Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Końcówka karnawału. Jak balowano za cesarza?

Grażyna Antoniewicz
Zaproszenie na bal do gdańskiego muzeum dla podpułkownika Labesa,
Zaproszenie na bal do gdańskiego muzeum dla podpułkownika Labesa, FOT. z archiwum Władysława Żuchowskiego
Bale, dancingi, rauty, wieczorki tańcujące - niegdyś w karnawale bawiono się chętnie, z wdziękiem i elegancją. Panie wdziewały suknie, panowie fraki. Były też bale maskowe i maskaradowe. Takie zabawy już nie wrócą - pisze Grażyna Antoniewicz

Gdzie niegdysiejsze bale, gdzie krynoliny, fraki, smokingi, przepych sal, zapach ekskluzywnych perfum, dźwięki radosnych polek, dostojnych polonezów? Gdzie balowa etykieta? Przed nami ostatnia sobota karnawału, więc czas na bal i wspomnienia. Z karnawałowych zabaw słynął wiek XIX. Ożywiały się wówczas salony i restauracje. Dużym powodzeniem cieszyły się bale maskowe i kostiumowe.

Czas na maskaradę
Władysław Żuchowski (właściciel Muzeum i Galerii Fotografii Cyklop) ma w swoich zbiorach zdjęcie pary udającej się na taki bal kostiumowy, zrobione w Gdańsku w 1913 roku.
- Jak widać, pan i pani mają kostiumy z wcześniejszej epoki , romantyzmu - mówi Władysław Żuchowski. - Ale moim zdaniem, jeszcze ciekawsze jest zaproszenie na bal do Stadt Museum (dzisiaj Muzeum Narodowe w Gdańsku) z 1879 roku. Prowincja Zachodnia i Miasto Gdańsk zapraszają 10 września na godzinę 20 inspektora i podpułkownika Labesa. Mam w swoich zbiorach dwa zaproszenie akurat na ten dzień, drugie to zaproszenie na kolację o godz. 16.30 (dla tej samej osoby) w gdańskim Dworze Artusa.

Władysław Żuchowski przyniósł też do redakcji stuletnią książeczkę reklamową i choć brakuje karty tytułowej, widać, jak wielki był wybór rekwizytów, masek, kotylionów, nakryć głowy, propozycji udekorowania sali itp. Książeczkę wydano w Niemczech za czasów Wilhelma II.
- Są tu dziesiątki ciekawych pomysłów, jak się ubrać na bal. Można się było przebrać za Amerykanina, szofera, Żyda, huzara, słonia etc. - opowiada. - Są czapki z pajacykami i śmieszni wojacy, których stopy znajdują się na wysokości uszu. Widać ułańskie czapki z herbami landów. Na którejś ze stron Kajzerparady wszyscy panowie ubrani są we fraki, ale mają śmieszne zwierzęce nakrycia głowy (barana, żaby, koguta). Jest propozycja japońskiego poloneza z wachlarzami i specjalnymi czapkami ze Wschodu.

Ozdobny karnecik
Uroczym elementem dawnych balów był karnecik, w którym dama rezerwowała kolejne tańce dla ubiegających się o jej względy danserów. Karneciki pojawiły się w XVIII w. - kupowano je gotowe.
Na bale prywatne zamawiano je u introligatora lub robiono domowym sposobem. Każdy był z malutkim ołóweczkiem i czymś do zamocowania u pasa balowej sukni. Niekiedy przybierały one wymyślne kształty, np. na balu lekarzy w Krakowie (1901 rok) panie otrzymały karnety w formie rzymskich zwojów papirusowych.

Na ekskluzywnych balach rolników (gdzie królowało ziemiaństwo) rozdawano karnety w kształcie czterolistnej koniczyny, srebrnej podkowy lub pęku kwiatów. Karnety pań mniej urodziwych często świeciły pustkami. W okresie międzywojennym tylko na balach oficerskich nie było tego problemu i wszystkie damy miały zagwarantowane powodzenie, gdyż wcześniej wyżsi rangą oficerowie przekazywali swoim podkomendnym nazwiska pan do obtańcowania.
Poradnik dotyczący zachowania się na balu, wydany w Krakowie w 1876 roku, radził następująco: "Młoda osoba nie dość często zapraszana do tańca nie powinna z tego powodu okazywać złego humoru; rozmawiając z zajęciem z najbliżej przy sobie siedzącą sąsiadką, okaże, że nie zwraca uwagi na opuszczenie i zapomnienie".

Wachlarz z Paryża
Oprócz karnetu, dama miała wachlarz. Wachlarze malowane były w przeróżne motywy, od geometrycznych, przez martwe natury, po sceny antyczne i salonowe. Nierzadko projektowali je znani artyści. Najwykwintniejsze składane - z welinowego papieru, jedwabiu, tafty, ze stelażkami z kości słoniowej, masy perłowej - wyrabiano w Paryżu. Mniej zasobne panie kryły się za wachlarzami gazowymi oraz z bibułki imitującej jedwab.

Od połowy XIX w. istniał zwyczaj noszenia przez kobiety bukietów z żywych kwiatów, które były usztywnione drucikami i umocowane w niewielkiej oprawce zakończonej specjalnym uchwytem na palec.
Losowanie kotylionów

Bal obowiązkowo zaczynał się polonezem - w pierwszej parze tańczyli najznaczniejsi goście. Tańczono m.in. polki, kadryle, walce, a kończono nad ranem białym mazurem. Nie mogło zabraknąć, oczywiście, tańca kotylionowego, w czasie którego pary nosiły oznaki, przypięte do piersi, zwane też kotylionami. Losowanie kotylionów bywało często ustawiane, aby połączyć określone osoby. Tańce kotylionowe stanowiły więc dla wodzireja źródło dodatkowych dochodów. Pewien wodzirej z warszawskiej Adrii otrzymał podobno złotą papierośnicę od znanego warszawskiego przemysłowca za umożliwienie mu zatańczenia kotylionowego walca z prześliczną panią Tomasini, żoną ambasadora Włoch.
Lata 70. XIX wieku przyniosły pochodzącą z Francji modę na bale maskaradowe. Przebierano się przeważnie za postacie historyczne, bohaterów znanych powieści, rozbójników itp. Sunęły więc po sali piękne Greczynki w antycznych strojach, w objęciach piratów lub korsarzy.

Bale stanowiły dla młodych panien rodzaj giełdy małżeńskiej, na której mogły zaprezentować swoje wdzięki oczywiście, pod czujnym okiem mam, ciotek, babek (tzw. przyzwoitek), które pilnowały, aby kandydat do ręki miał odpowiednie koligacje rodzinne i majątek.

Magdalena Samozwaniec (córka Wojciecha Kossaka), wspominając bale z początku ubiegłego wieku, pisała, że panienki miały zwyczaj występować w jednej i tej samej sukience w ciągu całego karnawału. W ostatki "dziewicza biel" takiej kreacji była już mocno przyszarzała.

Bale, dancingi, rauty, wieczorki tańcujące i inne przyjemne chwile to czas, kiedy kobieta mogła pokazać nowe kreacje i zawrzeć interesujące znajomości. Oczywiście, dotyczyło to głównie panien i kobiet wolnych.

Dyskretny flirt
Mężatki były w znacznie trudniejszej sytuacji. Szansą dla nich na cichy flircik i niezobowiązującą, a dyskretną przygodę stawały się jedynie barwne maskarady i bale kostiumowe.
O randze balu świadczyły też wystrój wnętrza, girlandy kwiatów, złociste lustra. Trunki musiały być podawane w kryształach, a zabawę prowadził wodzirej powiewający wstążkami, dowcipny i elegancki.
Znów zaglądamy do książeczki z czasów cesarza, reklamującej balowe rekwizyty i dekoracje. Okazuje się, że można było kupić specjalne girlandy, chorągiewki, flagi, aby ustroić pomieszczenia. Jest nawet podświetlany policjant czy podświetlany pajacyk, są gąsior i para bocianów. Nie brakuje planu, jak skonstruować przestrzeń balową, ba - można było kupić całą scenę z elementami scenografii. I oczywiście, przeogromny wybór masek pełnych lub tylko dyskretnie zasłaniających oczy. Można było kupić wąsy, zabawne okulary albo... trzy zęby. Są brody, peruki dla kobiet i mężczyzn, śmieszne piszczałki, trąbki, rożki, konfetti, pułapki niespodzianki, np. kufel piwa, z którego wychodzi girlanda, ale zapewne tak bawiły się niższe stany.

Możesz wiedzieć więcej!Zarejestruj się i czytaj wybrane artykuły Dziennika Bałtyckiego www.dziennikbaltycki.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki