Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wirus zaatakował Trójmiasto

Dorota Abramowicz
W szpitalu dziecięcym na gdańskich Polankach do izby przyjęć zgłaszanych jest dziennie około 30-40 maluchów
W szpitalu dziecięcym na gdańskich Polankach do izby przyjęć zgłaszanych jest dziennie około 30-40 maluchów Grzegorz Mehring
Pustki w przedszkolach i szkołach, firmy zmagające się z brakiem zdrowych pracowników, tłok w przychodniach i aptekach, brak wolnych miejsc w oddziałach pediatrycznych i internistycznych - fala zachorowań na grypę i infekcje grypopodobne dotarła do Trójmiasta.

Objawy u większości chorych są podobne - wysoka gorączka, silny kaszel, ból gardła, uczucie silnego rozbicia. Choć epidemiolodzy - na razie - nie potwierdzają, że mamy do czynienia z epidemią grypy, to praktycznie zewsząd dochodzą sygnały o zmasowanym ataku wirusa. - Córka zachorowała pod koniec tygodnia - mówi pani Marzena z gdyńskich Karwin. - Od piątku leży z temperaturą sięgającą 40 stopni Celsjusza! Przyniosła wirusa ze szkoły, infekcja wśród dzieciaków rozprzestrzenia się błyskawicznie. W poniedziałek w jej klasie chorowało już 11 na 27 uczniów.

Część chorych próbuje się leczyć na własną rękę, bez konieczności zwalniania z pracy. W aptekach najbardziej popularne są teraz obniżające gorączkę salicylany i tabletki paracetamolu, syropy i tabletki na kaszel, krople na katar oraz witaminy i preparaty uodporniające. Niestety, jak twierdzą specjaliści, przechodzenie infekcji przeważnie oznacza w najlepszym przypadku co najmniej dwutygodniową kurację w łóżku.

Nic więc dziwnego, że ze szturmem chorych z trudem radzą sobie przychodnie zdrowia. System, dopuszczający sytuację, w której do jednego lekarza podstawowej opieki zdrowotnej może się zapisać nawet do 2,5 tys. pacjentów, nie sprawdza się w warunkach "małej epidemii".

- Sytuacja jest dramatyczna - mówi zmęczony dr Jarosław Skłucki, kierujący przychodnią św. Maksymiliana przy ul. Legionów w Gdyni. - Przyjmujemy po kilkuset chorych dziennie! Zdarza się, że jeden lekarz musi w czasie pracy zbadać nawet 50 pacjentów!

Sytuację komplikuje fakt, że wirus zaatakował także personel przychodni. Choruje już dwóch na ośmiu internistów, do pracy nie przyszła też część pielęgniarek i rejestratorek. Lekarze, którzy są zdrowi, przyjmują chorych jeszcze długo po zakończeniu czasu pracy. Niestety, nie wszyscy potrzebujący mogą w dniu zgłoszenia zapisać się do lekarza.

- Znalezienie zastępstwa jest praktycznie niemożliwe - twierdzi dr Skłucki. - Na rynku pracy nie ma wolnych internistów, czyli lekarzy najbardziej potrzebnych w czasie nasilenia zachorowań infekcyjnych.
Podobnie jest w Gdańsku, gdzie do przychodni zgłasza się coraz więcej chorych.

- Tłoku na korytarzach nie widać, bo każdego z pacjentów rejestrujemy na określoną godzinę - wyjaśnia dr Jan Tumasz, kierownik przychodni przy ul. Aksamitnej. - Tak naprawdę jednak mamy do czynienia z wyraźnym wzrostem zachorowań, również wśród naszych pracowników. Choruje jedna trzecia internistów oraz jedna piąta pielęgniarek.

Skutki ataku wirusa odczuwają również trójmiejskie szpitale.

- Zgłaszają się do nas tłumy chorych - informuje dr Jarosław Sroka, szef Szpitalnego Oddziału Ratunkowego w Szpitalu Wojewódzkim w Gdańsku. - Najgorsza sytuacja panuje na oddziałach wewnętrznych, chociaż tak prawdę mówiąc, na innych oddziałach też trudno znaleźć wolne miejsca. Zgodnie z zarządzeniem wojewody, nie mamy prawa odsyłać pacjentów, więc przyjmujemy ich do SOR i kładziemy na rozkładanych wózkach. W takich warunkach, nierzadko przez 24 godziny, chory człowiek czeka na zwolnienie miejsca na oddziale szpitalnym. Po wypisanu innego pacjenta kładziony jest na jeszcze ciepłe łóżko. Podobna sytuacja panuje we wszystkich gdańskich i gdyńskich szpitalach.

Masowo chorują zwłaszcza dzieci. W szpitalu dziecięcym na gdańskich Polankach do izby przyjęć zgłaszanych jest dziennie około 30-40 maluchów.

- Dajemy sobie na razie radę, choć rzeczywiście pracujemy na styk - przyznaje dyrektor szpitala dr Tadeusz Podczarski.
Najbardziej obciążony jest oddział niemowlęcy. Ordynator oddziału, dr Magdalena Łaniec, przyjmuje przeważnie dzieci z ostrą infekcją górnych dróg oddechowych. Do tego - już w mniejszym stopniu - dochodzą zakażenia rotawirusem, który powoduje problemy żołądkowe, połączone z niebezpiecznymi wymiotami, biegunkami i wysoką gorączką.

- W takim okresie dzieciom nie służy przebywanie w dużych skupiskach, takich jak żłobki czy przedszkola - ostrzega dr Łaniec. - Nie powinno się zabierać ich na zakupy.

Piećdziesięciołóżkowy oddział pediatryczny w Szpitalu Wojewódzkim w Gdańsku jest przepełniony. Połowę łóżek zajmują mali pacjenci gastroenterologii, dla których kontakt z obecnie szalejącym wirusem mógłby stanowić zagrożenie życia. Kichające i kaszlące dzieci trafiają do oddzielnych sal.

- Prawdziwy szturm zaczął się już pod koniec grudnia - twierdzi dr Agnieszka Szlagatysz z Kliniki Pediatrii, Gastroenterologii i Onkologii Dziecięcej. - Potem na krótko przymroziło i wydawało się, że opanujemy sytuację. Niestety, wróciły pluchy i obecnie nie ma u nas w ogóle wolnych łóżek.

Pediatrzy mają nadzieję, że zbliżające się ferie zmniejszą liczbę uczniowskich i przedszkolnych kontaktów i chociaż trochę ograniczą dziecięce zachorowania. Z mniejszym optymizmem patrzą w przyszłość lekarze opiekujący się dorosłymi pacjentami. Szczególnie ludzie starsi, osłabieni innymi chorobami, są narażeni na skutki ataku wirusa.

- Wyjątkowo niebezpieczne są zapalenia płuc, spotkałam się już z przypadkami ropni płuc - mówi dr Ewa Massalska- -Błęcka, ordynator II oddziału wewnętrznego Szpitala Wojewódzkiego w Gdańsku. - Od dawna nie miałam do czynienia z tak dużą liczbą chorych trafiających do nas w bardzo ciężkim stanie, często z poważną niewydolnością krążenia. Niestety, nie wszystkich pacjentów, zwłaszcza w podeszłym wieku, udaje się nam uratować.

Choroba może być niebezpieczna

Rozmowa z dr Ewą Massalską-Błęcką, ordynatorem II oddziału wewnętrznego Szpitala Wojewódzkiego w Gdańsku

Wysoka gorączka, uczucie ogólnego rozbicia, silny kaszel, osłabienie. Czy to wygląda na grypę?

To może być grypa, zwłaszcza że dochodzą nas już wieści o postępującej z Zachodu Europy epidemii tej choroby. Trzeba jednak czekać na oficjalne potwierdzenie przez epidemiologów.

Może być niebezpiecznie?

Może, zwłaszcza dla małych dzieci i osób starszych. Dlatego też jestem zwolenniczką szczepień. Zaszczepiłam całą rodzinę, prócz jednego "buntownika". Chorował dwa tygodnie, a koszt leczenia był o wiele wyższy niż koszt szczepionki.

Co trzeba jeszcze zrobić, by ustrzec się zachorowania?

Unikać dużych supermarketów, gdzie zawsze mamy szansę natrafić na osobę chorą. Zamiast jazdy autobusem lub tramwajem, radzę przejść się na piechotę i w ogóle zażywać spacerów, zwłaszcza nad morzem. Należy ubierać się stosownie do pogody, chronić przed wyziębieniem szczególnie głowę i stopy.

Warto brać jakieś leki uodporniające?

Nie jestem zwolenniczką witamin podawanych w tabletkach, ale warto spożywać je w postaci naturalnej - w owocach, warzywach, sokach.
Nie pomyl groźnej grypy z przeziębieniem
Grypa bywa często mylona z przeziębieniem, wywołanym innymi wirusami, które ma wiele podobnych objawów. Przeziębienie narasta stopniowo, a grypa atakuje gwałtownie.

Towarzyszą jej wysoka gorączka, dreszcze, bóle mięśniowe i kostno-stawowe, bóle głowy, uczucie osłabienia i brak apetytu. Choroba przenosi się między ludźmi drogą kropelkową. Leczenie polega na podawaniu leków przeciwgorączkowych, stosuje się także leki przeciwwirusowe i poprawiające odporność organizmu. Na wirusa grypy nie działa żaden antybiotyk.

Pacjent powinien bezwarunkowo położyć się do łóżka - chodzenie w tym stanie do pracy powoduje nie tylko zagrożenie epidemiologiczne dla innych, ale także przedłuża czas leczenia. Większość chorych wraca do zdrowia w ciągu tygodnia, najdłużej dwóch.

Niewyleczona grypa może prowadzić do wielu groźnych powikłań wywołujących astmę, uszkodzenia serca, nerek, zapalenie mózgu, a nawet spowodować śmierć.

W Polsce szczyt zachorowań na grypę przypada na luty-marzec.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki