Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Garść rozważań o narodzie kaszubskim [ROZMOWA Z ARTUREM JABŁOŃSKIM]

Marek Adamkowicz
Do poglądów narodowych dojrzewałem długo - mówi Artur Jabłoński
Do poglądów narodowych dojrzewałem długo - mówi Artur Jabłoński Ze zbiorów Artura Jabłońskiego
Artur Jabłoński, działacz stowarzyszenia KaszŽbskô Jednota, podjął próbę opisania kaszubskiej rzeczywistości po roku 1989. Jego wizję minionego dwudziestolecia niektórzy zapewne uznają za kontrowersyjną. Dlaczego? - sprawdzał Marek Adamkowicz

Napisał pan broszurę "Kaszubi. Wspólnota narodowa". Czytając ją nasunęło mi się skojarzenie z "Myślami nowoczesnego Polaka" Romana Dmowskiego. Czuje się pan "kaszubskim Dmowskim"?
Nie, nie mam takiego poczucia. Jestem kaszubskim etnocentrykiem, ale ciekawym świata i otwartym na inne narody i kultury. Książeczka, o której mówimy, powstała z potrzeby opowiedzenia historii minionych 20 lat z perspektywy uczestnika zdarzeń. Dla Kaszubów był to bardzo ważny okres. Wiele się zmieniło w statusie prawnym, ale też świadomości społecznej. Wystarczy spojrzeć na wyniki dwóch ostatnich spisów powszechnych. W pierwszym narodowość kaszubską zadeklarowało 5 tys. osób. W kolejnym było ich już 17 tys. Swego rodzaju inspiracją do sięgnięcia po pióro był też przykład Aleksandra Majkowskiego, chociaż absolutnie nie roszczę sobie prawa do porównań z Majkowskim. W "Historii Kaszubów" przedstawił on dzieje naszego narodu, ale niestety nie opisał czasów sobie współczesnych. Dzisiaj możemy powiedzieć: szkoda, bo być może wiedzielibyśmy więcej o tym, co myśleli ówcześni działacze kaszubscy, jakie mieli nadzieje, jakie wątpliwości. Moja książeczka jest więc opisem współczesności. Zapewne subiektywnym.

Jest już trochę publikacji na temat, nazwijmy to, transformacji kaszubskiej po 1989 r. Z lektury pańskiej książki wynika jednak, że stara się pan zredefiniować dotychczasowe ustalenia. Spojrzeć na nie inaczej.
Sam tytuł książeczki wskazuje, że opisuję wydarzenia z perspektywy narodowej. To rzecz najważniejsza. W mojej bo-wiem ocenie Kaszubi są odrębnym narodem. Do takiego patrzenia na sprawy naszej wspólnoty dojrzewałem długo, jednak nie mam wątpliwości, że my, Kaszubi, stanowimy naród.

Nie wszyscy się z tym zgodzą. Spis powszechny wykazał, że większość Kaszubów przyznaje się do podwójnej, polsko-kaszubskiej tożsamości.
Spis pokazał to, co najważniejsze, że stanowimy 229- tysięczną rzeszę ludzi mających poczucie wspólnoty. Ale jest w nas, Kaszubach, coś takiego, że unikamy nazywania rzeczy po imieniu. Używamy eufemizmów albo ogólników. Mówimy enigmatycznie o "społeczności posługującej się językiem regionalnym", o ochronie tego języka, chociaż podświadomie czujemy, że chodzi o sprawy ważniejsze, o coś jeszcze. O trwanie narodu kaszubskiego. Być może jest to jakaś metoda: róbmy swoje, ale po cichu. Nie zmienia to faktu, że uważam, iż powinniśmy wyraźnie definiować nasze cele, wśród których jest m.in. przyznanie Kaszubom statusu mniejszości etnicznej oraz stworzenie kaszubskich instytucji oświatowych, naukowych i kulturalnych.

To co jest, już nie wystarcza?
Na razie mamy tylko pewną bazę, którą - patrząc perspektywicznie - powinniśmy rozwijać. Jako przykład namiastki kaszubskiej instytucji kultury podam Muzeum Piśmiennictwa i Muzyki Kaszubsko-Pomorskiej w Wejherowie. Jej potencjał pozwala na to, by funkcjonowała ona jako Kaszubski Instytut Kultury (nazwa jest oczywiście umowna). Niestety, zamiast placówki o znaczeniu regionalnym czy raczej narodowym, mamy instytucję powiatową. Podobnie jest z Instytutem Kaszubskim, który - według mnie - otwierając swoje podwoje, mógłby aspirować do rangi Akademii Kaszubskiej, prowadzącej zakrojone na szeroką skalę badania kaszuboznawcze. W ten sam sposób powinno się patrzeć na sprawy instytucjonalne dotyczące kaszubskiego teatru czy oświaty.

Pomysły ambitne, pytanie czy realne? Patrząc na stan kaszubskiej literatury czy teatru, powątpiewam w ich potencjał, przynajmniej w chwili obecnej. Stworzenie kaszubskiej sceny teatralnej czy filharmonii nie wystarczy. Tego rodzaju instytucje muszą jeszcze mieć coś do zaoferowania odbiorcom...
Cały czas mówię o celach dalekosiężnych, których realizacja będzie wymagała ogromnego wysiłku, ale też uszczegółowienia. Najważniejsze, żeby zdefiniować, co chcemy osiągnąć, zwłaszcza, że jest szansa na realizację ambitnych przedsięwzięć. Obecnie w Komisji Wspólnej Rządu i Mniejszości Narodowych i Etnicznych są prowadzone prace nad przepisami określającymi finansowanie instytucji kultury mniejszości narodowych. Kultura kaszubska mogłaby na tym skorzystać, o ile zostaniemy uznani za mniejszość etniczną, o co zabiega stowarzyszenie KaszŽbskô Jednota.

O ile sztuka jest elementem łączącym Kaszubów bez względu na autoidentyfikację, o tyle nauka i interpretacja wyników badań nie jest już neutralna. Myślę tu o działalności Instytutu Kaszubskiego, który - przynajmniej, gdy chodzi o historię - też ma określoną perspektywę widzenia spraw kaszubskich.
Mówiąc o instytucji zajmującej się badaniami kaszuboznawczymi, myślę przede wszystkim o stworzeniu pewnej platformy, wspomnianej Akademii Kaszubskiej, czyli miejsca, w którym ścierałyby się różne punkty widzenia na nasze dziedzictwo. W żaden sposób nie deprecjonuję dorobku Instytutu Kaszubskiego, niemniej warto skonfrontować ustalenia związanych z nim naukowców z optyką innych badaczy. Wiadomo przecież, że nauka nie boi się prawdy, niezależnie od tego, jaka ona jest.

Relacje wewnątrz wspólnoty kaszubskiej wyraźnie wskazują na dychotomię - podział na tych, którzy uważają się za część narodu kaszubskiego oraz osoby mające podwójną tożsamość. To rzutuje na możliwość współpracy między poszczególnymi środowiskami.
Zamiast różnic, powinniśmy w naszej wspólnocie szukać elementów wspólnych, tego co nas łączy. Już teraz słyszę głosy, które zarzucają mi hipokryzję, bo swoją aktywność w Zrzeszeniu Kaszubsko-Pomorskim zamieniłem na działalność w stowarzyszeniu KaszŽbskô Jednota, czym m.in., w opinii wielu, przyczyniłem się do rozłamu "społeczności zrzeszonej". Jednak tak jest lepiej. Opcja narodowa jest teraz upodmiotowiona i to daje podstawy do dialogu. A spaja nas przede wszystkim język, o którego ochronę i rozwój walczymy niezależnie od poglądów na inne sprawy. Podobnie jest z kulturą.

Mimo wszystko, współpraca nie zastąpi jedności.
Ale też nie ma w społeczności kaszubskiej podziałów nie do pokonania. Podobne różnice poglądów na temat identyfikacji etnicznej są wśród Fryzów, co jednak nie przeszkadza im walczyć wspólnie o sprawy nadrzędne. Wystarczy je zdefiniować. Ostatnio zrobili to Ślązacy, których organizacje zadeklarowały, że łączy ich język i naród śląski. Kaszubów z pewnością poza językiem i kulturą łączy poczucie wspólnoty.

W jednym ze swoich tekstów stwierdził pan - obrazowo, ale też fantazjując - że gdyby dzisiaj Polacy byli pod zaborami, to w Niemczech, Rosji i Austro-Węgrzech mieliby status mniejszości etnicznej. Wszak nadal nie mieliby własnego państwa. Kaszubi żyją pod zaborem?
Nie. Nigdy nie miałem poczucia, że jestem w Polsce dyskryminowany. To mój kraj, moje miejsce na ziemi. Jedyne co odczuwam, to brak należytego zrozumienia dla spraw kaszubskich i dialogu ze stroną polską. Polacy i Kaszubi powinni wspólnie pracować dla pomyślności Pomorza.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki