Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chcieli zostać w Malborku

Redakcja
Skąd tak duża zbiorowa mogiła w centrum miasta? Na razie nawet zawodowi historycy prześcigają się w domysłach i stawiają tymczasowe hipotezy
Skąd tak duża zbiorowa mogiła w centrum miasta? Na razie nawet zawodowi historycy prześcigają się w domysłach i stawiają tymczasowe hipotezy Anna Arent-Mendyk
To miał być pierwszy czterogwiazdkowy hotel w okolicy. Chluba miasta odwiedzanego corocznie przez pół miliona turystów. Na razie zamiast niego jest mroczna tajemnica sprzed 64 lat i szczątki prawie dwóch tysięcy osób, dla których trzeba znaleźć miejsce wiecznego spoczynku. Zagadkę masowego grobu próbuje wyjaśnić Jacek Skrobisz

Dom Polski przy ul. Solnej w Malborku nie mógł równać się świetną przeszłością z zamkiem wielkich mistrzów, ale swój epizod w historii tych ziem też odegrał. To tu w 1920 roku odbył się plebiscyt, którego wynik zadecydował, że Malbork (Marienburg) po I wojnie światowej znalazł się w granicach Niemiec.

Potem - już za czasów Polski - w tym domu mieściło się kino, jeszcze niedawno siłownia, sklepik z pamiątkami. W końcu, wraz z pobliskimi garażami, budynek przeznaczony został do rozbiórki, by ustąpić miejsca ekskluzywnemu hotelowi, jaki zamierza tam postawić Europejski Fundusz Hipoteczny. Prace ruszyły w październiku. Jakie musiało być zdumienie, a może i przerażenie operatora koparki wgryzającej się w grunt pod fundamenty, gdy wśród zwałów ziemi zobaczył bielejące ludzkie kości. Prace wstrzymano, wezwano policję i prokuraturę. Łącznie znaleziono szczątki należące do kilkudziesięciu osób.

Zbadał je biegły sądowy. Orzekł, że pochodzą z czasów II wojny światowej. Prokuratura uznała więc, że to ofiary walk o miasto, jakie toczyły się między wojskami niemieckimi i radzieckimi na początku 1945 roku. Zorganizowano pochówek na cmentarzu Komunalnym, a śledztwo umorzono.
Już wtedy na internetowym forum historycznym marienburg.pl pojawiły się głosy protestu. Anonimowi internauci wyrażali swoje oburzenie zarówno na sposób przeprowadzenia ekshumacji, jak i pospieszne zamknięcie sprawy.

Pojawiły się hipotezy, że może tam być więcej pogrzebanych zwłok, choć historycznych przekazów na temat masowego grobu w tym miejscu nigdy nie było. A jednak podejrzliwość historyków amatorów okazała się w tym wypadku jak najbardziej uzasadniona. W listopadzie robotnicy natrafili na kolejne kości. Coraz więcej i więcej. Do chwili obecnej liczbę spoczywających tam osób szacuje się na 1800.
Zbigniew Sawicki, archeolog nadzorujący prace ekshumacyjne, szacuje, że mogą one potrwać do końca stycznia. Nie wiadomo, o ile do tego czasu wzrośnie liczba odkrytych ofiar.
- To dla nas wszystkich wielkie zaskoczenie, że w tym miejscu znajduje się masowy grób - przyznaje archeolog.

Zaskoczeni są też historycy.
- W żadnych dokumentach nie było mowy o masowym grobie w tym miejscu - rozkłada ręce Bernard Jesionowski z Muzeum Zamkowego w Malborku. - Nie ma przekazu żadnego świadka, który wskazywałby to miejsce lub mógłby opowiedzieć o tym, jak do tego doszło. Wybieram się do Archiwum Państwowego, by tam poszukać jakichś śladów, wskazówek, ale nie liczę na wiele.

Różne źródła historyczne podają różną liczbę mieszkańców Malborka zaginionych w zawierusze wojennej. Wiadomo, że na początku wojny miasto zamieszkiwało ok. 29 tys. osób. Pod koniec 1944 roku, wobec spodziewanej lada chwila ofensywy wojsk sowieckich, niemiecka ludność cywilna otrzymała rozkaz ewakuacji z miasta.

Ostatni pociąg z uciekającymi przed czerwonoarmistami mieszkańcami odjechał z osiedla Kałdowo 23 stycznia 1945 roku. Inni opuszczali Malbork na wozach z uratowanym dobytkiem, pieszo... Byli jednak też tacy, którzy nie podporządkowali się rozkazowi i zostali w mieście pomimo zagrożenia, jakie na nich czekało.

Sowieckie natarcie rozpoczęło się w styczniu. Rosjanie stosunkowo szybko objęli kontrolę nad Malborkiem. Ostatnia faza walk odbywała się wyłącznie w śródmieściu i w okolicach zamku, który został opuszczony przez żołnierzy niemieckich 8 marca.
Z danych Czerwonego Krzyża wynika, że po wojnie nie odnaleziono ok. 4800 malborczyków. Część z nich zginęła w czasie walk, inni podczas ucieczki.
Witold Banacki, miłośnik historii Malborka, dotarł do niezwykle cennego dokumentu, który opisuje sytuację w mieście po wkroczeniu wojsk radzieckich. To gazeta "Marienburger Zeitung" z listopada 1957 roku, wydana już w Niemczech (wcześniej ukazywała się w niemieckim Malborku). Swoje wspomnienia opublikował tam ksiądz katolicki Konrad Will, który bezpośrednio po wkroczeniu Rosjan trafił do obozu radzieckiego w Starogardzie Gdańskim, a 20 kwietnia 1945 roku wrócił do Malborka.

"Otrzymałem zadanie objęcia troski o pochowanie jeszcze nie pogrzebanych ofiar wojny. Kilku starych mężczyzn - Malbork liczył wtedy 300 mieszkańców - zostało mi przydzielonych do pomocy. Ciągle znajdowaliśmy jeszcze zabitych w piwnicach, na podwórzach i gruzach zniszczonych domów. Gdy było to możliwe, chowaliśmy ich na najbliższym cmentarzu. ... Od maja do końca 1945 roku pochowaliśmy 273 osoby. Często musieliśmy złożyć razem więcej zmarłych, ponieważ nie byliśmy w stanie wykopać grobów pojedynczych" - wspomina ksiądz.

Konrad Will opisuje różne miejsca pochówków ofiar wojny w Malborku, ale nie wskazał lokalizacji tego odnalezionego niedawno. To może świadczyć o tym, że mogiła ta powstała wcześniej, do kwietnia 1945 roku, gdy żołnierze radzieccy mieli pełną swobodę działania w opuszczonym mieście.
Co się stało z ubraniami?

O tym, że są to ciała cywilów, świadczy fakt, iż wydobywane kości są różnej wielkości, także dziecięce. Zaskakujący, żeby nie powiedzieć szokujący jest fakt, iż wszystkie pogrzebane osoby były nagie. Jedna z hipotez tłumacząca taki sposób chowania ofiar mówi o strachu przed tyfusem, którego zarazki mogłyby się rozwijać w ubraniach. Dlatego je zdejmowano i palono.
Jest jeszcze inna wersja.
- Nie można wykluczyć, że odzież wierzchnia była po prostu zdejmowana, zbierana i później wysyłana do Związku Radzieckiego, który był biedny, panowały tam mrozy - mówi Witold Banacki. - Taką hipotezę potwierdza chociażby fragment książki Normana Davisa "Europa walczy", gdzie opisuje on, że żołnierze radzieccy pod Stalingradem zabierali mundury i obuwie swoich poległych towarzyszy.

Podobną praktykę opisuje nieżyjący już kronikarz Malborka, Wiesław Jedliński w książce "Malbork, dzieje miasta", gdzie czytamy, że już po zdobyciu Malborka przez Armię Czerwoną z domów zabierano fortepiany, pianina, maszyny do pisania, radioodbiorniki i składowano w szkole przy ul. Żeromskiego oraz w szopie przy dworcu PKP, a potem żołnierze radzieccy ładowali wszystko do pociągu i wywożono "trofea" na Wschód. Chociaż akurat o ubraniach autor nic tam nie wspomina.

A może w takim razie mamy do czynienia ze śladem zbiorowej, planowanej egzekucji na ludności cywilnej? Wśród znalezionych czaszek są takie, w których widać otwory po kuli. Ale wydobyto i takie szczątki, na których nie widać śladów wojny. Prawdopodobnie część osób umarła z zimna, bo zima 1945 roku była sroga. Temperatura powietrza spadała do 30 stopni poniżej zera. Brak ogrzewania i jedzenia musiał zrobić swoje.

Wątpliwości powinno rozwiać śledztwo wznowione przez Prokuraturę Rejonową w Malborku, po odkryciu, że grób jest znacznie większy, niż wcześniej przypuszczano. Szczątki są przechowywane tymczasowo w specjalnym pomieszczeniu na cmentarzu Komunalnym. Kości zostaną zbadane przez biegłego specjalistę, który - być może - będzie w stanie określić rok zgonu, wiek osób i przyczynę śmierci.
Echa odkrycia dotarły już do Niemiec, do byłych mieszkańców Malborka i ich potomków. Ogłoszono apel, by zgłaszały się osoby, które mogą pomóc w ustaleniu okoliczności i wydarzeń, które miały miejsce w czasie i po ewakuacji ludności cywilnej w 1945 r.
- Nic mi nie wiadomo, by żył jeszcze jakiś świadek tych wydarzeń - mówi Jerzy Fryc ze Stowarzyszenia Mniejszości Niemieckiej Miasta Malborka i Okolic. - Jeśli już uda się ustalić jakieś relacje, to na zasadzie przekazywania wspomnień przez członków rodziny. Byli malborczycy zaangażowali się w wyjaśnienie tej sprawy.

Ich ostatnia wola
Pozostaje jeszcze kwestia ponownego pochówku ofiary wojny. Regulują to traktaty międzynarodowe i umowy polsko-niemieckie. Mówią one o tym, że państwo polskie zapewnia wytypowanemu cmentarzowi "wieczność" istnienia, natomiast finanse na utrzymanie miejsc pamięci i nekropolii przekazuje strona niemiecka. Grobami niemieckich ofiar wojennych zajmuje się w Polsce Fundacja Pamięć z Warszawy. Jej przedstawiciele zaproponowali wstępnie, by szczątki pochować na cmentarzu w Starym Czarnowie (woj. zachodniopomorskie).

- To nie jest tak, że nie jesteśmy otwarci na inne propozycje - zapewnia Iza Gruszka, kierownik biura Fundacji Pamięć w Warszawie. - Jeśli miasto jest w stanie zapewnić odpowiednie miejsce na pochówek, to jesteśmy gotowi do rozmów.
Władze miasta nie chcą na razie składać takich deklaracji.
- Prace przy wydobywaniu szczątków trwają. Ich liczba zmienia się dynamicznie. O miejscu pochówku ofiar wojny będziemy rozmawiać po zakończeniu prac ekshumacyjnych - mówi wiceburmistrz Malborka Jerzy Skonieczny.

Za to mieszkańcy Malborka, których o to pytaliśmy, nie mają wątpliwości, gdzie powinny być pochowane ofiary z tajemniczego grobu i gdzie powinien stanąć pomnik upamiętniający ich śmierć.
- To byli obywatele Malborka, którzy na własną odpowiedzialność nie ewakuowali się z miasta i chcieli tu pozostać do końca. Oni już nie żyją, ale ich ostatnia wola ciągle żyje i powinniśmy ją uszanować - mówi Bernard Jesionowski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki