W Lęborku szeregowy radny pobiera dietę w wysokości 1059,87 zł, radny pracujący w więcej niż jednej komisji - 1236,52 zł, a przewodniczący rady - 1722,29 zł. Diety wypłacane są w formie ryczałtu, co oznacza, że bez względu na to, ile w danym miesiącu odbywa się sesji czy posiedzeń komisji, radni dostają zawsze stałą kwotę.
Po proponowanej obniżce diet przewodniczący pobierałby 1589,82 zł diety, wiceprzewodniczący 1271,85, radny zasiadający w więcej niż jednej komisji - 1112,87 zł, a szeregowy radny - 953,89 zł.
Początkowo pomysł radnych PiS powiązany był z kwestią grudniowej podwyżki wynagrodzenia burmistrza Lęborka Witolda Namyślaka. Przypomnijmy, że zgodnie z uchwałą przyjętą na sesji rady w grudniu, burmistrz miał zarabiać 12 540 zł brutto, czyli o 175 zł więcej niż przewidują zapisy ustawy o zarobkach samorządowców. Stąd pomysł radnych, żeby podwyżka wynagrodzenia burmistrza odbyła się kosztem diet, a nie budżetu miasta.
- Jeśli minimalnie obniżymy diety radnym, to podwyżka dla burmistrza nie spowoduje obciążenia budżetu miasta - przekonywał pomysłodawca uchwały, radny Zbigniew Rudyk.
Kilka dni temu okazało się jednak, że wojewoda grudniową uchwałę o podwyżce unieważnił. - My się jednak nie wycofujemy z propozycji obniżenia sobie diet - przekonuje Zbigniew Rudyk. - Przecież 1200 zł na rękę, bez podatków, to bardzo dużo. Jest kryzys, w mieście jest bezrobocie i te pieniądze można by wydać na inny cel - argumentuje radny. - Za takie pieniądze ludzie ciężko pracują. Robotnik cały miesiąc łopatą macha, żeby tyle zarobić.
Radny Maciej Szreder, którego zapytaliśmy o to, co myśli na temat propozycji kolegów z rady, mówi, że... w ogóle jest przeciwny dietom. - Radny to powinien być zawód, który wykonuje się społecznie - uważa Maciej Szreder i dodaje, że ma wrażenie, że część jego kolegów dietę radnego traktuje jako dodatkowy zarobek. - Kilka razy widziałem, że radny dokumenty na sesję odbierał przed samą sesją. Czyli nie miał czasu, żeby się z nimi zapoznać. Mam wrażenie, że niektórzy radni przychodzą na sesję tylko po to, by podnosić ręce - mówi. - Gdyby diet nie było, to przekonalibyśmy się, komu naprawdę zależy na pracy na rzecz mieszkańców.
Sam Szreder dietę odbiera, ale zapewnia, że wykorzystuje ją na prowadzenie swojego biura, w którym przyjmuje mieszkańców. - Ja i jeszcze kilku radnych z pieniędzy z diety finansujemy naszą działalność.
Nie wszyscy radni już wiedzą o złożonym projekcie uchwały.
- Jeszcze go nie widziałam - przyznaje Małgorzata Bresler, wiceszefowa rady. Do obniżki diet odnosi się sceptycznie. - Już raz obniżkę w tej kadencji mieliśmy i to nawet sporą. Ja uważam, że swoją dietę można przekazać na pożyteczne cele bez rozgłosu. Nie słyszałam o samorządach, które w ciągu jednej kadencji obniżałyby sobie diety dwukrotnie.
Dwa lata temu radni obniżyli sobie diety o 10 proc.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?