Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdańska Galeria Starych Zabawek: Każda zabawka to ocalone życie

Irena Łaszyn
- Hania jest najcenniejsza - mówi pani Bernadeta, trzymając córkę w ramionach. - Przyszła na świat 18 grudnia, a więc w trakcie remontu nowej siedziby
- Hania jest najcenniejsza - mówi pani Bernadeta, trzymając córkę w ramionach. - Przyszła na świat 18 grudnia, a więc w trakcie remontu nowej siedziby fot. Przemek Świderski
Są tu celuloidowe lale, blaszane motocykle, wagoniki z pasażerami i misie. Wszystkie wyprodukowano w Polsce. Najstarsze eksponaty pochodzą z okresu międzywojennego, ale najcenniejsza zabawka ma zaledwie dwa miesiące. Galerię Starych Zabawek, przy ul. Piwnej 19/21 w Gdańsku, odwiedziła Irena Łaszyn

Dzieci najbardziej fascynuje minikino. Są krzesełka i ekran, na którym wyświetlają się slajdy z bajkami. Oprócz tych o królewnie Śnieżce i Czerwonym Kapturku, jest opowieść o biedronce, która zgubiła kropki, i "O psie, który jeździł koleją". Najmłodsi też się wzruszają historią kundla Lampo, który tak bardzo pokochał zawiadowcę stacji i jego dzieci, że potrafił do nich powrócić z drugiego krańca Włoch. Ale - przyznajmy uczciwie - bardziej niż milusińscy wzruszają się przed ekranem ich rodzice i dziadkowie.
Niektórym szklą się oczy, ledwie przekroczą progi Galerii Starych Zabawek. Co chwila ktoś wykrzykuje: Ojej, miałem takiego kota z grzbietem w kształcie harmonijki! Ojej, też strzelałem z pistoletu z napisem "Precyzja"! Ojej, taki sam samochodzik, nakręcony przez tatę, wyjechał spod choinki w moim domu. To było 40 lat temu…

Galeria Starych Zabawek w Gdańsku ZOBACZ ZDJĘCIA

W gablotach znajduje się ponad 2 tys. eksponatów, z lat 1920-1989. Ich właścicielami są Bernadeta i Wojciech Szymańscy. - Zaczęło się od blaszanego motocyklisty, którego wypatrzyłem gdzieś na targu staroci - wspomina pan Wojtek. - Tak mnie zafascynował, że postanowiłem znaleźć mu odpowiednie towarzystwo. Jedne zabawki kupowałem, inne dostawałem w prezencie. Półki w mieszkaniu szybko się zapełniły. Gdy pojawiła się w moim życiu Bernadeta, zrobiło się jeszcze ciaśniej, bo ona podzielała moje pasje.

Wpadli na pomysł, żeby te lale, misie i samochodziki pokazać światu. Otworzyli przy ul. Ogarnej w Gdańsku Galerię Starych Zabawek. Gdy kolekcja przestała się tam mieścić, zaczęli zabiegać o większy lokal. Kilka dni temu przenieśli się na ul. Piwną 19/21. - To jedyne muzeum, w którym są zabawki wyłącznie polskiej produkcji - podkreśla pan Wojtek. - Tym się właśnie różnimy od podobnych placówek w Karpaczu, Kielcach czy Kudowie, do których trafiają zabawki z całego świata. Te zagraniczne, owszem, mogą się podobać, ale nie przywołują tak ciepłych wspomnień.

Najstarsza zabawka to skarbonka z napisem "Oszczędnością i pracą ludzie się bogacą". Pochodzi z lat 20. ubiegłego wieku. Najmłodsza - ma zaledwie dwa miesiące i na imię Hania.

- Ta jest najcenniejsza - przyznaje pani Bernadeta, trzymając córkę w objęciach. - Przyszła na świat 18 grudnia, a więc w trakcie remontu nowej siedziby. Wszystko, co najważniejsze, rodziło się jednocześnie.

***

Pan Wojtek oprowadza po muzeum.
- To zabawki z okresu międzywojennego - wskazuje. - Jest tu samochodzik z 1934 roku, z oryginalną baterią. Jest lala wyprodukowana przed wojną w Fabryce Lalek Adama Szrajera w Kaliszu. Ma szmaciane kończyny i doszytą celuloidową główkę. Jest pudełko z napisem "Młody Edison", z 1938 roku, w środku puste. Ale z danymi właściciela, zatartą nazwą miejscowości i napisem zrobionym kopiowym ołówkiem: Oddać po wojnie.

Intryguje pajac grający na skrzypcach, z napisem "Made in Poland" na nodze. I samolot z przemyskiej fabryki Minerwa, z 1942 roku. Przekręcisz kluczyk, to obraca się śmigło, a z karabinu sypią się iskry.
- Proszę nie mylić fabryki z niemiecką Minervą przez v - przestrzega pan Wojtek.

Które zabawki najbardziej lubi? Bezradnie rozkłada ręce. Ale wskazuje te z lat 70. i 80, np. kaczora pijącego wodę.
- Jest cały ze szkła, bardzo delikatny. Podobnego można kupić za 9 złotych, w wersji chińskiej. Ten jednak to autentyk. Na kapeluszu ma napis: Zastrzeżono patent w urzędzie PRL.

Podoba się też kotek Filutek, na kluczyk. Gdy go nakręcimy, chodzi do przodu albo robi fikołki. Nawet ogon mu się obraca! A także żaba, znana z filmu "Czterej pancerni i pies". Pamiętacie? Bawił się nią Grigorij. Ta pochodzi z 1964 roku, ma nawet oryginalne pudełko, z instrukcją obsługi. Pan Wojtek odczytuje: Sposób bawienia się żabką. Nakręć sprężynę do oporu, śmiało, ponieważ jest z importu, w pierwszym gatunku.
- Każda zabawka to ocalone życie - uważa pan Wojtek.

Oprócz zabawek, ocalał też telewizor Szmaragd, z 1962 roku. Dziś ma nowe wnętrze, służy za komputer z ekranem dotykowym. Można na nim poczytać różne ciekawostki dotyczące zabawek.

***

Przed ekranem w minikinie siedzi Maryla Uściłło. Śledzi historię Lampo, kręci głową.
- Ostatnio przeglądałam bajki moich już dorosłych dzieci - opowiada. - Łzy leciały mi ciurkiem. Nie miałam sumienia tego wyrzucić. Ani tych książeczek, ani zabawek. Uwielbiam psa Lampo.

Obok stoi Jolka, lat dziesięć i pół. Ona też zna dzielnego kundla. - Czytałam książkę - uściśla.

Jolka mówi, że podobają się jej też misie w górnej gablocie. Właściciele tłumaczą, że to misie z plastiku. Gdy się nimi potrząśnie, to latają im oczka, gdy się naciśnie na brzuszek, to delikwent piszczy.

Nad ekranem widać napis "Zawisza". To oryginalny szyld z kina, które kiedyś było we Wrzeszczu.
- Osiem lat temu wyjąłem go z wózka, który wiózł go na złomowisko - wyjawia pan Wojtek.

***

Ich zabawki z dzieciństwa? A, owszem, są, np. zestaw do pieczenia ciasta. Bo mały Wojtek lubił przebywać w kuchni. Mama robiła swój sernik, on - swój. Piekł go w takiej małej foremce, która stoi na półce, obok trzepaczki i wałka.

Po sąsiedzku - plastikowy zestaw do herbaty. Prezent dla żony od męża.
- Wojtek kupił mi ten zestaw na urodziny - uśmiecha się pani Bernadeta. - Wiedział, że podobny miałam w dzieciństwie…
Uśmiech przywołuje bączek ze żmijką, zabawka z 1984 roku. Gospodarze zdobyli kilka sztuk, pozwalają się nimi dzieciom bawić. I gdy dzieciaki się do tych bączków dorwą, to zapewniają, że to lepsze niż konsola do gier komputerowych.

Zainteresowanie budzi też Twarz Magiczna, zabawka z 1987 roku, z wiórkami żelaza i rysikiem zakończonym magnesem, dzięki którym można dorobić włosy, wąsik i brodę. Dzieciaki, które to widzą, natychmiast pytają, czy można takie cudo kupić. Nie można! Głównie dlatego że nikt już tego nie produkuje. Poza tym który rodzic dałby dziś dziecku takie opiłki do zabawy?

