Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Surowe przepisy skazały Kamilka na święta w szpitalu

Dorota Abramowicz
Rodzice Kamila nie mogą zabrać go ze szpitala do domu
Rodzice Kamila nie mogą zabrać go ze szpitala do domu Grzegorz Pachla
Kamil jeszcze nie rozumie, co mu dzisiaj odebrano. Nie wie, jak pachnie prawdziwa choinka, co znaczy oczekiwanie na prezenty i łamanie się opłatkiem. Stoi w szpitalnym łóżeczku i wypatruje mamy.

- Przyjdę - Karolina Wrzosek ociera oczy. - Pobędę z nim trochę, potem muszę jechać do domu. Czuję się okropnie. I choć serce boli, będę musiała porozmawiać z mężem. O czym? O szukaniu dla mojego synka rodziny zastępczej.

Małgorzata Maj, wicedyrektor Szpitala Wojewódzkiego w Gdańsku, gdzie leży Kamil, mówi twardo: - Przez biurokrację i ścisłe trzymanie się przepisów skazujemy to dziecko na pobyt w szpitalu do 18 roku życia. Albo na odebranie go biologicznym rodzicom. To okrucieństwo.

O rocznym Kamilku pisaliśmy już w listopadzie. Urodzony z wadą wrodzoną przewodu pokarmowego musi być karmiony pozajelitowo, przez specjalną pompę. Takie dzieci, jak Kamil, mogą żyć poza szpitalem, ale należy im zapewnić w domu odpowiednie warunki. Takich warunków w domu rodziców Kamila w Juszkowie, obok Pruszcza Gdańskiego, nie ma.

Mieszkanie ma 49 metrów kwadratowych, formalnie należy do Leszka Wrzoska, taty Kamila. Leszek z żoną i córeczką Weroniką zajmują maleńki pokój, w większym, przechodnim - z prawem dożywotniego meldunku - mieszka dziadek Kamila i jego wujek.

- Obaj nadużywają alkoholu - usłyszeliśmy w Gminnym Ośrodku Pomocy Społecznej w Rusocinie, który w opinii wysłanej do szpitala uznał, że Kamil nie może wrócić do domu. - Dziadka nie można wymeldować, a lokal jest własnością pana Leszka, więc nie można mu dać innego mieszkania.

Leszek Wrzosek tłumaczy, że pozbycie się z domu brata również nie jest łatwe - sprawa jest wprawdzie w toku, ale brat i tak bez meldunku będzie mógł odwiedzać swego ojca i u niego, po imprezie, nocować.

- Od strony prawnej mam związane ręce - mówi wójt gminy Pruszcz Gdański, Magdalena Kołodziejczak. - Nie mogę dać przecież mieszkania osobie, która je już ma. Za to mógłby mi grozić prokurator.

Leszek Wrzosek pracuje jako stolarz w jednej ze spółek w Stoczni Gdańsk, zarabia ok. 1700 zł netto. Nie stać go na wynajęcie lepszego mieszkania dla bliskich i równoczesne opłacanie czynszu za lokal w Juszkowie.

- Załamałem się po ostatniej wizycie w GOPS - przyznaje. - Zasugerowano mi, bym w tej sytuacji oddał synka do rodziny zastępczej. Inaczej skażę go na szpital do 18 roku życia. Już sam nie wiem, czy nie krzywdzę Kamilka...

Doktor Maj spróbowała ostatniej deski ratunku - zaprosiła do szpitala gościa. Cezary Bieniasz-Krzywiec, starosta gdański, popatrzył, posłuchał i obiecał poszukać rozwiązania na początku stycznia. Kamil spędzi święta w pięcioosobowej sali. Bez choinki i opłatka. Wypatrując mamy. Trochę pomarudzi. Potem się przyzwyczai. W końcu nie wie, co traci.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki