Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zachorowała, bo inni palili

Jolanta Gromadzka-Anzelewicz
Pani Hanna jest w trakcie kuracji, powinna się lepiej odżywiać, ale nie ma za co
Pani Hanna jest w trakcie kuracji, powinna się lepiej odżywiać, ale nie ma za co Grzegorz Mehring
Przed Sądem Rejonowym w Gdańsku odbyła się w czwartek druga rozprawa z powództwa 72-letniej gdańszczanki Hanny Niewiadomskiej przeciw firmie Skanska. Jak informowaliśmy przed tygodniem - kobieta domaga się 50 tys. zł zadośćuczynienia za utratę zdrowia.

Lekarze są przekonani, że ciężka choroba, na którą cierpi pani Hanna - rak płuca, to konsekwencja wdychania przez nią papierosowego dymu, na co skazana była przez 33 lata swojej pracy.
W ich opinii "bierne palenie" to jedyna możliwa przyczyna raka płuca u ich pacjentki, która sama nigdy w życiu nie tknęła papierosa i nie miała żadnego palacza wśród członków najbliższej rodziny.

Sąd przesłuchał w czwartek sześciu świadków - obecnych i byłych pracowników Skanskiej, córkę powódki oraz gdańskiego lekarza, prof. Jacka Jassema, kierownika Kliniki Onkologii i Radioterapii AMG. Wersje osób, z którymi pani Hanna pracowała - wpierw w Gdańskim Przedsiębiorstwie Robót Drogowych, a następnie w Skanskiej (która jest jego sukcesorem), różnią się od siebie dość zasadniczo.

"Specjalnie wydzielone miejsce dla palaczy z wyciągowym wentylatorem. Nalepki na drzwiach biurowych pomieszczeń, informujące o zakazie palenia. Zdyscyplinowani pracownicy, którzy - od momentu wprowadzenia w życie ustawy o zakazie palenia w zakładach pracy - po papierosa i zapalniczkę sięgali tylko w dozwolonych miejscach" - to Skanska widziana oczami bezpośredniego zwierzchnika pani Hanny, nadal zatrudnionego w firmie.
Jako kierownik zajmował on pokój obok powódki, ponieważ jednak dzielące je drzwi zwykle były otwarte, nie tracił pracowników z pola widzenia. I może przysiąc, że nie zauważył, by ktokolwiek w pokoju pani Hanny palił, nigdy nie wyczuł też w nim zapachu papierosów.
Poza tym w przedsiębiorstwie paliło zaledwie 25 proc. załogi, a po wejściu w życie zakazu palenia nawet kierowcy w Skanskiej zrezygnowali z palenia papierosów.

Świadek stwarzał wrażenie, jakby chciał zdyskredytować panią Hannę, która pracowała w Skanskiej jako goniec, nie nauczyła się obsługi komputera, a w ogóle często przebywała na lekarskim zwolnieniu. Kobieta głośno zbuntowała się tylko raz, gdy kierownik chciał ją przenieść do pracy w centrali telefonicznej . Właśnie wróciła ze szpitala, gdzie była operowana z powodu niedosłuchu. Na to, że inni pracownicy nagminnie palą w ich wspólnym pokoju, skarżyła się odtąd tylko po cichu.

Skargi te do dziś pamięta jednak była kadrowa Skanskiej, obecnie na emeryturze. Jej zdaniem, każdy niemal dzień w pokoju Hanny Niewiadomskiej był szary od dymu. Zapachem papierosów przesiąknięte były jej ubrania i włosy, na co powódka często się jej żaliła. Podobnie jak na to, że musi wdychać opary nikotyny. "Współmieszkanka" pani Hanny - nałogowa palaczka (przyznała się do jednej paczki papierosów dziennie) - nawet po wprowadzeniu zakazu palenia trzymała popielniczkę pod biurkiem. I - zdaniem byłej kadrowej - cichaczem popalała.
Która z tych dwóch wersji jest prawdziwa - orzeknie sąd. Zdecyduje też, czy ciężko chorej kobiecie należy się zadośćuczynienie. Sąd zapowiedział wczoraj, że powoła biegłego, jednak - korzystając z obecności na sali prof. Jacka Jassema - zdecydował się go przesłuchać. - Jestem tu, by wspierać duchowo moją pacjentkę - przyznał profesor.

- I przekonać opinię publiczną, że bierne palenie to również ogromne zagrożenie dla zdrowia i życia ludzkiego. Czynnik rakotwórczy i przyczyna zgonu, którego - w odróżnieniu od wielu innych - można uniknąć. W ponad 90 proc. przypadków rak płuca występuje u palaczy, drugą jego przyczyną jest bierne palenie - twierdzi prof. Jassem.

Tymczasem reprezentujący powódkę mec. Marian Kulwikowski z kancelarii Biuro Radców Prawnych C/B uważa, że Skanska ponosi winę za chorobę pani Hanny nie tylko dlatego, że notorycznie łamała przepisy ustawy z 1995 roku. - Skanska nie przestrzegała również artykułu 207 kodeksu pracy z 1974 roku - twierdzi mec. Kulwikowski.

- Mówi on wyraźnie, że obowiązkiem pracodawcy jest zapewnić pracownikowi bezpieczne i higieniczne warunki pracy. Ani radca prawny Skanskiej, ani jej rzecznik prasowy nie chcieli komentować tej sprawy. Termin kolejnej rozprawy sąd wyznaczył na 16 marca. Chce przesłuchać wówczas powódkę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Zachorowała, bo inni palili - Dziennik Bałtycki

Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki