Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wróżenie z ekranu. Co w kinach w 2013 roku?

Ryszarda Wojciechowska
Rewolucji w polskim kinie w 2013 roku nie będzie. Ale za to nie zabraknie kontrowersji. Pokłócimy się o "Wałęsę" i nadal będzie nas rozdzielać "Smoleńsk" Antoniego Krauzego. Telewizja stanie się jeszcze bardziej tabloidowa, a gwiazdy takie jak Tomasz Lis czy Kuba Wojewódzki będą czuć na plecach oddech internetowej konkurencji - pisze Ryszarda Wojciechowska

Strachy na Lachy - chciałoby się powiedzieć. Ale nic z tego. Filmowcy przeczuwają, że wszędobylski kryzys dotknie także polskiego kina. Na produkcję tylu filmów, ile powstało w tym roku, w przyszłym nie ma szans. Złudzeń wielkich nie robi też Polski Instytut Sztuki Filmowej. Słyszymy co prawda, że budżet filmowy w 2013 roku będzie taki sam jak w 2012 (89 mln zł), ale od razu pojawia się zastrzeżenie, że pieniędzy może być jednak mniej, ponieważ na wielkość funduszu wpływają m.in. opłaty od nadawców telewizyjnych. A ci, jak wiadomo, gorzej przędą z powodu słabszego rynku reklamowego.

Zostawmy jednak na boku pieniądze. Bo, na razie, do kin wchodzi to, nad czym filmowcy już wcześniej pracowali. A całkiem ubogo na ekranie nie będzie.

Poślizgi niekontrolowane
Największe oczekiwanie związane jest z filmem "Wałęsa" Andrzeja Wajdy. Podano już datę wejścia produkcji do kin (4 października). Chociaż premierę planowano rok wcześniej. Ale ten poślizg niekontrolowany "Wałęsy" spowodowała m.in. afera Amber Gold - jednego ze sponsorów filmu. "Wałęsa" nie przejdzie cicho przez ekrany. Już teraz robi się zakłady o to, czy "jatka" będzie ostrzejsza niż przy "Pokłosiu"? Zobaczymy. Sam Andrzej Wajda niedawno w telewizyjnym wywiadzie powiedział, że boi się tylko... reakcji samego Lecha Wałęsy.

W kinach pojawi się też film Pawła Chochlewa "Tajemnice Westerplatte", który też przed pierwszym klapsem wywoływał ogromne spięcia. Scenariusz Chochlewa niektórzy historycy określili jako antypolski. Do tego dołączyli, jak zawsze w takich sytuacjach aktywni, politycy. Zaczęła się kolejna bitwa o Westerplatte, tym razem filmowe. Produkcja, która miała być hołdem dla obrońców tej placówki w 70 rocznicę wybuchu II wojny światowej (premierę planowano 1 września 2009 roku), do kin trafi w połowie lutego 2013 roku. Czy było o co kopie kruszyć? Przekonamy się. Jedno jest pewne - majora Sucharskiego nie zagra Bogusław Linda, tylko Michał Żebrowski.

Zarówno "Wałęsa", jak i "Tajemnice Westerplatte" mają związek z Gdańskiem przez swoich bohaterów i miejsce akcji. Z Trójmiastem związany jest też trzeci film, który w kinach pojawi się w kwietniu 2013 roku. Mowa o "Układzie zamkniętym" Ryszarda Bugajskiego. Producentem jest firma gdańska i to na Wybrzeżu kręcono większość zdjęć. Z Gdańska pochodzą również dwaj autorzy scenariusza - Mirosław Piepka i Michał Pruski. Scenariusz, mimo bardzo dobrych recenzji, nie otrzymał dofinansowania z PISF. Ale udało się zebrać pieniądze od sponsorów. A film ma być mocny, oparty na faktach. Opowiada o trzech polskich biznesmenach, którzy na skutek wrogich, przestępczych działań organów państwa tracą dorobek życia.

Kryptonim "44"
To może być rok filmów o Powstaniu Warszawskim. Właśnie rozpoczęła się superprodukcja "Miasto 44" Jana Komasy (reżysera "Sali samobójców"). Ale na ekranach kin mają się też pojawić "Taniec śmierci. Sceny z Powstania Warszawskiego" Leszka Wosiewicza oraz "Powstanie 44. Sierpniowe niebo" Ireneusza Dobrowolskiego. To jednak nie koniec naszej fabularnej historii. Bo oto czeka nas przygoda z "Hiszpanką" - filmem Łukasza Barczyka, którego akcja dzieje się w czasach Powstania Wielkopolskiego. W jednej z głównych ról pojawi się amerykański aktor Crispin Glover. Prace nad "Syberiadą polską" kończy Janusz Zaorski. Akcja filmu rozpoczyna się w 1939 roku, tuż po podpisaniu paktu Ribbentrop-Mołotow, na jednej z podolskich wsi.

Kochamy historię, ale nie uciekamy od współczesności. "Drogówka" Wojciecha Smarzowskiego, jak każdy jego wcześniejszy film, oczekiwana jest niecierpliwie. Tym razem każdego ze swoich bohaterów obdziela reżyser jednym z siedmiu grzechów głównych. Czy po raz kolejny w ekranie będziemy się przyglądać jak w lustrze?

Bracia Węgrzyn pokażą swój debiut fabularny pt. "Wybraniec", którego tematem przewodnim będzie in vitro. A jedna z najciekawszych polskich reżyserek (od lat mieszkająca w Holandii) Urszula Antoniak zaprezentuje film "Strefa nagości" - historię wzajemnej fascynacji Wschodu i Zachodu, muzułmanki z kraju arabskiego i Europejki. Kino gatunkowe też będzie miało swoje typy. Wkrótce zobaczymy "Sępa" - thriller z Michałem Żebrowskim i Anną Przybylską, oraz horror "Hel" - akcja rozgrywa się na odciętym od świata przez zimę Półwyspie Helskim. Będzie więc maniakalny morderca i galeria dziwnych postaci.

A z czego możemy się w przyszłym roku śmiać? Artur Więcek opowie nam o niebiańskim kochanku w filmie "Wszystkie kobiety Mateusza", Juliusz Machulski proponuje komedię o sobowtórze Adolfa Hitlera pt. "AmbaSSada", a Jacek Bromski cofa się do czasów Gagarina, aby nas zabrać w filmową "Wyprawę na Księżyc".

TV patrzy na internet
Tyle z grubsza o kinie. Na pytanie - czego możemy się spodziewać po telewizji w nadchodzącym roku, w kuluarach najczęściej słychać - niczego nadzwyczajnego. Na razie, w tajemnicy, przygotowywane są wiosenne ramówki. Ale to, co z nich wycieka do mediów, utwierdza jedynie w przekonaniu, że najlepsze jest to, co już sprawdzone. Nowości raczej będzie niewiele.

TVP2 np. zapowiada nowy talk-show "Rozmowy po-szczególne". Każdy z bohaterów programu wybrał sobie osobę, która będzie go odpytywać. Może to być przyjaciel, uczeń czy biograf. Agata Buzek przepyta więc Jerzego Stuhra, Anna Dymna Jerzego Hoffmana, Andrzeja Wajdę Agnieszka Holland, a Wojciecha Młynarskiego Agata Młynarska.

TVN poinformowała już o zakończeniu serialu "Julia" i docu-crime "Detektywi", który służył stacji przez siedem lat i stworzył takie gwiazdki jak Maciej Friedek czy Marzena Fliegel.

Medioznawca profesor Wiesław Godzic mówi, że niektóre stare gatunki będą musiały powoli odejść do lamusa. A na ich miejsce powstawać będą programy bardziej interaktywne, zapewniające większy kontakt z widzem. Tak żeby widz nie był tylko odbiorcą pasywnym, ale stawał się nawet współtwórcą programu. Stacje telewizyjne będą się liczyły ze wszelkimi sondami w internecie, w jeszcze większym niż teraz stopniu.

W objęciach tabloidyzacji
Zdaniem Godzica, proces tabloidyzacji w telewizji będzie narastał.
- Wiem, że większość rządzących w elektronicznych mediach powie, że to nieprawda, że trzymają jakość. Ale pogoń za wynikami oglądalności będzie na nich wymuszać tabloidyzowanie programów, także podgrzewanie emocjonalne. Wszystko, co się da podlać sosem sensacyjności, będzie nadal podlewane. Sprawy nie ułatwia słaba kondycja telewizji publicznej, która mogłaby być wzorem dla stacji komercyjnych - mówi.

Szansa na to, żeby telewizje publiczne i komercyjne zaczęły się od siebie różnić, na razie, jest niewielka. Wszystkie olbrzymy, takie jak TVP, Polsat czy TVN, przypominają dzieci jednej matki. Różnice są niewielkie, począwszy od wystroju studia aż po definicję - co jest obecnie newsem. Stacje boją się, że telewidzowie od nich odejdą, więc wydaje im się, że bezpieczniej jest trzymać się sprawdzonego wzorca niż ryzykować z czymś nowym.

Wiesław Godzic zauważa, że telewizja coraz mocniej czuje oddech internetu na plecach. Stacje telewizyjne zasłaniają się tym, że internet dotyczy tylko młodych. Że starsi w mniejszym stopniu są jego użytkownikami. Jeśli jednak zapomną o młodych, to kto za 10 lat będzie ich programy oglądać? Trzeba więc szukać pomysłów, które zainteresują młodych. Zwłaszcza że internet może być dla telewizji niezwykle pouczający.

- To tam można zobaczyć, jak się robi talk-show na 20 metrach kwadratowych, za niewielkie pieniądze? Bo na takiej właśnie przestrzeni 28-letni Łukasz Jakóbiak tworzy swój program "Kawalerka". Za pomocą trzech kamer, które są iPhone'ami i które wszystko rejestrują. A gwiazdy się tam pchają drzwiami i oknami, bo ta jego "Kawalerka" ma ogromną oglądalność. Czy ściślej mówiąc - klikalność. Podobnie jak drugi talk-show, który możemy obejrzeć w internecie, czyli BezMaski. pl Moniki Jaruzelskiej. To znakomity przykład rozmów, które powinny się znaleźć w telewizji publicznej. A są tylko w sieci. Te dwa przykłady, które podałem, mogą być wkrótce wyzwaniem dla Kuby Wojewódzkiego i Tomasza Lisa - tłumaczy medioznawca.

Cechą charakterystyczną ostatnich lat telewizji jest to, że tracą najwięksi, a zyskuje tzw. telewizyjny plankton, czyli niewielkie kanały. Widzowie są coraz bardziej rozproszeni po różnych stacjach. Do tej pory telewizja nas łączyła. Oglądaliśmy wspólnie te same seriale, talk-show czy reality-show. To były wielomilionowe widownie. O tym rozmawiano, dyskutowano, to wzbudzało emocje. Taka widownia dla telewizji jest wartością. Ale to już nie wróci.

- Oglądalność na poziomie 11 milionów? No chyba że wprowadzą w naszym kraju monarchię i będzie transmitowany jakiś książęcy ślub - śmieje się profesor Godzic. I dodaje, że nadchodzą czasy, kiedy telewizje będą się cieszyć każdą dodatkową setką tysięcy widzów.

- Telewizja staje się medium niszowym. Moi studenci oglądają w internecie swoje filmiki, seriale i programy i coraz trudniej nam się o tym rozmawia. Bo oni oglądają swoje, a ja swoje. To zmierza ku takiemu rozdrobnieniu. Szkoda, że telewizja polska jeszcze tego nie zauważa - kończy profesor.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki