Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Samorządowcy z Helu jadą walczyć o szpital

K.Miśdzioł, R.Kościelniak
Helscy samorządowcy ruszają dzisiaj do Warszawy. Od ponad dwóch miesięcy nie mogą się doczekać jakiejkolwiek odpowiedzi z Ministerstwa Obrony Narodowej w sprawie przyszłości swojego wojskowego szpitala, postanowili zatem szukać pomocy w stolicy.

- My nie mamy w ogóle pojęcia, jakie są plany wojska wobec naszego miasta - tłumaczy Marek Dykta, sekretarz miasta w helskim magistracie. - Ciekawe, czy osoba z taką wiedzą znajduje się w resorcie obrony.

Przypomnijmy: jesienią ujawniliśmy na łamach "Polski Dziennika Bałtyckiego", że MON zamierza pozbyć się 115 Szpitala Wojskowego z Przychodnią, jedynego na terenie Półwyspu Helskiego. Korzysta z niego również prezydent RP, goszcząc w swej helskiej rezydencji.

Pani dyrektor helskiej placówki otrzymała z MON polecenie, aby nie rozpoczynać żadnych nowych inwestycji (finansuje je ministerstwo). Pod znakiem zapytania stanęły także rozpoczęte już remonty, na które zaczęło brakować pieniędzy.

Po wielu dniach udało nam się z MON uzyskać informację, że helski szpital ma zostać przekazany samorządowi. Nie wiadomo tylko jakiemu: wojewódzkiemu czy gminnemu?
Burmistrz Jarosław Pałkowski w listopadzie wysłał więc pismo do ministra obrony narodowej z prośbą o informacje, jaka będzie przyszłość lecznicy na półwyspie.

- Nie dostaliśmy żadnej odpowiedzi - powiedział nam wczoraj Pałkowski. - Dlatego w środę zjawiamy się w Warszawie. Mamy umówione spotkanie z wiceministrem Kazimierzem Plockem, który jest posłem naszego regionu. Przedstawimy mu cały problem i liczymy, że pomoże znaleźć kogoś, kto potrafi odpowiedzieć na przecież najważniejsze pytanie dotyczące przyszłości naszego miasta.
Żadnych nowych informacji od swoich przełożonych nie otrzymuje również Weronika Nowara, dyrektor helskiego szpitala wojskowego. Cieszy się jedynie, że MON dał pieniądze na dokończenie ubiegłorocznych inwestycji. To jednak wcale nie koniec finansowych problemów placówki. - Zgodnie w przepisami do roku 2012 powinniśmy budować blok operacyjny, a już wiemy, że od wojska na to pieniędzy nie dostaniemy.

Blok ma kosztować 18 mln zł, jego wyposażenie kolejne 5 mln. Szpital nie może się starać o fundusze unijne na tę inwestycję, ponieważ jest ona zbyt droga. Pieniędzy takich nie wyłoży również miasto, gdyby musiało przejąć placówkę.

- My nie jesteśmy w stanie opracować strategii rozwoju Helu, w którym tyle gruntów i obiektów wciąż posiada MON i nie wiadomo, co z nimi zrobi - denerwuje się burmistrz Pałkowski. - Mieliśmy już przypadki, że wojsko coś oddaje, by potem znowu zabrać.
Przykładem tego jest dawny port wojenny, którego połowa została przekazana Agencji Mienia

Wojskowego do sprzedaży, ale po dwóch latach MON zadecydował, że teren wraca do niego, bo jest potrzebny siłom zbrojnym. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że na kilkudziesięciu hektarach stacjonuje ledwie około setki żołnierzy.
- Jak to jest: atrakcyjne nadmorskie tereny w porcie nagle są wojsku znowu potrzebne, a szpital leczący żołnierzy już nie? - pytają helanie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki