Przez sześć lat widział córki nie więcej niż prze 15 godzin, bo była żona, Niemka, zaszyła się z nimi w Austrii. Teraz szuka skutecznego sposobu, by pozbyć się polskiego ojca. Od lat pomaga jej niemiecki urząd do spraw dzieci i młodzieży, Jugendamt, który pilotuje ją na drodze kolejnych rozpraw sądowych. Pomorski samotnie walczy z potężną machiną urzędniczą.
Ostatnie starcie w sprawie dzieci odbyło się w tym tygodniu w austriackim sądzie. Pomorski nie zgodził się na dobrowolne zrzeczenie się praw rodzicielskich. Poszedł dalej. Zażądał tego samego wobec byłej żony, która uciekła z dziećmi po rozwodzie.
- Przecież to była żona zabrania mi kontaktów z córkami, które zniemcza. Takie działanie nie jest godne praw rodzicielskich, więc powinna ich nie mieć - podkreśla Pomorski. - Wraz z obrońcą wnioskowaliśmy też o zmianę sędziego, który naszym zdaniem jest stronniczy. Chodzi głównie o to, że moje córki nadal nie mogą się uczyć języka polskiego. Nie mogę się też z nim widywać, bo matka na to nie pozwala, a ja przecież wciąż mam prawa rodzicielskie i będę je miał - argumentuje zrozpaczony ojciec.
Wojciech Pomorski przed sądem przedstawił także opinię niemieckiego psychologa. Andrea Jakob podważa wcześniejsze opinie biegłych austriackich, którzy twierdzili, że dzieci straciły więź emocjonalną z ojcem. To nie wszystkie asy w rękawie Pomorskiego.
- To nie tak ważne jak moje dzieci, ale trzeba to powiedzieć. Niemieckie i austriackie sądy nie respektują własnych wyroków. W 2005 roku sąd nakazał zwrócenie mi kosztów przejazdu na rozprawy. Uzbierało się tego ponad 4 tys. euro. Pieniędzy nigdy mi nie wypłacono, więc nasza ambasada zainteresowała się tą sprawą. Wysłała nawet notę do Ministerstwa Sprawiedliwości Austrii. Czekamy na odpowiedź - atakuje Pomorski.
Cały szereg wniosków wystosowanych przez Pomorskiego ukazuje zupełnie nowe oblicze ojca. W listopadzie w sądzie był już gotów poddać się. Proponowano mu bowiem regularne widzenia z dziećmi w zamian za zrzeczenie się praw rodzicielskich. Spotkania miały być nadzorowane. Pomorski zażądał jeszcze dwóch godzin tygodniowo nauki córek w polskiej szkole i uczęszczania na lekcje religii katolickiej. Druga strona nie przystała na te warunki.
Teraz w odwecie Pomorski już na ugodę iść nie zamierza. Liczy, że jeszcze będzie miał dobrą kartę. Nagłaśnia sprawę, by pokazać, że rodzice innych narodowości w małżeństwach mieszanych na terenie Niemiec są dyskryminowani. Kolejna odsłona tej sprawy na sali sądowej wiedeńskiego wymiaru sprawiedliwości w marcu. - Liczę, że wtedy w koń-cu nadejdzie kres moich męczarni. Jestem ojcem i chcę się spotykać z moimi córkami. To tylko tyle i aż tyle, bo walczę już kilka lat - komentuje Pomorski.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?