Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Amstaff zaatakował kobietę i dziecko

Piotr Furtak
Sześcioletni chłopiec i kobieta, spacerujący ulicami Lęborka w sobotni poranek, zostali zaatakowani przez błąkającego się po mieście psa, przypominającego wyglądem amstaffa. Dotkliwie pogryziony został również pies lęborczanki. Amstaff był bez kagańca. Policjanci starają się odszukać właściciela.

Do zdarzenia doszło w sobotę około godziny 9, w pobliżu marketu Biedronka, przy ulicy Armii Krajowej.

- Otrzymaliśmy zgłoszenie, że amstaff zaatakował chłopca, a następnie psa prowadzonego przez kobietę - mówi Daniel Pańczyszyn, oficer prasowy lęborskiego komendanta policji. - Gdy policjanci pojawili się na miejscu, amstaff przez cały czas tam był. Udało się go zagonić do radiowozu i przewieźć do schroniska w Małoszycach. Obrażenia chłopca i kobiety są na szczęście powierzchowne. Po opatrzeniu ran mogli wrócić do domu. W pierwszej chwili wszystko wskazywało na to, że nie przeżyje pies zaatakowany przez amstaffa. Okazało się jednak, że również on będzie żył.

Policjanci starają się ustalić, kto jest właścicielem amstaffa. Może to być jednak bardzo trudne.
- Prawdopodobnie obawia się on konsekwencji, które może ponieść za wypuszczenie psa bez smyczy i kagańca - dodaje Daniel Pańczyszyn. - Być może z tego właśnie powodu woli się nie ujawniać. Ponieważ nie ma właściciela, nie możemy mieć pewności, czy pies był szczepiony przeciwko wściekliźnie. Z tego powodu osoby, które zostały przez niego pogryzione, muszą przejść serię bolesnych szczepień przeciwko wściekliźnie.

Na kłopoty z psami skarżą się również mieszkańcy Redkowic w gminie Nowa Wieś Lęborska. Kilka dni temu na terenie tej miejscowości zagryzione zostały cztery psy. Według znacznej części redkowiczan, zwierzęta zagryzły dwa psy podobne do amstaffów, należące do mieszkańca Redkowic.

- Temu człowiekowi trzeba jak najszybciej odebrać te zwierzęta - mówi Maria Karnacewicz, mieszkanka Redkowic, której zagryziono dwa psy. - My nie widzieliśmy, które psy zagryzły te nasze, sąsiedzi widzieli jednak, kto atakuje. Już teraz boimy się wychodzić na zewnątrz. Dzisiaj zginęły psy, kto wie, czy w końcu nie dojdzie do sytuacji, że amstaffy zaczną atakować ludzi. Może dopiero wówczas ktoś się obudzi. Niech ktoś nam pomoże - apeluje kobieta.
O amstaffach z Redkowic pierwszy raz było głośno kilka miesięcy temu. Wówczas też ginęły zwierzęta. Podejrzewano, że zostały zagryzione przez niedostatecznie pilnowane amstaffy. Ich właściciel stanowczo twierdzi, że to niemożliwe, gdyż psy cały czas przebywają na terenie posesji.

Policjanci bezradnie rozkładają ręce. Mówią, że bez konkretnych dowodów mogą najwyżej ukarać właściciela mandatem za nieupilnowanie zwierząt. Nie mogą natomiast ich odebrać.
Już kilka miesięcy temu sprawa była na tyle poważna, że poświęcono jej zebranie wiejskie z udziałem policjantów. Funkcjonariusze przestrzegali mieszkańców przed konsekwencjami wypuszczania zwierząt z posesji bez odpowiedniego dozoru.

Obawa przed wścieklizną

Brak właściciela, mogącego zaświadczyć o tym, że pies był szczepiony przeciwko wściekliźnie, rodzi dla ofiar pogryzienia przez zwierzę dodatkowe problemy. W takiej sytuacji, nawet gdy rana wygląda niegroźnie, z uwagi na ryzyko przeniesienia wirusa wścieklizny, obecnego w ślinie chorego zwierzęcia, należy bezwzględnie skontaktować się z lekarzem.

Czas wylęgania wirusa wścieklizny wynosi od 15 dni do kilku miesięcy, a już po wystąpieniu choroby, w ciągu 4-5 dni następuje śmierć. Ponadto, gdy brakuje informacji o szczepieniu zwierzęcia, nie należy zabijać atakującego psa, gdyż utrudnione jest wówczas odpowiednio szybkie sprawdzenie stanu jego zdrowia (wyniki badań weterynaryjnych mogą być bowiem spóźnione). Psa należy raczej poddać obserwacji, gdyż każde zwierzę zarażone wirusem wścieklizny ginie po ok. 5 dniach od chwili wystąpienia choroby. Zatem gdy pies żyje ponad 5 dni od momentu swojego ataku na człowieka, jest bardzo prawdopodobne, że nie jest on zarażony wirusem wścieklizny.

Osoby, które posiadają wiedzę na temat właściciela amstaffa, który w sobotę, 27 grudnia przy ul. Armii Krajowej w Lęborku zaatakował przechodniów, proszone są o jak najszybszy kontakt z KPP w Lęborku pod nr. tel. 997 lub 0695 420 290.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki