Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sklep z dopalaczami w Malborku zamknięty. Właściciel zostanie ukarany?

Jacek Skrobisz
Sprzedaż dopalaczy jest zakazana
Sprzedaż dopalaczy jest zakazana Archiwum
Od 20 tysięcy do nawet 1 mln zł kary grozi właścicielowi sklepu, który sprzedawał w Malborku tzw. dopalacze. Sklep oferujący tego typu produkty już zakończył działalność, ale sanepid cały czas prowadzi procedurę administracyjną, która skończy się prawdopodobnie nałożeniem kary finansowej. Sprawa może się jednak ciągnąć miesiącami.

W ubiegły czwartek, o czym informowaliśmy, wojewoda pomorski zwołał konferencję prasową w sprawie zamknięcia czterech sklepów z dopalaczami w Gdańsku i Tczewie. Decyzja o zakazie prowadzenia działalności miała związek z wynikami badań próbek pobranych podczas kontroli realizowanych przez Wojewódzką Stację Sanitarno Epidemiologiczną.

Czytaj więcej na ten temat: Pomorze: Na polecenie wojewody zamknięto sklepy z dopalaczami w Gdańsku i Tczewie

Wojewoda nie musiał zamykać podobnego punktu z dopalaczami w Malborku, bo jego właściciel... sam się wyniósł z lokalu w centrum miasta. - Sklep, który sprzedawał tego typu produkty, zakończył działalność. Nie mamy na razie żadnych informacji, by w innym miejscu działał tego typu punkt - mówi Andrzej Bielawski, dyrektor Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Malborku.

Do zamknięcia sklepu przyczyniły się m.in. kontrole przeprowadzane przez pracowników sanepidu. W asyście policji trzykrotnie odwiedzali malborski sklep - we wrześniu, październiku i listopadzie. Za każdym razem zabezpieczali sprzedawane tam artykuły. Formalnie były to produkty kolekcjonerskie, nieprzeznaczone do spożycia, ale jak pokazują wyniki badań, w ich składzie znajdowały się niebezpieczne substancje.

- Otrzymaliśmy na razie wyniki badań produktów zabezpieczonych w dwóch kontrolach. Analiza wykazała, że artykuły zawierały substancje znajdujące się w załączniku do ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii, a obrót nimi jest zakazany - wyjaśnia Bielawski.

Walka z producentami i sprzedawcami dopalaczy, a więc produktów, które po spożyciu mogą wywoływać stan jak po zażyciu narkotyków, jest bardzo trudna i przypomina zabawę w kotka i myszkę.

Badania zlecane przez sanepid dotyczą konkretnej próbki o konkretnym składzie chemicznym. Wystarczy, że producent zmodyfikuje nieco proporcje składu, zmieni nazwę artykułu i znów trzeba robić nowe badania. Nie oznacza to jednak, że służby sanitarne nie mają narzędzi do walki z procederem. Właściciel malborskiego sklepu może się spodziewać kary finansowej.

- Postępowanie administracyjne się toczy. Za okres, w którym sklep funkcjonował, możemy nałożyć karę grzywny. Jej wysokość waha się między 20 tysiącami a nawet 1 milionem złotych - mówi dyrektor malborskiego sanepidu, choć przyznaje, że do zakończenia postępowania pozostała jeszcze bardzo długa droga. - Właściciel sklepu odwołuje się od naszych decyzji, ma takie prawo, ale to wydłuża całe postępowanie. Sądzę, że sprawa może się zakończyć w sądzie i potrwa kilka miesięcy.

Nieistniejący już sklep jest kolejnym, który działał w Malborku i oferował dopalacze. W 2010 roku funkcjonowały tu co najmniej dwa punkty sprzedające tego typu produkty. Zniknęły po decyzji Głównego Inspektoratu Sanitarnego, który zamknął blisko tysiąc sklepów z dopalaczami w całej Polsce.

[email protected]

Możesz wiedzieć więcej! Zarejestruj się i czytaj wybrane artykuły Dziennika Bałtyckiego www.dziennikbaltycki.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki