- Wzywaliśmy Straż Gminną i policję, ale oni powiedzieli, że nie mogą wejść na teren ośrodka i odjechali. Był też weterynarz. Wszyscy jednak mieli związane ręce, bo nie mogli wejść na posesję należącą do Caritasu - mówi Anna Bargieł z Mikoszewa. - Dzwoniłam też do elbląskiego Caritasu, ale dostałam odpowiedź, że dyrektor ośrodka wyjechał i wróci w przyszłym tygodniu. Od jakiegoś czasu nikt się nie opiekował tym czworonogiem. Wyglądał fatalnie, miał pasożyty i do tego wypadała mu sierść. Dokarmialiśmy go przez płot. Było widać, że jest chory i bardzo się męczy. Nie wiedziałam, jak mu pomóc, dlatego informowaliśmy o tej sytuacji weterynarza, służby mundurowe i właścicieli obiektu.
- Znamy tę sprawę. To prywatna posesja jak każda inna, mimo że należy do Caritas - mówi Sylwester Rutkowski ze Straży Gminnej w Stegnie. - Pies rzeczywiście wyglądał źle i był chory. Jednak z tego co się dowiedzieliśmy, od jego właściciela, weterynarza oraz od sołtysa wsi, to czworonóg miał dobrą opiekę, był leczony i karmiony. Ostatnio czuł się jednak dużo gorzej.
W środę po południu, opiekunka zwierzęcia za zgodą dyrektora ośrodka wezwała weterynarza.
- Okazało się, że psa trzeba uśpić. Dostałem na to zgodę od właścicieli psa - mówi Mariusz Majewski, weterynarz. - Ten pies miał 14 lat, chorował przez trzy lata na świerzb i do tego dopadły go jeszcze jakieś pasożyty. Pies był leczony przez trzech lekarzy, miał dobrą opiekę, dostawał jedzenie i leki. Był już jednak w słabej kondycji, miał wyniszczony organizm, więc trzeba było go uśpić.
Anna Bargieł z Mikoszewa twierdzi jednak, że pies się męczył i już dawno temu powinien zostać uśpiony.
- Do tego ośrodka przyjeżdżały dzieci na kolonie, a chory pies był tam z nimi - mówi Anna Bargieł. - Było mi go szkoda i nie mogłam patrzeć, jak cierpi. Już rok temu ludzie prosili ojca dyrektora Caritas Diecezji Elbląskiej o to, by uśpił psa. Ten jednak odpowiadał, że nie ma na to pieniędzy, bo za uśpienie trzeba płacić.
Dyrektor Caritas Diecezji Elbląskiej, ks. Wojciech Borowski, dementuje te informacje i dziwi się, że w ogóle mieszkańcy tak zainteresowali się psem mieszkającym na terenie ośrodka w Mikoszewie. Twierdzi, że czworonóg był w dobrych rękach.
- Ludzie szukali sensacji - uważa ks. Borowski. - Przecież ten pies miał dobrą opiekę, dostawał jedzenie i wodę. Był chory i leczony - zapewnia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?