 10 minut, a profesor Wilamowski przysyła kolejny e-mail. Wtedy dopiero Antoni Nowakowski uwierzył, że się udało! Sieć działa!

Sieć akademicka jest przedsięwzięciem niekomercyjnym, ale z miejsca znaleźli się ludzie, którzy zwęszyli w tym biznes i chcieli ją przechwycić. Krajowa Izba Gospodarcza przede wszystkim. Środowisko akademickie się nie dało. Powołane konsorcjum Pionier, z radą składającą się z przedstawicieli 21 ośrodków akademickich, jednogłośnie zaprotestowało. To już była siła zdolna zablokować zapędy nie tylko KIG.

- Ale ten Nowakowski musiał się na tym obłowić - snuli domysły zawistnicy, choć robił wszystko w ramach obowiązków prorektorskich, a potem, społecznie, jako przewodniczący Rady Użytkowników CI TASK. Postawił wówczas zadanie: do 2000 roku każdy naukowiec będzie miał dostęp do sieci. Potrzebne do tego centrum informatyczne utworzono na Politechnice Gdańskiej w 1995 roku. Wtedy też wreszcie CI TASK otrzymało dofinansowanie i naukowcy polscy zyskali dostęp do największych osiągnięć nauki w całym świecie.

Dopiero od 1995 roku? No tak, dziś żyje całe pokolenie, które już od kołyski łączyło się przez internet ze światem, i dziwi się, że kiedyś ten świat był zamknięty. Nie tylko z powodu braku sieci zresztą.

Następnym problemem był wybór komputera dla politechniki. Rywalizowały dwie firmy z Krzemowej Doliny, ale nim na uczelni podjęto decyzję, obie splajtowały. Wreszcie kupiono wówczas potężny komputer IBM SP-2.

- W roku 1998 - kontynuuje profesor - znaleźliśmy się na prestiżowej Top-liście Dongarra, grupującej 500 największych systemów komputerowych na świecie. Sklasyfikowano nas na zaszczytnym 477 miejscu!

***

Profesor znowu otwiera laptop (a może go w ogóle nie wyłączał?) i wraca do swojej podczerwieni, która nadal pasjonuje go tak samo jak wówczas, gdy miał lat dwadzieścia kilka i zaczynał pracę na politechnice. Mówi o aktywnej termografii dynamicznej w medycynie, w której są światowymi pionierami. Na ekranie pojawiają się kolorowe plamy przypominające laikowi raczej malarstwo fowistów, może Henri Matisse'a albo Georgesa Braque'a, ale oczywiście nie mówię tego profesorowi, staram się uchwycić sens wywodu. Pytam potem panią Annę, czy rozumie, co mąż mówi. - Nie wszystko - śmieje się. - W psychiatrii podczerwieni się nie używa.

- Trzeba robić to, co człowiekowi sprawia przyjemność - kończy profesor, cytując nieżyjącego już profesora Olgierda Narkiewicza, z którego żoną, Mirosławą, profesorem kardiochirurgii, blisko współpracował. - I ja mam właśnie to szczęście - robię to, co lubię.

***

3 maja profesor Antoni Nowakowski zostanie odznaczony przez prezydenta Komorowskiego. Uroczystość odbędzie się na Zamku Królewskim. Jakie to będzie odznaczenie? Kancelaria Prezydenta takich informacji nie udziela.

I jeszcze jedno: ulica prowadząca do Portu Wojennego w Gdyni Oksywiu nosi dziś imię dziadka profesora, inżyniera Jana Śmidowicza.

[email protected]

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Fizyk, który pomaga leczyć. Antoniego Nowakowskiego portret w podczerwieni [ZDJĘCIA] - Dziennik Bałtycki

Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki