Artystka postawiła ją między kościołem a modnymi knajpkami tuż po Paradzie Równości.
- Tęcza ma wywoływać radość, jest czystym pięknem - mówiła artystka.
W tym roku czytelnicy głosujący na Paszporty Polityki m.in. pisali: "Jej [Wójcik] artystyczne działania zazwyczaj odwołują się do prostych życiowych czynności i mają charakter pogodny i optymistyczny. Ręczną robotę, domowe czynności podnosi mistrzowsko do rangi sztuki".
Julita Wójcik obierała ziemniaki w Zachęcie. Uprawiała ogródek w centrum Gdyni i w Nowym Jorku. Malowała akwarelami taflę jeziora. Na Gradowej Górze w Gdańsku stworzyła niebieską piaskownicę, którą... złodzieje ukradli po tygodniu. Suszyła kolorową pościel w warszawskim biurowcu. Dokarmiała niebieskie ptaki w Tallinie. Karmiła koziołki na Oruni. W fabrycznej hali w Łodzi zamiatała to, co pozostało po pracy dawnych włókniarek. Jej działania zacierają granice pomiędzy sztuką a życiem, powagą a zabawą. Realizuje swoje projekty w Polsce i za granicą. Za pomocą prostych czynności umieszczonych w niepasującej do nich przestrzeni stara się zwrócić uwagę na codzienność, w której można odnaleźć nieoczekiwanie walory estetyczne, jak i ukryty sens.
Julita Wójcik - rzeźbiarka, twórczyni kontrowersyjnych instalacji - wciąż prowokuje, drażni, ale jak się okazało także zachwyca.
- Czy czuje się Pani artystką spełnioną?
- Cieszę się oczywiście z tej nagrody. Może nie jestem artystką młodą, mam już 42 lata - powiedziała Julita Wójcik. - Ale ta nagroda i ciągłość zaproszeń od ponad dwunastu lat dają mi poczucie spełnienia. Jestem twórcą dosyć niekonwencjonalnym, co w moim świecie oznacza, że nie można mnie przyporządkować do żadnego muzeum czy akademii sztuk pięknych. Nie wykładam, więc nie mogę potwierdzać swojej wartości - dodała. - Ta nietypowa sztuka w przestrzeni publicznej, którą się zajmuję, poza galeriami ma jednak wartość i jest dobrze odbierana.
Julita Wójcik została nagrodzona za kreatywność, kryjącą się zarówno w prostych czynnościach, jak i w kontaktach międzyludzkich. Za konsekwentne udowadnianie, że życie może być sztuką i za niezrażanie się atakami.
Tęcza, którą zbudowała w Warszawie, jest już trzecia z kolei. - Pierwsza Tęcza i - jak mi się wtedy wydawało - jedyna, powstała na Wigrach w roku 2010. Oplatała pokamedulskie mury, w których mieścił się Dom Pracy Twórczej. Stamtąd została zaproszona do Brukseli, aby reprezentować kulturę polską w Europie. Instalacja stworzona z 16 tysięcy sztucznych kwiatów nawleczonych na ogromną stalową konstrukcję zdobiła plac przed Parlamentem Europejskim. Potem ustąpiła miejsca choince i trafiła do stolicy na plac Zbawiciela. Warszawiacy tak pokochali Tęczę, że kiedy wandale ją podpalili, zgłosiło się wielu ochotników, aby pomóc w odbudowie. - W tym tygodniu ważą się losy Tęczy - powiedziała artystka. - Bo władze Warszawy chciałyby, aby pozostała ona w stolicy na zawsze. Jest to problematyczne, gdyż naszym narodowym sportem stało się ostatnio podpalanie.
Niebawem artystka będzie realizować projekt w Krakowie, kiedy w Trójmieście - nie wiadomo.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?