- W ciągu ostatnich lat, pod kierownictwem obecnego szefa dr. Mirosława Golona, zatrudnienie wzrosło o kilkadziesiąt osób - twierdzi jeden z naszych rozmówców. - Wyraźnie przeinwestowano w etatach. Wśród nowych pracowników znalazł się m.in. katecheta, który w podaniu o pracę napisał, że instytutowi "przyda się każda para oczu", i osoba przedstawiająca się jako "specjalista od spraw cyrkowych" po archiwistyce.
Ekipę wymieniano na różnych szczeblach, począwszy od sprzątaczki.
Jednak wśród tych, którzy odeszli, odchodzą lub mają odejść (niektórzy "na własną prośbę"), niewielu jest ludzi z ostatniego naboru. To przeważnie stara kadra z wieloletnim stażem - historycy, pracownicy archiwum, administracji i ochrony. Tych ostatnich ma zastąpić aparatura alarmowa. A co z pozostałymi?
- Odchodzi np. inspektor, który pracował nienagannie przez 9 lat - tłumaczy proszący o niepodawanie nazwiska pracownik IPN. - Teraz firma jeszcze zapłaci mu z 9 tysięcy złotych trzymiesięcznej odprawy. I jakie tu oszczędności, skoro pozostawiono w pracy ludzi zatrudnionych na czas określony, którym odprawy nie przysługują?
W gdańskim IPN nie pracują już od dawna historycy o znanych nazwiskach. Ostatnim głośnym pożegnaniem była rezygnacja Sławomira Cenckiewicza, który - jak twierdził - chciał w ten sposób zaprotestować przeciw okrojeniu budżetu IPN. Wcześniej, w atmosferze konfliktu z Cenckiewiczem, odszedł dr Piotr Niwiński, uczeń prof. Tomasza Strzembosza, znawca historii Armii Krajowej. W IPN nie pracuje już także dr Janusz Marszalec, który ostatecznie wszedł w skład zespołu tworzącego koncepcję Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku.
Obecnie z pracą badawczą na rzecz instytutu żegna się dr Piotr Semków, badający wcześniej m.in. losy uciekinierów z Polski w latach 1945-1956. - Odchodzi na własną prośbę, ale nie miał innego wyjścia - opowiada nasz rozmówca. - Przycisnęli go. To i tak mniej bolesna opcja niż to, co spotkało zdolnego historyka z Biura Edukacji Publicznej delegatury w Bydgoszczy. Oskarżono go ni mniej ni więcej tylko o... wyrwanie i kradzież kartek, będących własnością IPN.
Pracownicy instytutu - byli i obecni, odmawiają zgody na podanie nazwisk w gazecie. Jeden z nich stwierdza bez ogródek: - Atmosfera stała się nieznośna i nieważne jest, kto co zrobił, ale kto z kim trzyma. Czasami zastanawiam się, czy materiały, nad którymi pracujemy, nie są "zaraźliwe". Powielamy metody pracy firmy, z której przejęliśmy archiwa.
O tym, jak ciężko jest występować z otwartą przyłbicą przeciw IPN, przekonała się Małgorzata G., była główna księgowa gdańskiego oddziału. W październiku 2007 r. Małgorzata G. została zwolniona ze względu na "utratę zaufania" dyrekcji, chociaż kontrola finansowa i audyt zewnętrzny, przeprowadzone w tym czasie w oddziale IPN, wykazały, że księgowość była prowadzona wzorowo.
Wspierana przez Ogólnopolskie Stowarzyszenie Antymobbingowe G. wystąpiła do sądu o przywrócenie jej do pracy i odszkodowanie za mobbing.
Wówczas dyrektor IPN złożył w prokuraturze zawiadomienie, że księgowa zdradziła przed sądem pracy tajemnicę służbową, składając tam dokumenty z pracy w IPN. Prokurator zdecydował się na umorzenie sprawy. Całą historię opisaliśmy na podstawie relacji osób trzecich, w tym m.in. przedstawicielki organizacji walczącej z mobbingiem oraz pani prokurator w tekście"Mobbing w gdańskim oddziale IPN" .
IPN nie zrezygnował - po publikacji w "Polsce Dzienniku Bałtyckim", zawiadomił prokuraturę, że Małgorzata G. tym razem udostępniła dokumenty dziennikarzom. Sprawą pani G. zainteresowała się Helsińska Fundacja Praw Człowieka, która zdecydowała o przydzieleniu obserwatora, pilotującego przebieg procesu. Najbliższe posiedzenie sądu wyznaczono na 23 lutego.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?