Jest koń na biegunach i skuter z 1959 roku, z Bielskich Zakładów Przemysłu Sportowego, który zjechał z taśmy jako 49.
- Na takich skuterach dzieci robiły sobie kiedyś zdjęcia na sopockim molu - opowiada pan Wojtek. - Te zdjęcia też można u nas zobaczyć.

Duże dziewczynki patrzą na lalę z guziczkiem. Naciskasz, to siada na nocnik, wysuwający się spod łóżka. Prawie każda taką miała albo o takiej marzyła.

Małe dziewczynki trochę się dziwią. Twierdzą, że Barbie jest fajniejsza.

Zabawki pochodzą z różnych polskich zakładów, także gdańskich. Są np. plastikowe bilardy na kulkę, produkowane przez Spółdzielnię Pracy Gedania, oraz gumowe figurki z "Gwiezdnych wojen", wykonane przez Elektro-Spółdzielnię z ul. Grunwaldzkiej.

***

Przed gablotą ze starymi kolejkami stoi Tadeusz Florjański, lat 84, przyjaciel 36-letniego właściciela.
- Wojtek obiecał, że powstanie też gablota z pracami Tadeusza Gayczaka, byłego studenta Politechniki Gdańskiej, właściciela lwowskiej Kliniki Lalek przy ulicy Halickiej - wyjawia. - Miałem od niego zabawki, bawiłem się nimi jako mały chłopiec.

To kolejna wzruszająca historia. Bo gdy obaj panowie spotkali się kilkadziesiąt lat później, w Gdańsku, i Tadeusz Gayczak zobaczył, że Tadeusz Florjański nadal ma lokomotywę jego produkcji, to aż się popłakał. Potem przekazał mu wszystkie swoje skarby: formy i modele do odlewania części kolejek oraz walce do wytłaczania szyn, które sam w latach 30. wykonał.
- Te walce to unikaty - przyznaje Wojciech Szymański.

Unikatem jest też niewątpliwie Tadeusz Florjański, największy miłośnik starych zabawek.
- Moje skarby też tu są - podkreśla. - To węglarka na szynach, sygnalizatory i toaleta dworcowa, wykonane przez tatę, przejazd kolejowy i ławeczka mojej produkcji oraz miniaturowe figurki pasażerów odlane przez ojca. Poza tym wagonik towarowy, wagonik pasażerski, zakończenie torów…

Resztę, a więc lokomotywy, lukstorpedę, wagoniki, zasieki, zwrotnice, nastawnie i inne kolejowe cuda, ma w domu.
- Spakowałem je w pierwszej kolejności, gdy w 1943 roku musieliśmy opuścić nasze mieszkanie we Lwowie - tłumaczy. - Ale to była tylko część bogatej kolekcji. Najbardziej żałuję kolejek Minerwy, które ojciec kupował w słynnej cukierni Zalewskiego, przy ulicy Akademickiej.

Pan Tadeusz zachwyca się tym, co widzi w galerii. Pomimo że część zabawek jeszcze nie została wyeksponowana. Pani Bernadeta mówi, że w domu nadal przechowują około tysiąca sztuk. Niemniej zabiega o kolejne. Czasem odwiedzający sami coś przynoszą. - Nie ma sensu, żeby się kurzyły w domu - tłumaczą. Pan Marek przyniósł właśnie samochodzik z lat 80. Mówi, że bawił się nim jego syn, który teraz mieszka w Kanadzie.

Wiceprezydent Gdańska Maciej Lisicki martwi się, że jeśli zabawek będzie przybywać w takim tempie, to niebawem galeria znowu zacznie szukać lepszego miejsca.

Galeria Starych Zabawek czynna jest od wtorku do niedzieli, od godz. 11 do 18. Bilet normalny kosztuje 8 zł, ulgowy - 6 zł.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Gdańska Galeria Starych Zabawek: Każda zabawka to ocalone życie - Dziennik Bałtycki

Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki