Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rodzina Erlichów świętuje w domu

Roman Kościelniak
Władysław Ornowski (z prawej) dzieli się z rodziną Erlichów opłatkiem w ich domu
Władysław Ornowski (z prawej) dzieli się z rodziną Erlichów opłatkiem w ich domu Roman Kościelniak
Czternastoosobowa rodzina Erlichów ze Smolna nie kryje radości, że spędza Wigilię we własnym, prawdziwym domu. Przez wiele lat mieszkali w opłakanych warunkach, ale otrzymali pomoc od ludzi o wielkim sercu.

Na kilka dni przed Bożym Narodzeniem wielodzietną rodzinę odwiedził Władysław Ornowski, szef Fundacji "Pan Władek", która wspiera potrzebujących na Pomorzu. Gość nie przyjechał z pustymi rękami, przywiózł gotowe już potrawy na wigilijny stół oraz zapasy żywności. Wyładowywanie ich z samochodu dostawczego trwało dobrych kilkanaście minut.

Po chwili w kuchni stał spory stos kartonów wypełnionych wędlinami, nabiałem i innymi produktami, przydatnymi w każdej kuchni. - To dla nas olbrzymie szczęście móc świętować w tak wspaniałym domu - mówi wzruszony Zygmunt Erlich. - Jesteśmy bardzo wdzięczni wszystkim, którzy od lat nam pomagają.

Najczęstszym gościem jest właśnie "Pan Władek". Zjawia się tu nie tylko przed Bożym Narodzeniem i Wielkanocą, lecz także odwiedza Erlichów również bez specjalnych okazji. Dzieci traktują go niemal jak członka rodziny. Zawsze witają go bardzo serdecznie. Władysław Ornowski za każdym razem wypytuje o wyniki w szkole oraz o losy tych, którzy osiągnęli już dorosłość.

- Gdy przyjeżdżam tu, to widzę sens swojej pracy - przyznaje Władysław Ornowski. - Często odwiedzam ich bez zapowiedzi. Widzę, że w domu jest czysto i schludnie. Śmiało można powiedzieć, że ta rodzina w pełni skorzystała z wyciągniętej do nich ręki. Takim ludziom zawsze warto pomagać.
W związku z nadchodzącymi świętami w domu już pojawiły się dekoracje świąteczne, Goście zaintonowali kolędy, dzieci z rodzicami przyłączyli się do śpiewu. Najmłodsi nieśmiało przyznają, że oczekują na nadejście świętego Mikołaja.
- Właśnie dlatego najbardziej lubię święta - zdradza Adrian Erlich, jedno z dzieci. - Jeszcze nie wiem, co bym chciał dostać w prezencie.

Pomoc prosto z serca
Zygmunt i Aleksandra Erlichowie wcześniej mieszkali w starym budynku, którego dach był dziurawy i nie było ogrzewania. Mieszkanie było w potwornym stanie, budynek groził katastrofą. Pierwszy raz odwiedził ich Jan Kawalec z Zakładu Komunalnego w Sopocie, gdy rozwoził żywność zebraną dla potrzebujących.

Wiesława Stanisławska z tego zakładu zaczęła szukać życzliwych ludzi, którzy wsparliby akcję pomocy Erlichom. Początkowo rozważano remont starego domu, jednak uznano, że jest to nierealne, lepiej zbudować nowe lokum. Pomocy udzielił m.in. Daniel Czapiewski, przedsiębiorca ze Stężycy, który postawił drewniany budynek.
Na rzecz pomocy Erlichom zorganizowano społeczną zbiórkę pieniędzy. Sama budowa trwała cztery lata.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki