Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lekarze sądzą szpital

Mateusz Węsierski
Dyrektor Zbigniew Binczyk boi się, że lekarze doprowadzą do zamknięcia szpitala
Dyrektor Zbigniew Binczyk boi się, że lekarze doprowadzą do zamknięcia szpitala Mateusz Węsierski
17 lekarzy z Miastka złożyło pozew przeciwko dyrekcji Szpitala Powiatu Bytowskiego. Żądają ponad 42 tys. godzin zaległych urlopów płatnych oraz ponad 460 tys. zł odszkodowania za źle naliczone nadgodziny.

Szanse na wygraną mają spore, a ich zwycięstwo oznacza zdziesiątkowanie szpitalnego budżetu, a zarazem koniec opieki medycznej w powiecie bytowskim. Placówka ma teraz 15,38 mln zł długu, przy 35 mln zł budżetu.

- Przygotowuję się już do ewakuacji pacjentów i zabicia szpitalnych okien deskami. Paść może pion miastecki i bytowski Szpitala Powiatu Bytowskiego, bo Sąd Pracy w Człuchowie, do którego trafił pozew, będzie na pewno wzorował się na precedensowym wyroku Sądu Najwyższego z 13 marca 2008 roku dla białostockiego szpitala. Tam zapadła decyzja, że lekarzom należą się urlopy płatne. Jeśli więc wszyscy wezmą wolne, oznacza to brak kadry.

Za tym idzie zamykanie drzwi i wywożenie pacjentów, bo medyków i tak już jest jak na lekarstwo - opisuje historię Zbigniew Binczyk, dyrektor Szpitala Powiatu Bytowskiego. - Kwoty odszkodowania już się tak bardzo nie boję, bo w tym samym wyroku [chodzi o szpital w Białymstoku - red.] wykluczono wypłacanie pieniędzy. Sąd ich więc lekarzom raczej nie przyzna. Gorzej jest z tymi urlopami, bo to oznacza brak opieki nad pacjentami, a wskutek tego zamknięcie szpitala - dodaje. Doktorzy z Miastka powołują się na prawo unijne. Od 1 stycznia 2008 roku w Polsce istnieje zakaz pracy dłuższej niż 48 godzin tygodniowo, o ile sami lekarze nie wyrażą zgody. Miasteccy medycy do dziś toczą w tej sprawie spór i tylko czasowo zgodzili się pracować dłużej od 1 maja do końca czerwca tego roku. W pozwie wyrażają roszczenia od 1 stycznia 2005 do 31 grudnia 2007 roku.

- Chodzi o to, że już wtedy obowiązywało nas prawo unijne, które jest nadrzędne nad polskim. My pracowaliśmy ponad te osiem godzin, a nie mieliśmy podpisanego porozumienia, więc teraz należą się nam płatne urlopy - mówi Paweł Haraziński, przewodniczący Związku Zawodowego Lekarzy w Miastku.

Jeśli wyrok sądu będzie zgodny z ich żądaniami, to rekordzista pójdzie na 29 miesięcy i 11 dni płatnego urlopu. Lekarz z najmniejszą liczbą godzin żąda 4 miesięcy i 13 dni. Ponadto medycy chcą kwoty 463 tys. 415 zł i 66 gr wyrównywania wynagrodzenia za pracę w godzinach nadliczbowych i tytułem dodatku za pracę w nocy.

- Lekarze sami ustalali grafik dyżurów i sami wpisywali godziny pracy. Wykonywali tę pracę dobrowolnie i otrzymywali wynagrodzenie zgodnie z regułami prawa polskiego - tłumaczy dyrektor. - Jeśli byśmy mieli przestrzegać tego prawa, to należałoby pozamykać większość szpitali, bo lekarze muszą iść na wolne, a przecież nie mamy ich kim zastąpić - martwi się Binczyk.

Lekarze uspokajają, że nie będą chcieli od razu wykorzystać całej puli urlopów i bacznie przyglądają się sytuacji w regionie. Podobne procesy rozpoczęły się w Chojnicach, Kartuzach, Gdańsku i Gdyni.

- Takie procesy zaczęły się w całej Polsce. Jak będziemy mieli wyrok w ręku, to będziemy dogadywać się z dyrektorem. Wiem jednak, że to trudna sprawa, bo dyrektor jest bardzo opornym przeciwnikiem, więc nie wiadomo, jak to się wszystko skończy - komentuje Andrzej Dziuban, ordynator OIOM w Miastku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki