Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polskie prawykonanie Missa Brevis Krzysztofa Pendereckiego. ROZMOWA z kompozytorem

Maja Korbut
Krzysztof Penderecki: Boję się prawykonań. To zderzenie świata realnego z czymś, co nie jest realne
Krzysztof Penderecki: Boję się prawykonań. To zderzenie świata realnego z czymś, co nie jest realne Przemek Świderski
W sobotę po raz pierwszy w Polsce wykonano najnowszą kompozycję Krzysztofa Pendereckiego Missa Brevis. Prawykonanie odbyło się w Dworze Artusa w Gdańsku, a Polski Chór Kameralny poprowadził Jan Łukaszewski.

Polski Chór Kameralny to zespół tak dobry, że warto go słuchać niezależnie od programu, jaki wykonuje. Krzysztof Penderecki to z kolei taki kompozytor, że niezależnie od tego które z jego dzieł znajduje się w programie koncertu, i tak można być pewnym, że wysłuchanie go będzie wspaniałym przeżyciem. Jeśli więc Polski Chór Kameralny wykonuje dzieła Pendereckiego, można mieć pewność, że wieczór będzie perfekcyjny.

Chóralne dzieła Krzysztofa Pendereckiego powstawały w ciągu wielu lat, ale utrzymane są w dość podobnej estetyce. Koncert, składający się wyłącznie z jego kompozycji na chór a cappella, nie był jednak monotonny, bo pomimo owej spójności środków i emocji poszczególne utwory różnią się od siebie. Inaczej zabrzmiał przejmujący, nawiązujący do muzyki cerkiewnej hymn "Iże Chieruwimy", a inaczej słodki, łagodnie płynący "Benedictus", z po raz pierwszy wykonanej w Polsce najnowszej kompozycji Krzysztofa Pendereckiego Missa Brevis.

Jan Łukaszewski, prowadząc chór, zadbał o podkreślenie tej różnorodności - wydobył z chóru jego najdelikatniejsze, najsubtelniejsze brzmienia, ale pozwolił mu też pokazać pazur i siłę głosu. Chórzyści momentami brzmieli tak spójnie, jakby byli jednym organizmem, potrafili też jednak zaznaczyć indywidualną barwę każdego z głosów.

Kiedy wybrzmiały ostatnie akordy Missa Brevis, Krzysztof Penderecki powiedział, że Agnus Dei z tej mszy to chyba najpiękniejsza kompozycja, jaką kiedykolwiek napisał. Nawet jeśli nie jest to najpiękniejsza kompozycja Pendereckiego, to z pewnością jedna z kilku najbardziej udanych i poruszających.

Sobotni koncert był świetnym rozpoczęciem obchodów 35-lecia działalności artystycznej Polskiego Chóru Kameralnego. I chociaż "Sto lat" odśpiewane zostało na koniec wieczoru przez chórzystów i wszystkich obecnych dla Krzysztofa Pendereckiego, który będzie w tym roku obchodził swoje 80. urodziny, to można powiedzieć, że koncert był świętem nie tylko kompozytora, ale także chórzystów i dyrygenta.

Głos to najtrudniejszy instrument

Z Krzysztofem Pendereckim rozmawia Maja Korbut

Dla Gdańska to wielki zaszczyt, że polska prapremiera pańskiego najnowszego dzieła, Missa Brevis, odbyła się w tym mieście.
No wie pani, tutaj akurat jest najlepszy chór! Jestem z nim związany od kilku już lat, oni rozumieją moją muzykę, nie muszę w nic ingerować, przyjeżdżam na koncert i jest tak, jak ja to napisałem. To się rzadko zdarza.

Tak, to na pewno wyjątkowy zespół. Wydaje mi się, że nie komponuje Pan zbyt często na chór.
O, nie. Gdyby policzyć moje utwory a'capella, to właściwie co roku piszę coś nowego. W minionym roku napisałem nawet trzy utwory na chór a'capella, tak się złożyło. Był jubileusz osiemsetlecia chóru lipskiego…
Tego, który jako pierwszy wykonał Missa Brevis.
Tak. To chór, który ma olbrzymią tradycję. Bach był jego kantorem. Bach został pochowany w lipskiej katedrze i tam właśnie odbyło się prawykonanie mojej Missa Brevis. To szczególne miejsce. Bach był wielkim kompozytorem. Dla mnie jest pierwszym.

Ale jednak utworów orkiestrowych bądź wokalno-instrumentalnych napisał Pan znacznie więcej. Czy na orkiestrę pisze się łatwiej? Czy to po prostu kwestia składanych u Pana zamówień?
W Polsce odbiera się to jako coś pejoratywnego, że ktoś pisze tylko na zamówienie.

Ja tak tego nie odbieram…
Dla pani generacji może tak nie jest, ale dla mojej i trochę młodszej… Mówi się: "A, bo Penderecki to pisze tylko na zamówienie." Ale jeśli mam 50 zamówień rocznie, a piszę tylko dwa utwory, to znaczy, że komponuję tylko te dzieła, które chcę stworzyć.

W pierwszym okresie swojej twórczości komponował Pan często utwory sakralne, choćby "Psalmy Dawida"...
I "Stabat Mater".

Tak, i "Stabat Mater", które potem stało się częścią "Pasji". Ale w pewnym momencie stwierdził Pan, mówiąc o tym też w wywiadach, że skomponował wszystkie interesujące Pana formy religijne i nie będzie już muzyki sakralnej tworzył. I rzeczywiście, zwrócił się Pan w stronę muzyki świeckiej. A teraz skomponował mszę...
Ale napisałem ją na zamówienie (śmiech). Czy skomponowałem więcej utworów świeckich? To zależy od lat. Na początku pisałem właściwie tylko utwory instrumentalne, poza "Psalmami Dawida" i "Stabat Mater". Potem rzeczywiście był okres, kiedy powstawały oratoria. W muzyce religijnej sięgnąłem po właściwie wszystkie formy, od mszy poprzez oratoria aż po różne, ale jednak religijne, opery - jak "Diabły z Loudun" czy "Raj utracony". Właściwie to nawet "Czarna maska" zawiera motyw religijny. Muzyka sakralna rzeczywiście od początku była częścią mojej twórczości. Potem powiedziałem sobie: "dosyć, będę pisał utwory świeckie!" - ale tak się nie da. Dopiero VIII Symfonia to mój pierwszy w pełni świecki utwór tego typu, na duży skład.

Ale jednak uduchowiony.
Ależ oczywiście. Może faktycznie powiedziałem kiedyś, że nie będę już pisał muzyki sakralnej, ale widzi pani - znów napisałem… Nie trzeba wierzyć artyście, bo artysta zmiennym jest - i tak powinno być. Jak coś mnie interesuje, to to komponuję.

W takim razie wrócę do jeszcze jednej rzeczy, którą kiedyś Pan powiedział, i ciekawa jestem, czy to też się zmieniło. Powiedział Pan, że nie lubi prawykonań…
Boję się prawykonań. To zderzenie świata realnego z czymś, co nie jest realne. Pisanie utworu, cały ten proces twórczy, który ciągle się zmienia, bo codziennie przychodzą nowe pomysły - nagle zostaje zamknięty jakby w konserwie, i tak musi być wykonany. Jest też kwestia tego, jakie to będzie wykonanie, czy dyrygent zrozumie moje dzieło… Bardzo nie lubię prawykonań.
Ale w przypadku Polskiego Chóru Kameralnego…
A no tak, tutaj to właściwie nawet nie muszę przychodzić na próbę.
Zdarza się, że kontynuuje Pan komponowanie dzieł, które już mają za sobą nie tylko prawykonanie, ale też wiele wykonań.
Piszę cyklicznie. Piszę na przykład cykl symfonii, które niekoniecznie powstają po kolei. Była symfonia I i II, a potem napisałem IV. Następnie popełniłem III i V i przeskoczyłem na VI, którą rozpocząłem. Ona ma specyficzny temat, to elegia na umierający las - wiadomo, że botanika i natura bardzo mnie interesują. Potem dostałem propozycję napisania utworu na 3000 lat Jerozolimy, więc opuściłem VI symfonię i napisałem VII. To odniesienie do siedmiu bram Jerozolimy, siódemka jest też w tradycji żydowskiej bardzo ważna, ma mistyczny sens. Potem napisałem VIII symfonię, a teraz chcę wrócić do VI, ale coś mi stale przeszkadza… Byłem zajęty pisaniem chociażby tej Missa Brevis. Ale napiszę VI symfonię. Mam już wszystko przygotowane, teraz tylko muszę nad tym usiąść, a na to potrzeba roku. A tego roku nie mam. 2013 będzie dla mnie trudny, odbędzie się wiele festiwali mojej muzyki, rozrzuconych po całym świecie…

Wszyscy chcą z Panem świętować pańskie 80 urodziny.
No więc właśnie, nie będę miał czasu na komponowanie.

Pana twórczość cechuje się wielką różnorodnością stylistyczną. Jakie były Pana inspiracje przy komponowaniu Missa Brevis?
Moja muzyka rzeczywiście zmieniała się, przez te 50 lat odchodziłem od tradycji i wracałem do niej, rzucałem awangardę i wracałem do niej, zwłaszcza że ta awangarda jest po części przeze mnie stworzona, dlatego ciągle do niej wracam. Ale jest jeden gatunek, który nie ulega tym zmianom, i to jest muzyka na chór a'capella, która od samego początku jest w mojej twórczości taka sama. Część a'capella w "Psalmach Dawida", która jest pierwszym skomponowanym przeze mnie utworem na sam chór, i na przykład fragment z tej mszy, która jest moją najnowszą kompozycją - stylistycznie są podobne. Chór to inny instrument, głos ludzki ma swoje prawa i można pisać na niego tylko wtedy, kiedy się go dogłębnie pozna. Głos ludzki jest najtrudniejszym instrumentem.

Czy w muzyce chóralnej łatwiej jest przekazać emocje?
To są inne emocje. Nie tak bezpośrednie. W mojej muzyce chóralnej jest dużo zastanowienia i powagi, ona nie jest pisana wprost, jest refleksyjna. Tak samo pisałem na chór 20 i 50 lat temu.

Czyli tworząc na chór wraca Pan do czegoś niezmiennego?
Powiedziałbym, że to mój styl pisania muzyki chóralnej. On został przeze mnie odkryty w latach 50. i dalej będę pisał muzykę chóralną w takim stylu. A skoro już tyle rozmawiamy o muzyce chóralnej, to muszę wspomnieć, że Jan Łukaszewski jest wspaniałym chórmistrzem i bardzo go cenię, proszę to napisać!

Na pewno napiszę.

Zarejestruj się i czytaj wybrane artykuły Dziennika Bałtyckiego www.dziennikbaltycki.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki