Elektrownia atomowa na Pomorzu: Program jądrowy tkwi w marazmie. Dlaczego?

Zdziwienie na trwającym Ogólnopolskim Szczycie Energetycznym w Gdańsku wywołała wiadomość, że PGE Polska Grupa Energetyczna - państwowa spółka odpowiedzialna za doprowadzenie do zbudowania w Polsce elektrowni jądrowej, chce wchłonąć swą "córkę" - czyli jednostkę zależną - spółkę PGE Energia Jądrowa, odpowiedzialną za pośrednictwem PGE EJ1 za przygotowanie procesu inwestycyjnego oraz budowę elektrowni jądrowej. Jeżeli rzeczywiście tak się stanie, będzie to niemal powrót do punktu wyjścia polskiego programu jądrowego.

- Nie wiem, dlaczego takie są zamierzenia, nie potrafię tego zinterpretować - powiedział Janusz Steinhoff, wicepremier w rządzie premiera Jerzego Buzka i minister gospodarki, uczestniczący we wczorajszych obradach Ogólnopolskiego Szczytu Energetycznego w Gdańsku. - Byłoby to uzasadnione, jeśli z rachunku ekonomicznego wynika, że koszty funkcjonowania spółki zostaną zredukowane. Mam nadzieję, że nie jest to sygnał o wycofaniu się z zamiarów budowy elektrowni jądrowej.

PGE zamiar wchłonięcia PGE EJ tłumaczy uproszczeniem struktury kapitałowej, ograniczeniem kosztów i efektywniejszym zarządzaniem programem jądrowym z centrali.

O tym, że rząd z tego nie rezygnuje z energii jądrowej, zapewniali wczoraj, podczas posiedzenia Wojewódzkiej Rady ds. Bezpieczeństwa Energetycznego, zarówno Hanna Trojanowska - wiceminister gospodarki, jak i Aleksander Grad - prezes spółki PGE Energia Jądrowa. Niestety, są opóźnienia w realizacji programu jądrowego. To psuje szyki w układaniu planów rozwoju naszego regionu.

- Zadawałem pani minister pytanie dotyczące realizacji rządowego programu nuklearnego - powiedział nam Mieczysław Struk, marszałek województwa pomorskiego. - Pani minister odpowiedziała, że są potrzebne decyzje polityczne. Poinformowała również, że jest sposób finansowania takiego programu. Uważam jednak, że niezbędne są większa determinacja i podjęcie konkretnych działań. Zadeklarowałem, że możliwe jest uzyskanie daleko idącej pomocy ze strony samorządów zainteresowanych tą inwestycją - w dialogu z lokalnymi społecznościami. Formą nacisku na rząd, by jak najwcześniej podjął ostateczną decyzję w sprawie realizacji programu, była dyskusja podczas posiedzenia Wojewódzkiej Rady ds. Bezpieczeństwa Energetycznego w Pomorskiem. Wejście w fazę konkretnych działań - a tego nie widzimy - w realizacji polskiego programu nuklearnego jest dla nas bardzo ważne w związku z przygotowywaniem regionalnego programu operacyjnego na lata 2014-2020, czyli planu wydawania unijnych dotacji.

Stan realizacji programu budowy elektrowni jądrowej nie podoba się też ekspertom. Przypomnijmy, że wybrano trzy miejsca pod ten obiekt: Gąski w województwie zachodniopomorskim, Lubiatowo w gminie Choczewo i teren nad Jeziorem Żarnowieckim (gmina Krokowa - Gniewino), w pobliżu pozostałości jądrówki, z której stawiania zrezygnowaliśmy w ubiegłym wieku.
- Albo wcale nie powstanie, albo w innym miejscu - usłyszeliśmy od Andrzeja K. Jędrzejczaka, członka zespołu ekspertów ds. budowy elektrowni jądrowej, powołanego na Politechnice Gdańskiej. - Nad Jeziorem Żarnowieckim jest za mało miejsca, ale też wody w tym zbiorniku, potrzebnej do chłodzenia. Nawet w przypadku zastosowania chłodni kominowych będzie jej niedostatek. Jeżeli chodzi o Lubiatowo, to będą kłopoty z budową rurociągu przez wydmę (pielęgnowaną, umacnianą przez około 300 lat), rurociągu, którym ma być pobierana woda morska do chłodzenia. Nie da się zbudować rurociągu pod wydmą, gdyż grunt jest tam niestabilny. Moim zdaniem, miejsce budowy elektrowni jądrowej trzeba by przenieść w Lubiatowie nieco na zachód, w kierunku Słajszewa - mówi ekspert Andrzej K. Jędrzejczak.