18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rowerzyści kontra fotoradar. Cykliści z Tczewa chcą walczyć o doprecyzowanie przepisów

Sebastian Dadaczyński, Joanna Surażyńska
Szymon Zięba
Powraca głośna sprawa rowerzysty z Kościerzyny, któremu fotoradar zrobił zdjęcie. W jego obronie teraz stanęli miłośnicy dwóch kółek z Tczewa, którzy dodatkowo chcą wywalczyć regulację przepisów w tej sprawie.

Patryk Wałdoch z Kościerzyny otrzymał mandat w wysokości 50 złotych za to, że przekroczył prędkość na rowerze. Fotoradar wykonał mu zdjęcie przy prędkości 46 kilometrów na godzinę. Zdarzenie miało miejsce w lipcu ubiegłego roku na ulicy Tomasza Rogali w Kościerzynie.

18-latek od początku podkreślał, że mandatu nie zamierza płacić, ponieważ nie czuje się winny. Jak przyznaje, nie wiedział, że w rejonie ulicy Tomasza Rogali istnieje ograniczenie, ponieważ jechał od strony lasu, a tam nie było znaku, który by o tym informował. Nie mógł też wiedzieć, z jaką prędkością się porusza, bo rower nie ma... licznika.

Opinię chłopaka podzielają miłośnicy jednośladów z Tczewa, zrzeszeni w ramach stowarzyszenia "Rowerowy Tczew".

- Będzie przygotowywana ekspertyza prawna w tej sprawie. Wystąpiliśmy również do Rzecznika Praw Obywatelskich - wyjaśnia Marek Bury z "Rowerowego Tczewa". - Jeżeli zgodnie z przepisami rowerzysta nie ma obowiązku posiadania homologowanego urządzenia, które jest prędkościomierzem, nie można więc oczekiwać, że ma jakikolwiek wskaźnik określający, z jaką szybkością jedzie.

Stowarzyszenie "Rowerowy Tczew" chce jednocześnie doprowadzić do uporządkowania obecnych przepisów, między innymi we współpracy z organizacją "Miasta dla Rowerów" tak, by w przyszłości nie dochodziło już do podobnych absurdalnych sytuacji. Niektórzy miłośnicy dwóch kółek martwią się jednak, że sprawa zakończy się na... obowiązku montowania liczników.
- Chcemy wywalczyć przestrzeganie przepisów międzynarodowych. Na świecie rowerzyści nie mają obowiązku posiadania liczników - uspokaja Marek Bury.

Dodajmy, że ostatecznie sprawa rowerzysty z Kościerzyny trafiła do miejscowego Sądu Rejonowego. Ten z uwagi na brak znamion wykroczenia, odmówił wszczęcia postępowania. Wówczas Straż Miejska odwołała się od tej decyzji do Sądu Okręgowego w Gdańsku, a ten przychylił się do wniosku miejskich strażników. Postanowienie sądu jest prawomocne. Teraz sprawą zajmują się ponownie sędziowie z Kościerzyny.

Temat wzbudził kontrowersje nie tylko na Pomorzu. Na wielu forach internetowych można znaleźć mnóstwo ironicznych komentarzy. Użytkownicy z przymrużeniem oka pytają, czy rowerzysta miał też zapięte pasy bezpieczeństwa i czy niebawem wejdzie w życie tachograf, czyli urządzenie kontrolujące czas pracy kierującego.

Starsi Czytelnicy uważają z kolei, że do sytuacji z Kościerzyny można dopasować piosenkę Andrzeja Rosiewicza, stąd przypominają zabawny kawałek utworu "Jechał sobie powiem szczerze, poborowy na rowerze. Mijał lasy, czarne chmury, jechał szybko było z góry. Za zakrętem stali, rower mu zabrali. Chłopcy już się cieszą, żołnierz idzie pieszo"...

Napisz do autorów: [email protected] , [email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki