Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tańce, które przed wiekami były modne w Gdańsku

Marek Adamkowicz
Para tańcząca menueta
Para tańcząca menueta ZE ZBIORÓW A. KAJDAŃSKIEJ
Czas karnawału sprzyja balom. Aleksandra Kajdańska, teatrolog i doktorantka Uniwersytetu Warszawskiego, zapewnia, że dawni gdańszczanie potrafili się bawić. Zawsze też nadążali za europejską modą. O tym, co przed wiekami tańczono w Gdańsku - pisze Marek Adamkowicz

Taniec to część naszej kultury, obyczajowości. Niestety, w Polsce badania nad dziejami tańca zdają się być traktowane po macoszemu. Aleksandra Kajdańska należy do nielicznego grona specjalistów, którzy zajmują się tańcem historycznym.
- Taniec to jedna z najstarszych form aktywności człowieka - przypomina badaczka. - Oczywiście, służył on zabawie, ale można powiedzieć, że był również swego rodzaju namiastką sportu.

Jak zauważa pani Aleksandra, w tańcu można się dopatrzyć elementów wojskowych, takich chociażby jak przyjmowanie określonych figur, synchronizacja ruchu, utrzymywanie rytmu. Co więcej, niektóre tańce z założenia są odtworzeniem prawdziwej walki, gdzie sprawność fizyczna miała przecież pierwszorzędne znaczenie.

Zatańczyć w kościele

Jedno z najstarszych gdańskich wyobrażeń tańca można zobaczyć na Tablicy Dziesięciorga Przykazań w kościele Mariackim. Dzieło jest datowane na lata 1480-90 i ukazuje sceny rodzajowe w kontekście Dekalogu. Scena pierwsza, nawiązująca do pierwszego przykazania, przedstawia kilka postaci tańczących w korowodzie wokół złotego cielca. Ze średniowieczem, czyli epoką pod koniec której powstała tablica, kojarzy się taniec śmierci. Aleksandra Kajdańska zauważa jednak, że w tym przypadku możemy mówić tyl- ko o emanacji pewnych wyobrażeń związanych ze sprawami ostatecznymi.

- Charakterystyczne, że taniec śmierci przedstawiano jako korowód - mówi Aleksandra Kajdańska. - To jedna z najstarszych znanych nam figur tanecznych, sięgająca korzeniami czasów biblijnych.

Niegdyś korowodom, w Polsce nazywanymi "rej" (od niem. Reien), towarzyszyły pieśni, tzw. carols, z których z kolei wywodzą się pieśni śpiewane w okresie Bożego Narodzenia, znane nam jako kolędy. Jak widać, czas zatarł pamięć o ich rodowodzie, podobnie zresztą, jak o tym, że niegdyś w europejskich kościołach tańczono. Były to tańce wykonywane przez histrionów, czyli aktorów - tancerzy. Taniec w kościele dopuszczano pod warunkiem, że nie zawierał nieprzyzwoitych gestów i zachowań.
- Kościół nie zawsze był przeciwny tańcowi - podkreśla pani Aleksandra. - Niektórzy ojcowie Kościoła, jak św. Klemens czy św. Ambroży, postrzegali go jako wyraz radości i uwielbienia Boga, jak również obraz wiecznego szczęścia w raju.

Włoskie bitwy

Renesans przyniósł modę na tańce włoskie. Z nich to, w drodze ewolucji, narodził się balet. Znaczne zasługi w rozwoju tej dziedziny sztuki miał król Francji Ludwik XIV, który w 1661 r. założył w Paryżu Królewską Akademię Muzyki i Tańca.
- Z tańców włoskich na uwagę zasługuje chociażby battaglia, czyli bitwa, odwołująca się do walki dobra ze złem - tłumaczy Aleksandra Kajdańska. - Wykonywano go z imitacją broni białej. Podobne przesłanie miały moreski, które w dawnym Gdańsku cieszyły się sporą popularnością.

Moreski były w istocie spektaklami odwołującymi się do rekonkwisty i wygnania Maurów z Hiszpanii. Także i w tym przypadku opowiadano - za pomocą tańca, a nie słowa! - o walce dobra ze złem. Dobrzy byli oczywiście chrześcijanie, Maurom zostawała mniej chwalebna rola, co uwidaczniało się m.in. w strojach. Pozytywni bohaterowie występowali w bieli. Ich przeciwnicy przywdziewali ciemne czy wręcz czarne ubiory, smarowali się sadzą.

Zdaniem niektórych, moreski mają znacznie dłuższą tradycję i wywodzą się z ludowej obrzędowości. Dotyczy to np. moresek wykonywanych w Anglii (tzw. Morris dance), Hiszpanii, Portugalii, Brazylii i Argentynie.

W wystawianiu moresek przodowały cechy rzemieślników. Są informacje, że zajmowali się tym kuśnierze, a także szyprowie. Tego rodzaju widowiska przygotowano m.in. na okoliczność wizyty w Gdańsku (w 1646 r.) Marii Gonzagi, żony króla Władysława IV, oraz Augusta II Sasa, który zjawił się nad Motławą w 1698 r. Wydarzenia te są od siebie odległe o ponad pół wieku, co pokazuje, że tradycja wystawiania moresek była przekazywana z pokolenia na pokolenie.

Obok tańców przybierających formę spektakli, były i takie, które moglibyśmy określić mianem towarzyskich. Były to m.in. tańce: przemienny, wybierany, goniony czy taniec świecowy.

- Charakterystyczne, że w dawnych czasach partnerzy tańczyli na dystans. Bliskość uchodziła za coś nieobyczajnego - podkreśla Aleksandra Kajdańska. - Nie znaczy to jednak, że konwenanse nie były łamane. Wystarczy wspomnieć królową Elżbietę I, której ulubionym tańcem była volta, potępiana przez Kościół i społeczeństwo za zbytnią frywolność.

Skłonność do swobody mogła niekiedy mieć tragiczne skutki. Tak stało się z siedmioma mężczyznami i tyluż kobietami, którym w 1530 r. zachciało się tańczyć nago "taniec Adama" na ulicach Gdańska. Jeśli wierzyć kronikom, zostali oni schwytani, skazani, a następnie straceni poza murami miasta.

Nieoceniony Taubert

Szczególne miejsce w historii tańca w Gdańsku zajmuje Gottfried Taubert (1679-1746). Pomimo zasług i sławy, jaka go otaczała za życia, dziś jest postacią raczej nieznaną - przynajmniej w naszym kraju. Aleksandra Kajdańska próbuje to zmienić. Wygłasza na jego temat prelekcje, pomaga opracowywać związane z nim materiały.

Gottfried Taubert przybył do Gdańska w 1702 r. i spędził w nim następne trzynaście lat. Potem przeniósł się do Lipska, gdzie w 1717 r. wydał podręcznik dobrego tancerza "Rechstaffener Tanzmeister". To dzieło monumentalne, liczące ponad tysiąc stron. Taubert opisał w nim rozwój tańca na przestrzeni wieków, technikę taneczną, etykietę. Zawarł też obserwacje dotyczące życia obyczajowego i towarzyskiego w Gdańsku.

- Taubert podaje, że jednym z najpopularniejszych tańców, oprócz sztandarowych jak menuet czy kurant, był w owym czasie polonez. Kto go nie znał, temu trudno było odnaleźć się w towarzystwie - podkreśla pani Aleksandra. - Wprawdzie polonez jest naszym tańcem narodowym, ale przez bardzo długi czas cieszył się statusem międzynarodowym. Był tańcem lubianym i popularnym.

Kariera poloneza zaczęła się w XVI w. Informacje o nim, jak tłumaczy badaczka, mamy już z roku 1573, kiedy to polska delegacja udała się do Francji, by oficjalnie zaproponować koronę Henrykowi Walezemu. Polonez podbił serca Francuzów, a moda na niego rozeszła się po całej Europie.

Według Tauberta, gdańszczanie mieli skłonność do dobrej zabawy. Jej apogeum przypadało, rzecz jasna, na czas karnawału. Organizowano wtedy kuligi i bale, które odbywały się m.in. w Dworze Artusa.

Każda zabawa musiała mieć odpowiednią oprawę. W swoim podręczniku Taubert akcentował konieczność doboru odpowiedniej sali tanecznej (trzeba pamiętać, że gdańskie kamienice były zazwyczaj wąskie i ciasne), a także stroju. Dopuszczano ubiory na modłę francuską i angielską, chociaż pewnym powodzeniem cieszyły się również stroje polskie; kontusze i żupany dopełniały kolorytu miasta.

Bywało, że taniec miał podtekst erotyczny, na co zdaje się wskazywać historia studenta z Gimnazjum Akademickiego, która wydarzyła się w 1714 r. Młodzieniec ów znalazł czarną podwiązkę, którą pewna dama zgubiła w czasie zabawy. Dało to asumpt do zawiązania swoistego klubu, nazwanego Książętami Czarnej Podwiązki. Jego członkowie spotykali się w każdą środę w tawernie i zabawiali się popijając piwo, trąbiąc na myśliwskim rogu i śpiewając pijackie piosenki. Każdy z członków stowarzyszenia nosił na ramieniu czarną podwiązkę na białej koszuli. Stowarzyszenie szybko jednak upadło - trzech liderów owej grupy zostało aresztowanych za pijackie zachowanie.

Piękny wiek XIX

Taniec jest zapisem czasów, obowiązującej mody. Dało się to zauważyć zwłaszcza na przełomie XVIII i XIX w., kiedy w Europie nastąpiło gwałtowne rozluźnienie obyczajów. Było ono pochodną rewolucji francuskiej, ale też rządów Dyrektoriatu i podbojów Napoleona. Francuzki zaczęły nosić stroje, które więcej odsłaniały niż zakrywały.

A co wówczas tańczono?
- Królowały kontredanse - mówi Aleksandra Kajdańska, choć jednocześnie zaznacza, że ich popularność zaczęła się znacznie wcześniej: - Taniec ten wywodzi się z Anglii, przy czym może on mieć kontynentalne konotacje. Jego opisy pojawiły się po raz pierwszy w 1651 roku, wydane przez Johna Playforda. Był to prawdziwy hit wydawniczy, bowiem podręcznik Playforda doczekał się siedemnastu wydań, nie licząc tłumaczeń na inne języki. Do 1820 roku stanowił wzór, jak opisywać i rozpowszechniać nowe tańce.
Co ciekawe, w kolejnych edycjach zmieniały się nazwy tańców. Zazwyczaj nawiązywały one do bieżących wydarzeń politycznych i sławnych postaci. Jeden z opisanych tańców nosił tytuł "King of Poland" (Król Polski). Jako że pochodzi z 1687 r., można domniemywać, że był dedykowany Janowi III Sobieskiemu. To jeszcze jeden dowód sławy, jaką w Europie cieszył się nasz monarcha.

Kontredansami zachwycali się też gdańszczanie w tym Joanna Schopenhauer, która oprócz tego tańczyła menueta oraz poloneza, ale z polskim charakterem.
- Z kontredansa wywodzi się kadryl - dodaje pani Aleksandra. - Jego idea nawiązuje do militarnych parad i prezentacji jeźdźców na koniach w ustawieniach po kwadracie, stąd tancerze poruszali się także po kwadracie.
Po raz pierwszy kadryl pojawił się we Francji około 1760 r., a w 1808 r. dotarł do Anglii, gdzie sprowadziła go niejaka Miss Berry. Podstawowy kadryl składał się z pięciu figur: Le Pantalon, L'Eté, La Poule, La Pastourelle i La Finale. Kadryle należały do tańców dość długich, trwających nawet do 45 minut.

Bardzo popularnym kontredansem był taniec znany jako Lansjer, który również miał pięć figur, ale o innych nazwach. Został opisany przez gdańską nauczycielkę tańca Marie Dufke.

Lista tańców, które w XIX stuleciu cieszyły się uznaniem nad Motławą, jest dłuższa. Wiadomo, że popularność zyskały kotylion, mazurka oraz polka. Do tego walc. Wydany w Toruniu w 1840 r. podręcznik tańca wymienia m.in. walc szkocki i pruski, także taniec Redowa. Tych samych tańców uczył w XIX w. Albert Czerwiński, kolejny obok Tauberta zapomniany gdański nauczyciel tańca.

Aleksandra Kajdańska

Teatrolog, tancerka, historyk tańca i ubioru

Członkini The Costume Society w Londynie oraz Polskiego Instytutu Studiów nad Sztuką Świata. Zajmuje się tańcem historycznym, zwłaszcza historią tańca w Gdańsku i próbuje odtwarzać tańce z zachowanych źródeł. Autorka artykułów "Fashion and style in the 18th century Gdańsk as reflected in the works of Daniel Chodo-wiecki" (2008), "Od rytuału do sceny. Taniec w Yunnanie, jego przeszłość i współczesność" (2012), "Von Unterschiedlichen Täntzen: The Diary of Georg Schroeder and the Tradition of Dance Culture in Gdansk in the Second Half of the 17th Century", (2012) oraz współautorka książek "Chiny. Leksykon: historia, gospodarka, kultura" (2005), "Jedwab. Szlakiem dżonek i karawan" (2007). Pomagała przy redakcji tekstu podręcznika tańca Gottfrieda Tauberta dla angielskiej edycji tłumaczonej przez Tildena Russella (2012). The Compleat Dancing Master. A translation of Gottfried Taubert's Rechtschaffener Tantzmeister (1717).

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Tańce, które przed wiekami były modne w Gdańsku - Dziennik Bałtycki

Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki