Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pomorze: Żłobki Pozytywnych Inicjatyw działają... bez wyposażenia

Joanna Kielas
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne Dariusz Gdesz
Jako pierwsi odezwali się rodzice maluchów z unijnego żłobka w Gościcinie, w gminie Wejherowo. Jednak okazuje się, że podobnie argumentują rodzice z wielu innych żłobków. Z planowanych na Pomorzu sześćdziesięciu żłobków, wielkiego i pionierskiego projektu Pozytywnych Inicjatyw, grupy organizacji pozarządowych z Pucka, otwarto dziewięć.

Jak tłumaczą rodzice z Gościcina, przez kilka dni próbowali skontaktować się z pucką fundacją, zaprosić przedstawiciela do Gościcina i przedstawić mu swoje zastrzeżenia, jednak jak twierdzą, otrzymywali wymijające odpowiedzi. Więc sami zrobili zebranie rodziców i zaprosili na nie naszego reportera.

- Czytaliśmy wywiady, widzieliśmy materiały telewizyjne, które pięknie opisywały ten projekt, jednak rzeczywistość jest daleka od ideału - mówi mama malucha z Gościcina. - Miał być monitoring, byśmy mieli podgląd na to, co się dzieje z naszymi dziećmi. To w obecnych czasach konieczność. Niestety, nie działa. Miały być cztery posiłki dziennie, do tego musiałam podpisać oświadczenie, że nie będę przynosiła dziecku do żłobka żadnych produktów żywieniowych. Niestety, żłobek zapewnia tylko jeden rodzaj mleka, nieważne czy dziecko jest alergikiem czy ma inne potrzeby żywieniowe. Więc muszę łamać podpisane zobowiązanie i przynosić mleko dla syna. Więc z całego wyżywienia, na kwotę 10 złotych dziennie syn dostaje tylko kaszkę. Bo owoce typu mandarynka dla dziecka, które nie ukończyło pierwszego roku życia, to pomyłka.

- Z tym wyżywieniem to dziwna historia, bo gdy dziecko było chore, musiałam i tak płacić, choć w innych placówkach w takim przypadku opłaty za wyżywienie się nie ponosi - dodaje inna mama.

- Wyposażenie żłobka wygląda bardziej na przedszkolne, dla kilkumiesięcznych dzieci nie ma prawie nic - dodaje mama numer trzy. - Panie mają problem: albo muszą nosić syna na rękach, albo położyć go w łóżeczku. Leżaczków, kojców, bujaczków nie ma w ogóle.

- Do prowadzenia zajęć muzycznych przydałoby się radio. Brak. Nie ma żaluzji w oknach, a okna są od południa, więc pomieszczenie już teraz się nagrzewa. Nie ma nawet termometru, gdyby opiekunka chciała sprawdzić, czy dziecko nie gorączkuje - lista zastrzeżeń mam jest długa.

Jak mówią panie, gdy otrzymały informacje o zakwalifikowaniu do projektu unijnego, ich radość była wielka. Każda marzyła, by znaleźć opiekę dla dziecka. Pierwsze spotkanie odbyło się przed otwarciem żłobka.
- Chodziło o podpisanie umowy. Na większość pytań odpowiedź była taka sama: "nie wiem, nie musi pani brać udziału w tym projekcie" - wspomina inna mama.

Po zebraniu rodziców z udziałem prasy w ciągu dwóch dni przedstawiciele Pozytywnych Inicjatyw pojawili się w Gościcinie, by porozmawiać z rodzicami. Przyjechało pięć osób, w tym rzecznik.

- Trochę nas uspokoili, obiecali, że wiele rzeczy postarają się zmienić, ale też nie ukrywali, że tego, czego nie ma w projekcie, nie możemy żądać. Zobowiązali się zrealizować część postulatów do końca marca. Czekamy.
- Przy tych wszystkich zastrzeżeniach należy podkreślić, że trafiliśmy na wspaniałe panie opiekunki. Bardzo się starają, organizują dzieciom wiele zajęć. Panie są świetne - kończy inna mama.

Janosz Józefczyk, rzecznik Pozytywnych Inicjatyw przyznaje, że rodzice z Gościcina nie do końca zrozumieli ideę unijnych żłobków, które jego zdaniem nigdy nie będą miały takich warunków, jak te komercyjne. - To jest pionierski projekt w skali całego kraju. Zmagamy się z wieloma trudnościami i pewne niedociągnięcia od strony organizacyjnej są - mówi Janosz Józefczyk. - Z jednej strony jest wielki nacisk rodziców, by żłobki jak najszybciej otwierać, z drugiej potem może to się skończyć jak w przypadku Gościcina.

Rzecznik podkreśla, że żłobki spełniają wszystkie wymagania, obiekty mają odbiory wszystkich służb. - Opłata za wyżywienie, która tak intryguje rodziców, musi być stała, bo to tzw. wkład własny w projekt. Nie można jej obniżyć z powodu nieobecności dziecka - tłumaczy rzecznik. - To zresztą jedyna opłata, jaką ponoszą rodzice. W zamian otrzymują opiekę nad dziećmi. Niestety, w Gościcinie zderzyliśmy się z gigantycznymi wręcz oczekiwaniami rodziców. Wszystkie ich postulaty zostały spisane, pochylimy się nad nimi i sprawdzimy, co uda się zrealizować. Na pewno monitoring musi zadziałać. Obecne kłopoty wynikają z braku łączności: T-Mobile nie ma zasięgu. Spróbujemy porozmawiać z firmą cateringową, która dostarcza posiłki dla dzieci, by bardziej spełniały one oczekiwania rodziców.

Część rodziców z innych placówek ma identyczne zastrzeżenia, jakie wymieniają rodzice z Gościcina.
- U nas wygląda dokładnie tak samo - mówi mama malucha z Kartuz. - Większość rodziców ma zastrzeżenia do cateringu, do braku kojców dla dzieci. W naszej placówce jest dużo dzieci, najmłodszy maluch ma tylko pół roku. Jest duży problem, a gniew rodziców spada na niewinne panie opiekunki.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
Możesz wiedzieć więcej!Zarejestruj się i czytaj wybrane artykuły Dziennika Bałtyckiego www.dziennikbaltycki.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Pomorze: Żłobki Pozytywnych Inicjatyw działają... bez wyposażenia - Dziennik Bałtycki

Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki