Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Anna German" na antenie TVP. Historia słynnej piosenkarki i opowieści z planu zdjęciowego

Grażyna Antoniewicz
Serial o Annie German podbija serca widzów. Trzy pierwsze odcinki przyciągnęły przed telewizory średnio 6 mln osób. Jak wygląda historia artystki i jej męża Zbigniewa Tucholskiego.

Urodziła się w dniu zakochanych

Anna Wiktoria German urodziła się w Dniu Zakochanych w Urgenczu (Uzbekistan) w 1936 roku. Matka Irma z domu Martens była Holenderką, ojciec Eugeniusz German Niemcem. W rok po urodzeniu Anny został rozstrzelany przez NKWD.

Anię z mamą i z babcią zesłano do Kirgizji, potem Kazachstanu. Po wojnie rodzina przyjeżdża do Polski. Ania ma wtedy 10 lat. Na "Placu Gwiazd" w Moskwie znajduje się tablica ku czci polskiej piosenkarki. Nic dziwnego, Anna German jest gwiazdą i legendą. I choć od jej śmierci minęło prawie 30 lat, Anna German, jej piosenki i życie, wciąż fascynują. Powstały filmy dokumentalne, wreszcie przyszedł czas na fabularny.

Nakręcono serial o Annie German - 10 odcinków. W postać piosenkarki wcieliła się Joanna Moro (znana z serialu "Na Wspólnej"). Męża Anny German gra Szymon Sędrowski, aktor Teatru Miejskiego w Gdyni.

Jak mówi aktor, do filmu o Annie German trafił w prozaiczny sposób. "Do Warszawy przyjechali producenci ukraińscy. Poszedłem na casting. Później długo się sprawa odkładała, więc w zasadzie zapomniałem o tym projekcie. Po jakiś trzech czy nawet czterech miesiącach odbył się drugi casting, już z reżyserem. Wkrótce dostałem odpowiedź, że gram męża Anny German, Zbigniewa Tucholskiego"

Kłopot na basenie

Zbigniew Tucholskiego tak wspominał tamten dzień.

"Swoją przyszłą żonę poznałem w 1960 roku, w czasie służbowego wyjazdu do Wrocławia. Byłem wtedy asystentem w Katedrze Metaloznawstwa Politechniki Warszawskiej. Pewnego razu do odjazdu pociągu do Warszawy zostało mi jeszcze trochę czasu. Postanowiłem wykorzystać go pożytecznie, a że było wczesne lato i było gorąco, pojechałem na pływalnię.

Rozebrałem się obok basenu i zacząłem się rozglądać, komu oddać swoje rzeczy pod opiekę. O dziwo, nie było dużo ludzi. Może był to okres egzaminów… Wtem zobaczyłem wysoką pannę zbliżającą się do wejściowej bramki. Wywarła na mnie duże wrażenie. Ulokowała się na koronie basenu olimpijskiego, rozłożyła koc i zaczęła czytać książkę. Podręcznik do geologii, jak się potem okazało.

Położyłem obok niej swoje rzeczy, poprosiłem, żeby zechciała zaopiekować się nimi do czasu, gdy wyjdę z wody, i przeprosiłem za kłopot. Po pół godzinie skończyłem pływać i, nie chcą nadużywać grzeczności nieznajomej, wdrapałem się na górę, podziękowałem i ośmielony zacząłem rozmowę. Ania, jak się wkrótce dowiedziałem, była studentką ostatniego roku geologii Uniwersytetu Wrocławskiego. Jednocześnie śpiewała w teatrze studenckim Kalambur i czasami wyjeżdżała na koncerty organizowane przez Estradę Wrocławską.

Zostałem zaproszony na jeden z nich. Wymieniliśmy także adresy. Niestety, moje zajęcia na uczelni nie pozwoliły mi znaleźć się we właściwym czasie w okolicach Wrocławia. Pierwszy raz usłyszałem śpiewającą Anię dopiero w czasie wizyty u moich rodziców w Warszawie. W domu był dobry instrument, bo moja młodsza siostra Sława była studentką konserwatorium w klasie fortepianu, więc Ania mogła sobie akompaniować. Zaśpiewała kilka włoskich piosenek, gdyż nie miała jeszcze wówczas własnego repertuaru. Swym przepięknym śpiewem zrobiła na rodzicach, na siostrze, a szczególnie na mnie, ogromne wrażenie."

Gdyńskiego aktora Szymona Sędrowskiego na potrzeby filmu trzeba było postarzyć.

- Panie, które pracowały nad charakteryzacją, do pewnych scen robiły mi zmarszczki. Nie, nie miałem siatki zmarszczek na twarzy, ale trzeba było zaznaczyć upływ czasu m.in. przez zmianę koloru włosów. Oczywiście posiwiałem. Trochę też zmieniała się moja fryzura, w zależności od tego, w jaką epokę i styl wchodziliśmy - opowiadał aktor.

Słynna scena poznania się Anny i Zbigniewa Tucholskiego w filmie odbywa się nie na basenie wrocławskim, ale nad jeziorem.

- Zaczyna się ona dosyć niewinnie. Anna German przychodzi na plażę, jacyś chłopcy grają w piłkę, próbują ja poderwać. Wtedy pojawia się Zbyszek Tucholski. Zanim zdążył wypowiedzieć kilka słów, ona mówi: Nie, nie mam ochoty na lody. Nie, nie chcę grać w piłkę. Nie, nie chce teraz pływać. Zbigniew Tucholski staje osłupiały, rezygnuje, ale po kilku krokach wraca i mówi: Ja chciałem się tylko zapytać, czy mogłaby pani popilnować moich rzeczy? Konsternacja, śmiech, który rozbija napięcie.

- Mam taką scenę, w której on pływa w jeziorze, robiąc trochę taką demonstrację. Usiłując ją zaintrygować, znika w wodzie.
Ona się denerwuje, że utonął. Tymczasem ktoś, korzystając z zamieszania, kradnie jego rzeczy - mówi aktor.

Chłodne plany

- Na planie od pierwszego dnia było zimno. Taki był już pierwszy dzień zdjęciowy. Pojechaliśmy na Krym do Jałty. Myślę fantastycznie, słońce, pełnia lata, gorąco. Zdjęcia mieliśmy w górach, w podziemnej grocie. Przychodzę na plan, robią mi make up, pytają czy chcę założyć pod spodnie ocieplenie? Jakieś kalesonki, coś takiego. Nie, przecież jest gorąco. Dziwię się.

- Ale mamy zdjęcia w jaskini - słyszę

- No to co?

- Tam są tylko cztery stopnie... Poszedłem, faktycznie było chłodno - mówi Sędrowski. - Następne zdjęcia, to było słynne spotkanie Anny ze Zbigniewem nad jeziorem. Kręciliśmy koło Lwowa. Wyjeżdżamy rano na plan. Patrzę, dziesięć stopni, myślę - bajka. Przed kamerą latam w kąpielówkach i gram, że jest super ciepło, wręcz tropik (śmiech). Tymczasem wchodzę do wody i ... potrzebowałem paru chwil, żeby oswoić się z zimnem. Jak wyszedłem to okazało się, że cieplej było w wodzie. Marzłem, gdy robiono kolejne duble, bo organizm się wychładzał. Pomyślałem, ale trafiłem. Dużo było takich historii. Jest scena spotkania Anny i Zbigniewa w deszczu. Puścili armatkę wodną. Leciała woda bieżąca więc
zimna. Kręciliśmy w nocy, to już była jesień. My aktorzy rozluźnialiśmy przed każdym ujęciem, żeby przypadkiem nie drżeć przed kamerą. Potem ekspresowo zmienialiśmy rzeczy, które szybko suszono. I znów je zakładaliśmy, zanim zdążyły obeschnąć.

Poza planem zdjęciowym zdarzały się też historie zabawne.

- Pamiętam jak mieszkaliśmy na Dnieprze w Kijowie - wspomina Szymon Sędrowski. - Był straszny mróz. Rzeka jest olbrzymia. Pokusiłem się o to, żeby przespacerować się przez Dniepr, bo tak sobie pomyślałem - drugi raz to się może w życiu nie zdarzyć, więc zrobiłem sobie wycieczkę po tej krze. Wracając do hotelu zobaczyłem przerębel. To było takie, dwa na trzy metry, rozcięcie. Zastanawiałem się, po co to tu jest? Tak blisko brzegu. Patrzę, a z domku, który wygląda jak chatka Baby Jagi na kurzej łapce, wychodzi facet w ręczniku - cały parujący.Przechodzi koło mnie, zrzuca ten ręcznik i nagi wskakuje do rzeki. Po prostu osłupiałem. On się zanurzył, zniknął pod taflą wody, znów wynurzył, ponacierał w tej wodzie i wyszedł w klapeczkach, potem założył ręcznik. Widząc moje zdziwienie, zaczął mi tłumaczyć, że wyszedł z bani, żeby się ochłodzić w przeręblu dla zdrowia i... zaproponował mi taką kąpiel, ale nie starczyło mi odwagi. Przestraszyłem się (śmiech).

Podczas kręcenia filmu zdarzały się też momenty wzruszające.

- Są sceny, które mnie mocno poruszyły - mówi aktor. - Wzruszyłem się zwłaszcza wtedy, gdy kręciliśmy scenę w szpitalu, gdy już wiadomo było, że Anna German umrze. To było jej pożegnanie z małym synkiem Zbysiem. Te sceny zrobiły na mnie wrażenie i mam nadzieję, że równie emocjonalnie odbiorą je ludzie, oglądający ten film.

Historia Anny

Anna German karierę rozpoczęła w 1963 roku, zdobywając II nagrodę na festiwalu w Opolu. W dniu występu przyjeżdża rannym pociągiem z Wrocławia. W skórzanej walizce ma nową jasną sukienkę, którą sama sobie uszyła i partyturę piosenki "Eurydyki tańczące".

W 1963 roku zdobywa II nagrodę na festiwalu w Opolu. W dniu występu przyjeżdża rannym pociągiem z Wrocławia. W skórzanej walizce ma nową jasną sukienkę, którą sama sobie uszyła i partyturę piosenki "Eurydyki tańczące". Wieczorem niebo pokrywają chmury, zaczyna padać deszcz. Nad amfiteatrem pojawiają się parasolki. Lucjan Kydryński żartuje z widownią. Anna słyszy swoje nazwisko. Szybkim, pewnym krokiem wchodzi na estradę. W amfiteatrze rozlegają się śmiechy. Jej biała elegancka sukienka przemaka i zaczyna się przyklejać do ciała. Któryś z muzyków, znacznie niższy od artystki, trzyma nad nią parasol, stając na palcach. Widownia z pierwszego rzędu wesoło woła:

Zaczynaj! Anna German śpiewa. Przy ostatnich taktach melodii deszcz nasila się, a jego łoskot łączy się z burzą oklasków i zachwytu.

Teraz świat staje przed nią otworem. Cała Polska mówi o zjawisku, jakim stała się Anna German. Wszystkie kolejne piosenki stają się wielkimi przebojami. Występuje w: Bratysławie, San Remo, Neapolu, Australia, Stanach Zjednoczone, Kanadzie, Rosji . Śpiewa w paryskiej Olimpii. Włosi dają jej stypendium muzyczne. Otrzymuje też od nich Oskara della simpatia, dla najsympatyczniejszej piosenkarki. W 1967 roku we Włoszech, Anna ma tragiczny wypadek samochodowy. Po trzech latach wraca na scenę. Wychodzi za mąż. Rodzi synka Zbigniewa. Jednak choroba znów daje o sobie znać...

- Jeśli treść jest błaha, z reguły odrzucam piosenkę. Nawet najpiękniejsza muzyka nie usprawiedliwia złego tekstu - mówiła Anna German. - "Babcia jest temu winna, że nie umiem - (ba, nie lubię, co najgorsze) - pić alkoholu, palić papierosów, kurzyć fajki, no i nie lubię

".

Nie śpiewa już dla nas od 30 lat, ale jej nastrojowe i pełne zadumy nad ludzkim losem piosenki wciąż pozostają w naszej pamięci. W internecie fani zakładają strony poświęcone Annie German. Jej legenda jest wciąż żywa.

- W testamencie zostawia nam piosenkę "Człowieczy los". Ale nic dziwnego - zamiast duszy miała muzykę - nie śpiewała, ale grała na swoich strunach głosowych jak nikt. Była wygnańcem z anielskich chórów, skazanym na trudny człowieczy los - uważał Jerzy Ficowski poeta, tłumacz, pisarz.

"Była najlepszą piosenkarką swojego pokolenia" - zapewniał Stefan Rachoń, a Irena Santor przyznała, że całe życie była fanką Anny German : "Mówiła piękną polszczyzną, zawsze cicho, prawie szeptem, stwarzając wokół siebie specyficzny klimat spokoju, zgody i równowagi. Kochała ludzi, świat i wszystko, co na nim żyje. Anna czuła się zażenowana faktem, że jest kimś. Potrafiła więc wyolbrzymiać zasługi zupełnie przeciętnych osób. Dla niej każdy był wielki i godny szacunku" - opowiadał Janusz Horodniczy, aktor.

Anna German zmarła w Warszawie, 25 sierpnia 1982 roku.

Cytaty z książki Marioli Pryzwan " Tańcząca Eurydyka.Wspomnienia o Annie German".

Chcesz wiedzieć, o której godzinie i na jakim kanale jest emitowany serial? Sprawdźaktualny program tv!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki