Chodziło o osoby, dla których nie zorganizowano zastępczego autobusu, więc zmuszone były wracać ze Słupska na własną rękę. Prezes PKS tłumaczy z kolei, że według obsługi dworca w Słupsku nikt nie czekał na ten autobus, więc nie było potrzeby organizowania komunikacji zastępczej.
Teraz prezes Adam Treder chce wyrzucić z pracy dyżurnego. Jego zdaniem, zasłużył na taką karę, bo publicznie pomówił firmę, a ponadto, udzielając takiej informacji, skłamał.
- Pan Pruszak nie posiada żadnego upoważnienia zarządu spółki do kontaktowania się w jej imieniu z mediami i podawania jakichkolwiek informacji na temat bieżącej sytuacji przedsiębiorstwa - twierdzi prezes. - Podawanie w części nieprawdziwych informacji oraz publiczne pomówienie swojego przełożonego jest działaniem na szkodę pracodawcy, bo tworzy złą opinię o spółce i stanowi naruszenie obowiązujących u pracodawcy zasad współżycia społecznego - wyjaśnia Treder.
Dyżurny ruchu ma problemy z sercem. Jego stan gwałtowanie się pogorszył i trafił do szpitala. Gdy się wykuruje, prezes będzie miał nie lada orzech do zgryzienia, bo zwolnienie Pruszaka nie będzie łatwe. Jest on przewodniczącym komisji zakładowej NSZZ Solidarność pracowników w firmie.
- Jako związkowiec jest objęty ochroną - podkreśla Janusz Tenderenda, wiceprzewodniczący związku. - Będąc dyspozytorem i udzielając informacji prasie przedstawił zaistniały fakt. Nie wpłynęło to na szkodę przedsiębiorstwa.
Według Tenderendy, to prezes łamie zasady współżycia społecznego. - Wiedząc, że Pruszak ma za sobą zawał serca, swoimi oskarżeniami jeszcze bardziej pogorszył jego stan zdrowia - oburza się wiceprzewodniczący. - Ten człowiek nie jest niczemu winien. Działał w dobrej wierze.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?