Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Znane miejsce kaźni, nieznana mogiła

Leszek Literski, Grzegorz Popławski
Te ludzkie szczątki wydobyto z grobu w Malborku. Podobny znajduje się w Bytowie
Te ludzkie szczątki wydobyto z grobu w Malborku. Podobny znajduje się w Bytowie Anna Arent
Informacje o odkryciu masowego grobu w Malborku wywołały też dyskusję w Bytowie. Tu bowiem wiosną 1945 roku także doszło do olbrzymiej tragedii autochtonicznej ludności. Setki, a może nawet ponad tysiąc osób zginęło w obozie NKWD na miejscowym zamku.

Sprawę badał Instytut Pamięci Narodowej już w 2004 roku. Ustalenia były jednoznaczne, ale śledztwo w 2005 roku umorzono. Trudno bowiem było po 60 latach nawet w przybliżeniu określić liczbę ofiar, a tym bardziej wskazać nazwiska winnych kaźni.

Ze strony działaczy Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego i lokalnych władz samorządowych padały wtedy deklaracje upamiętnienia miejsca kaźni. Miała być też poszukiwana masowa mogiła. Nie zrobiono do tej pory nic. Temat powrócił dopiero po odkryciu zbiorowego grobu w Malborku, o czym obszernie pisaliśmy kilkakrotnie na naszych łamach. Zagadkę malborskiej mogiły zbadają historycy, a w Bytowie wiele udało się już ustalić.

W marcu 1945 roku Armia Czerwona zdobyła miasto i od razu NKWD założyło na zamku obóz przejściowy. Umieszczono tam kilka tysięcy osób, mężczyzn w wieku od 15 do 70 lat. Byli to Niemcy, Kaszubi, a nawet obywatele ZSRR, którzy na początku wojny dostali się do niemieckiej niewoli. Przebywali w koszmarnych warunkach. Obóz istniał do czerwca 1945 roku. Więźniowie byli głodzeni, bici, zabijani... Umierało nawet 30-40 osób dziennie. Zmarłych chowano w masowym grobie w pobliżu zamku. Ci, którzy przeżyli, trafili na Syberię. Do rodzinnych domów wrócili nieliczni.

Przez 60 lat o obozie nikt nie wiedział, a świadkowie woleli milczeć. Przypomniał o nim Benedykt Reszka, Kaszuba pochodzący z Borowego Młyna, a obecnie mieszkaniec Rumi.

W książce "Czas zła" zebrał relacje wielu świadków. To była podstawa do wszczęcia trudnego śledztwa przez IPN. Co ciekawe, wiele osób nadal bało się mówić o tych wydarzeniach. Na temat obozu nie ma w Polsce żadnych dokumentów. Bytów był bowiem w tym okresie, jako niemieckie miasto, w wyłącznym władaniu Armii Czerwonej. Jeżeli jakieś dokumenty istnieją, to w Moskwie. Dlatego IPN śledztwo umorzył.

- Zrobiłem wiele, aby odsłonić tak ważną dla historii nie tylko Kaszub kartę. Bytowski zamek to miejsce kaźni i powinno to być upamiętnione. Byłem pewny, że zostanie to zrobione. Przecież uzgodniliśmy już nawet treść napisu na tablicy, która miała być umieszczona przy wejściu na zamek - podkreśla Benedykt Reszka. - Ze znalezieniem zbiorowej mogiły ofiar obozu nie powinno też być najmniejszych problemów. Wskazywałem nawet, na podstawie zebranych relacji, dość dokładnie miejsce, tuż koło zamku.
Historycy IPN swoje ustalenia przedstawili w 2005 roku na specjalnej konferencji w salach zamku.
Ryszard Sylka, burmistrz Bytowa, ale i członek Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego, zapewnia jednak teraz, że nic o sprawie nie wiedział. - Mój poprzednik nic mi nie przekazał - twierdzi. - Nie wiem nawet, co w tamtych czasach działo się na bytowskim zamku. Nie słyszałem o tej tragicznej historii.

Stanisław Marmołowski, ówczesny burmistrz, twierdzi z kolei, że sprawę przekazał oddziałowi ZKP. - Mieli otrzymać z IPN informacje, co dokładnie działo się na zamku i ile osób mogło w tym czasie zginąć. Proponowałem, aby na zamku umocowana była tablica ku czci zamordowanych tam ludzi. Później były inne sprawy, m.in. wybory - dodaje.

Zrzeszeńcy biją się w piersi i obiecują, że do tematu wrócą jak najszybciej.

- Wiem, co się działo w 1945 roku na zamku - przyznaje Liliana Grosz, prezes bytowskiego oddziału ZKP. - W natłoku spraw wyleciało nam to jednak z głowy. Na najbliższym spotkaniu zarządu zrzeszenia powrócimy do tej sprawy. Tablica upamiętniająca te tragiczne wydarzenia będzie niebawem na zamku.

Nikt już jednak nie wspomina o odnalezieniu masowej mogiły ofiar obozu NKWD, w której spoczęli głównie mieszkańcy wsi zachodnich i południowych Kaszub.

- Wybieram się do Bytowa i będę rozmawiał o tej sprawie m.in. z władzami miasta i powiatu. Trochę smutne jest to, że tak szybko się u nas zapomina. Minęły ledwie 4 lata od ujawnienia tragicznych wydarzeń, a już nikt nic nie wie, nic nie pamięta. Może tak jest niektórym po prostu wygodniej? - pyta Benedykt Reszka, który teraz chce się zająć także wydarzeniami 1945 roku w Malborku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki