Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trzeba ofiarę wyrzucić. Tydzień Pomocy Osobom Pokrzywdzonym Przestępstwem

Irena Łaszyn
sxc.hu
Co to jest Dzień Świstaka? Gdzie mieszka polski Fritzl? Co widzą sąsiedzi? Jak długo trwa Tydzień Pomocy Osobom Pokrzywdzonym Przestępstwem? Odpowiedzi na te i inne pytania szukała Irena Łaszyn.

Najpierw przyszła pani A. Powiedziała, że szuka pomocy, bo z panią B. na pewno dzieje się coś bardzo złego. Nie otwiera drzwi, nie odpowiada na telefony i listy, a jej mąż, czyli pan B., nie wpuszcza krewnych i znajomych za próg domu. Dzieci wprawdzie chodzą do szkoły, ojciec je zawozi i przywozi, ale po ostatnim dzwonku zazwyczaj brak z nimi kontaktu. Nie mają koleżanek ani kolegów, z nikim się nie spotykają, gdy wracają do domu, ojciec zamyka bramę i gasi światło.

- Milczą dla dobra matki - twierdziła pani A. - Jeśli powiedzą obcym, co się tam dzieje, może dojść do tragedii. Ona jest zakładnikiem.
Akurat trwał Tydzień Pomocy Ofiarom Przestępstw, a pani A. dużo słyszała o wyczynach Josefa Fritzla, który przez długie lata więził w piwnicy swoją córkę i ich wspólne dzieci, zebrała się więc na odwagę. Szukała sposobu, żeby panią B. z domu - jeśli w nim jest - wydostać. Dom był na Kaszubach, zagubiony pośród pól.

Krzysztof Sarzała, kierownik Centrum Interwencji Kryzysowej PCK w Gdańsku, przyznaje, że historia brzmiała nieprawdopodobnie, ale żadna z dyżurujących w bursie przy ul. Piramowicza osób nie pomyślała, żeby sygnał zlekceważyć. Wprost przeciwnie.

- Skontaktowaliśmy się z pracownikami socjalnymi, zrobiliśmy rozeznanie - opowiada Krzysztof Sarzała. - Podejrzenia pani A. w pełni się potwierdziły. Pan B., faktycznie, niczym austriacki Fritzl, więził swoją żonę w piwnicy. Podobno czynił to z zazdrości, bo kilka lat wcześniej nabrał podejrzeń, że małżonka go zdradza. Dzieci były tak zastraszone, że słowa nie pisnęły ani nauczycielom, ani sąsiadom.

Odbyła się akcja jak z filmu. Ktoś sposobem wyciągnął pana B. z domu, ktoś zakładniczki uwolnił. Trafiły do hostelu CIK w Nowym Porcie, a po paru tygodniach znalazły lokum w Trójmieście. Jeden z zaprzyjaźnionych z CIK restauratorów pomógł pani A. znaleźć pracę. Prawnicy podpowiedzieli, jakie może podjąć kroki prawne. Jakie dokładnie, pracownicy CIK nie wnikają. To sprawa sądu i pani B. Ona postanowiła zatrzeć za sobą wszelkie ślady i trzeba to uszanować.

***
W Polsce każdego roku ponad 700 tys. osób staje się ofiarami przestępstw, w Pomorskiem - około 40 tys. Pracownicy CIK nie lubią określenia ofiara. Uważają, że słowo stygmatyzuje, wiąże się z określonym przekazem.

- Tak, jak rzeczy nazywamy, takimi się one stają - poucza Krzysztof Sarzała. - Ofiara to ktoś, kto sobie nie radzi i niejako pozwala, że inni go wykorzystują i krzywdzą. Ma znaczenie pejoratywne. Dlatego chcąc kreować rzeczywistość, od tego słowa odchodzimy. Działamy pod hasłem: Od ofiary do ocalonego. To cały proces. Może brzmi pompatycznie, ale przynajmniej my wiemy, czemu ma to służyć.

W tym roku obchodzimy więc Tydzień Pomocy Osobom Pokrzywdzonym Przestępstwem. Bez ofiar w nazwie.
Tydzień, który powinien trwać cały rok.

***
Pani C. nie szukała pomocy. Uważała, że donos na własne dziecko jest czymś niemoralnym. Synowa nie wpuszcza jej do domu, który przed laty przepisała na syna? Każe mieszkać u krewnej? Czyni to przecież dla jej dobra, żeby miała odpowiednią opiekę.

- Syn jest za granicą, ona ciągle siedzi w pracy albo gdzieś wyjeżdża - opowiada pani C. - A ja mam coraz gorszą pamięć, zapominam wyłączyć gaz albo zakręcić kran. Powstaje problem, synowa się denerwuje. To dlatego stwierdziła, że lepiej mi będzie u kuzynki, która jest już na emeryturze i będzie mnie pilnowała. Zgodziłam się.

Ba, łatwo powiedzieć, trudniej się dostosować. Gdy ktoś pół wieku spędził w domu z ogrodem, nie odnajdzie się w bloku z wielkiej płyty. Pani C., pod nieobecność synowej, wciąż przekradała się na stare śmieci. Tak bez powodu. Ot, żeby posiedzieć w fotelu, który odziedziczyła po przodkach, żeby popatrzeć na stare obrazy, żeby podreptać po znajomych kątach.

Synowa wymieniła zamki.
I teraz pani C. nawet do ogródka nie może się dostać. Staje bezradnie na ulicy i patrzy.

Sąsiedzi nie wytrzymali, wszczęli alarm.
- Może w tym Tygodniu Pomocy Osobom Pokrzywdzonym Przestępstwem ktoś się zajmie starszą panią, krzywdzoną przez dzieci? - zapytali dziennikarkę.

Ale pani C. nie chce, żeby ktoś w jej sprawie interweniował. Nie chce psuć rodzinnych stosunków. Twierdzi, że wcale nie zamierza w dawnym domu mieszkać, nawet gdyby ją dzieci o to prosiły. Ot, czasami chce na niego popatrzeć.

***
Nie wszyscy są tak delikatni jak pani C. Konflikty rodzinne, sprawy spadkowe i majątkowe, kwestie opieki nad dziećmi, doświadczanie przemocy fizycznej i psychicznej wywołują duże emocje. Poszkodowani szukają pomocy u policjantów, prokuratorów, adwokatów, psychologów.

- Zgłaszają się maltretowane kobiety, starsi ludzie okradani przez najbliższych, osoby skłócone z całym światem - mówią wolontariusze, pełniący dyżury. - Czasami trudno wyłowić ten najważniejszy problem, tyle mają spraw.

Pani D. boi się eksmisji, pan E. nie wie, jak spłacić kredyty, które pochopnie zaciągnął, pan F. skarży się na niesolidnego sprzedawcę, który sprzedał mu wadliwy piecyk.

Asp. sztab. Zbigniew Kowalczyk z Wydziału Prewencji KMP w Gdańsku uważa, że dyżur w neutralnym miejscu, jakim jest szkolna bursa, to znakomity pomysł.

- Przed laty, gdy dyżurowaliśmy w siedzibie policji, przez cały tydzień zjawiała się jedna osoba. A tu - ciągły ruch. Ktoś przychodzi, by powiedzieć, co nowego w sprawie, którą usiłował zainteresować różne instytucje już w… 1962 roku, ktoś inny - zgłasza przemoc w rodzinie albo chce się po prostu wyżalić.

Taka rozmowa działa jak balsam. Asp. Kowalczyk pamięta panią, która była tak czymś zbulwersowana, że wręcz zalała go potokiem słów. Przez pół godziny nie zdołał tego potoku przerwać. Gdy pani zaczęła się żegnać, przyznał: - Szkoda, że nic pani nie poradziłem. A ona na to: - Nie szkodzi! Pan tak pięknie słuchał…

***
Zgłasza się ofiara stalkingu, czyli nękania. Wolontariusze mówią, że to wielki problem, gdy ktoś nie przyjmuje odrzucenia do wiadomości, tylko oświadcza: Albo ja cię będę miał, albo nikt cię nie będzie miał. Gdy nie potrafisz w porę zareagować, tylko "karmisz" tego stalkera, niepotrzebnie mu odpowiadając, to nękanie nie ma końca. Jeśli on nie może zdobyć twojej miłości, to weźmie twój strach. To zawsze jakiś kontakt. Facet będzie więc stał przed twoim domem i patrzył w okno, naprzemiennie wołał "kocham cię" albo wulgarnie wyzywał. Chodzi o to, by nie dostawał tego, czym się "żywi".

- Najpierw więc trzeba to nazwać, określić - poucza psycholog. - A potem starać się zmniejszyć zagrożenie. Proces wychodzenia z tego trwa bardzo długo, nie da się stalkingu gwałtownie przeciąć, na przykład jednym zgłoszeniem na policję. Sprawa sądowa też nie zawsze to załatwi, bo sąd nie jest panaceum na wszystkie problemy.
Nękana osoba naprawdę ma problem.

***
Krzysztof Sarzała napisał kiedyś artykuł "Dziecko w naszym centrum". O dwudziestoletnich dziewczynach, które - przeważnie z powodu doświadczanej przemocy - trafiają wraz z dziećmi do hostelu CIK w Nowym Porcie.

Tekst zaczyna od skojarzeń z filmem "Dzień Świstaka", z Andie MacDowell i Billem Murrayem, bo kolejny dzień w CIK - jak zauważa autor - przynosi dokładnie takie same wydarzenia, jakich miał już okazję doświadczyć. Z przedziwną regularnością, najczęściej wczesnym popołudniem, otwierają się drzwi ośrodka, staje w nich młoda dziewczyna, prosi o rozmowę w cztery oczy i opowiada historię, którą już wszyscy słyszeli.

Tekst powstał parę lat temu, ale Krzysztof Sarzała twierdzi, że nic się nie zmieniło. Dzień Świstaka nadal trwa, nie tylko w CIK, lecz także podczas tych dyżurów.

- Te dziewczyny są do siebie podobne, mają podobne życie - mówi. - Opowiadają o ojcu, który krzyczał, bił i pił, a czasem także molestował seksualnie. Przeważnie wtedy, gdy córka miała 14-15 lat. Dlatego właśnie uciekła z domu, wpadła w opiekuńcze - zdawałoby się - męskie ramiona, rodziła kolejne dzieci. I wreszcie wylądowała na ulicy, bo ojciec dzieci albo ten, który nastał po nim, okazał się kanalią.

Taka dziewczyna zazwyczaj wie, czego chce. Chciałaby przestać się bać, przestać się wstydzić, skończyć z nieustannym uciekaniem i poniżaniem, zacząć zwyczajne życie.

Ale czasami trudno się z nią dogadać, bo - jak mówi Sarzała - te dziewczyny wcale nie są potulne i grzeczne, nie siedzą w kącie, cichutko popłakując, jak się niektórym wydaje. One wrzeszczą i pazurami wyrywają to, co chciałyby dostać. Bywają okrutne, agresywne i roszczeniowe.

- Przemoc tak przenicowuje umysł, że stajesz się innym człowiekiem - tłumaczy. - Takim, któremu lepiej schodzić z drogi. Dopóki dajesz to, czego ta osoba oczekuje, jest super, trwa miodowy miesiąc. Gdy kontrakt na pobyt się kończy, słyszysz, że jesteś beznadziejny i trzeba cię zwolnić.

- A co z tym hasłem: Z ofiary w ocalonego? Ono nie jest na wyrost? Zdarza się niekiedy happy end?

- Owszem. Zdarza się, że dziewczyny się dogadują, wspólnie wynajmują mieszkanie, pracują, zarabiają, dzielą się opieką nad dziećmi. Zawsze można zmienić swoje życie. Ofiara staje się ocaloną. Ważne, by wykorzystać to, czego się nauczyła o sobie, o innych, o sytuacjach, w których się znalazła, a które ją dużo kosztowały. Dziś taka osoba jest mądrzejsza o wszystkie doświadczenia. Wie, jakich miejsc i ludzi unikać, po czym poznać, że partner ma skłonności do przemocy, kiedy trzeba powiedzieć: Stop.

Przemoc zaczyna się od drobiazgów. Trzeba ją w porę zauważyć i w porę zatrzymać. Albo odejść, nawet z trójką dzieci.

Ale Dzień Świstaka nie wynika wyłącznie z przemocy. To nie ona sprawia, że dziewczyna szuka pomocy. Być może ważniejsze jest, że sąd chce jej zabrać dzieci. Bo pracownik socjalny czy kurator nie zgadza się na ciąganie malców po melinach, na narkotyki, alkohol, bezdomność. Nie zgadza się na niezaradność i beztroskę. Interweniuje.

Przemoc to 30-40 proc. spraw, z którymi CIK ma do czynienia. Tam Tydzień Pomocy Osobom Pokrzywdzonym Przestępstwem trwa cały rok.

Dla poszkodowanych

Do 1 marca, specjaliści z różnych dziedzin (w tym policjant, prokurator, adwokat, komornik, radca prawny, psycholog, kurator, pracownik socjalny czy przedstawiciel Terenowego Biura Rzecznika Praw Obywatelskich), zaproszeni przez pracowników Centrum Interwencji Kryzysowej, dyżurują w gdańskiej bursie przy ul. Piramowicza 1/2. W godz. 15-19 udzielają darmowych porad i wsparcia osobom, które doświadczyły przestępstwa.

[email protected]

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki