Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rzecznik praw obywatelskich zażądał wznowienia śledztwa

Leszek Literski
Wydarzenia z wiosny 1945 roku są wciąż słabo znane
Wydarzenia z wiosny 1945 roku są wciąż słabo znane Archiwum
Prokuratorzy najprawdopodobniej wezmą pod lupę historię masowego mordu popełnionego przez żołnierzy sowieckich na bytowskim zamku. Rzecznik praw obywatelskich, po naszych publikacjach, żąda wznowienia umorzonego kilka lat temu dochodzenia. Mimo licznych dowodów, sprawa została zamknięta.

Teraz powróciła, a przyczyniło się do tego m.in. odkrycie masowego grobu Niemców w Malborku.
- Należy sprawę raz jeszcze dokładnie przebadać - apeluje Maria Kukowska z Wydziału Komunikacji Społecznej Biura Rzecznika Praw Obywatelskich. - Przecież nikt nawet nie zwrócił się wtedy do Rosjan o archiwalne dokumenty.

Doskonale zgadzają się z nią osoby, które były świadkami tamtych wydarzeń.
- Pamiętam, jak kolumny ludzi szły w kierunku zamku - wspomina 86-letni Paweł Wojak z Bytowa. - Dziennie po 300-500 osób. Część umierała z wycieńczenia, głodu oraz chorób, a duża część była mordowana. Baliśmy się tam zbliżać, bo mogliśmy też trafić do cel. Dla Rosjan wszyscy byliśmy przecież Niemcami.

Na bytowskim zamku w 1945 roku mieścił się obóz przejściowy dla ludności niemieckiej oraz polskich autochtonów. W 2004 roku sprawę badał Instytut Pamięci Narodowej. Mimo obszernych zeznań 24 świadków, nie udało się ustalić, ile dokładnie osób tam zginęło. Nieznane jest również dokładne miejsce pochówku. Przypuszczeń jest kilka, ale nikt nie zdecydował się na ich weryfikację.

- Jeszcze w latach 50. i 60. ubiegłego wieku bezpośredni świadkowie bali się mówić o tym obozie. Gdy nastała wolna Polska, zdecydowałem się nagłośnić sprawę. Niestety, śledztwo zostało umorzone - mówi Benedykt Reszka, autor książki "Czas zła", który w 2001 roku opisał masowe morderstwa. - Tylko w Borowym Młynie, niewielkiej kaszubskiej wiosce, z rąk bolszewików zginęło 20 osób. 7 na miejscu i 13 w łagrach, a tylko 23 osoby powróciły z zesłania na Ural i Syberię.

Trzy lata po opublikowaniu jego książki IPN wszczął śledztwo. Po jego zakończeniu zrobiono na zamku specjalną konferencję. Opisano makabryczne zeznania, ale sprawę umorzono. Władze Bytowa zapowiedziały, że umieszczą na zamkowych murach pamiątkową tablicę, ale nie dotrzymały słowa. Po wyborach samorządowych wszyscy zapomnieli o masowej mogile i tragedii sprzed 60 lat.
- Teren przed zamkiem nigdy nie został zbadany - przyznaje Marian Gospodarek, dyrektor Bytowskiego Centrum Kultury. - Dziedziniec jest dokładnie sprawdzony i tam grobów na pewno nie ma. Na badanie reszty terenu nie mamy pieniędzy. To IPN powinien się tym zająć i choć w części pokryć koszty poszukiwań - dodaje.

To nie jest jednak wcale takie pewne. - Jeżeli nowe dowody potwierdzą, że śledztwo warto wznowić, to sprawą powinna zająć się prokuratura. Na razie jednak takich dowodów nie ma - zastrzega Andrzej Arseniuk, rzecznik prasowy Instytutu Pamięci Narodowej.
Nie zważając na dalsze kroki rzecznika praw obywatelskich i Instytutu Pamięci Narodowej, bytowski oddział Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego chce te wydarzenia upamiętnić okolicznościową tablicą. Władze miasta znowu mówią "tak", ale ostatecznej decyzji nie ma...

Ziemia kryje mroczne tajemnice
Armia Czerwona pomorskie miasta traktowała jako tereny niemieckie, co pociągało za sobą konsekwencje. Mordy, których dopuszczali się wtedy żołnierze, dopiero teraz są ujawniane i to z dużym trudem. Świadkowie tych wydarzeń nadal bowiem boją się mówić.
Do masowej egzekucji doszło w Cecenowie koło Słupska. Rosjanie rozstrzelali tam 80 cywili wcielonych do niemieckiego Volkssturmu. Ponad 100 żołnierzy Wehrmachtu Armia Czerwona rozstrzelała w okolicach Sierakowic.

Wiele ofiar musiały też pochłonąć obozy filtracyjne, podobne do tych z bytowskiego zamku. Wiosną 1945 roku były m.in. w magazynach koło Sądu Rejonowego w Słupsku, a także w samym centrum Chojnic. Tam na rynku, pod gołym niebem, NKWD przetrzymywało między innymi tych, którzy przeżyli pobyt w bytowskim obozie. Później trafili oni na Syberię.

Są też masowe mogiły, w których chowane były ofiary działań wojennych, głównie żołnierze obu stron. Największe były groby niemieckich żołnierzy na Helu. Na terenie Żuław i Mierzei Wiślanej odnaleziono miejsca pochówku żołnierzy niemieckich, którzy zmarli w polowych lazaretach na skutek ran odniesionych w walkach z Armią Czerwoną w 1945 r.

Jeden z przyszpitalnych cmentarzy ekshumowano w maju ubiegłego roku w miejscowości Jantar. Spoczywały na nim szczątki 135 ludzi. Osiem lat temu prace ekshumacyjne odbywały się również w centrum Nowego Dworu Gdańskiego, przed budynkiem miejscowego starostwa. W Oleśnie pod Elblągiem kilka lat temu podczas wydobywania piasku rozkopano masowy grób radzieckich żołnierzy.

Masowe groby są jeszcze w wielu miejscach na Pomorzu

Rozmowa z Maciejem Milakiem, którego firma prowadziła prace ekshumacyjne na terenie Helu

Pierwotnie zakładano, że na terenie, który badaliście, miały być szczątki 230 niemieckich żołnierzy. Ostatecznie okazało się, że było ich ponad 1000...
To pokazuje, że dysponujemy nadal niepełnymi danymi. Mieszkający w pobliżu takich cmentarzysk opowiadają, gdzie mogą być groby. Nikt jednak nie wie, ile osób tam pochowano.

Skąd otrzymaliście listę pochowanych żołnierzy?
Ludowy Niemiecki Związek Opieki nad Grobami Wojennymi z Kassel w Niemczech przekazał ją Fundacji Pamięć w Warszawie, która zleciła nam wykonanie prac ekshumacyjnych. Po wykopaniu pierwszych szczątków okazało się, że lista może być niekompletna. Tak może być też w innych miejscach w Polsce. Zwłaszcza tam, gdzie toczyły się ciężkie walki. W Helu, jak wiadomo, pod koniec wojny stacjonowało wielu żołnierzy i działał szpital, do którego zwożono rannych z pobliskich pól bitewnych. Wiemy, że poza zbadanym już cmentarzyskiem możemy natrafić jeszcze na inne miejsca pochówku. Podobnie może być w innych miejscach na Pomorzu. Bywa, że na ludzkie kości można natrafić podczas prac budowlanych. Prosimy, by w takiej sytuacji powiadomić o znalezisku policję czy też urzędników.

Co dzieje się z wykopanymi szczątkami?
Na terenie całej Polski znajduje się dziesięć cmentarzy, na których odbywają się pochówki niemieckich żołnierzy z czasów drugiej wojny światowej. Wszystkie szczątki z Pomorza zawożone są do Glinnej w okolicach Szczecina. Tam są grzebane podczas specjalnych uroczystości.

Kto finansuje ekshumację niemieckich żołnierzy?
W całości za wszystkie prace płaci strona niemiecka. Pieniądze są przekazywane za pośrednictwem polskiej Fundacji Pamięć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki