Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Masakra na Wybrzeżu w grudniu 1970 roku [ARCHIWALNE ZDJĘCIA]

Piotr Brzeziński i Robert Chrzanowski
Zdjęcie zrobione 17 grudnia 1970 r. na ulicy Czerwonych Kosynierów w Gdyni. Budynek w tle to prawdopodobnie ul. Morska 51, czoło pochodu z ciałem Zbigniewa Godlewskiego (jeszcze bez drzwi)
Zdjęcie zrobione 17 grudnia 1970 r. na ulicy Czerwonych Kosynierów w Gdyni. Budynek w tle to prawdopodobnie ul. Morska 51, czoło pochodu z ciałem Zbigniewa Godlewskiego (jeszcze bez drzwi) Zbiory IPN
W grudniu 1970 roku władze komunistyczne po raz kolejny kazały żołnierzom i milicjantom strzelać do robotników. Według oficjalnych danych, na ulicach Gdańska, Gdyni, Szczecina i Elbląga zginęło 45 osób, a 1165 odniosło rany. Mimo upływu czasu historycy wciąż docierają do nowych źródeł oraz relacji. W archiwum gdańskiego IPN pod koniec 2012 roku odnaleziono nieznane dotąd fotografie z Gdańska i Gdyni. O grudniowych wydarzeniach piszą Piotr Brzeziński i Robert Chrzanowski

Do wyjścia na ulice pchnęła ludzi rozpaczliwa sytuacja ekonomiczna. Bezpośrednią przyczyną Grudnia '70 były drastyczne podwyżki cen żywności, ogłoszone przez władze PRL tuż przed Bożym Narodzeniem. Już przed podwyżkami większość Polaków połowę swoich dochodów wydawała na żywność. Teraz wielu z nich wpadło w zupełną rozpacz.

O arogancji władz komunistycznych najlepiej świadczył fakt, że o podwyżce - eufemistycznie określanej przez reżimowe media mianem "zmiany cen" - poinformowano społeczeństwo tuż przed jej wprowadzeniem, w sobotę 12 grudnia 1970 roku. Na dokładkę wspominając wcześniej o obniżeniu cen telewizorów i... lokomotyw. U progu zimy podrożał także opał. Ludzie byli oburzeni.

Milicja zaatakowała pierwsza

W poniedziałek 14 grudnia 1970 roku pracownicy Stoczni Gdańskiej im. Lenina ogłosili strajk. Dzień później do strajku przyłączyła się załoga Stoczni im. Komuny Paryskiej w Gdyni. W owym czasie były to dwa największe trójmiejskie zakłady, zatrudniające łącznie 30 tys. ludzi. Za ich przykładem poszli pracownicy innych przedsiębiorstw. W krótkim czasie strajki ogarnęły całe Wybrzeże, od Elbląga po Szczecin. Do mniejszych protestów doszło także w głębi kraju, w Białymstoku, Krakowie i Wałbrzychu.

Strajkujący robotnicy wcale nie chcieli obalać komunizmu. Domagali się jedynie godziwych warunków życia, cofnięcia podwyżek i podniesienia płac. Początkowo zachowywali się bardzo spokojnie. Mimo to komunistyczni dygnitarze uznali ich za "kontrrewolucjonistów" i postanowili stłumić siłą pokojowy protest. Warto zauważyć, że gdańska manifestacja z 14 grudnia 1970 roku dopiero wieczorem przerodziła się w zamieszki i to milicja jako pierwsza zaatakowała robotników! To spowodowało eskalację konfliktu.

15 grudnia 1970 roku wzburzeni demonstranci spalili gmach Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Gdańsku. Zniszczeniu uległo również wiele innych obiektów. W trakcie walk ulicznych zginęło co najmniej sześciu manifestantów: Andrzej Perzyński (19 lat), Waldemar Rebinin (26 lat), Kazimierz Stojecki (58 lat), Bogdan Sypka (20 lat), Józef Widerlik (24 lata) i Marian Zastawny (24 lata). Dzień później pod Stocznią im. Lenina wojsko ostrzelało grupę bezbronnych robotników. Zginęli Jerzy Matelski (27 lat) i Stefan Mosiewicz (22 lata). Było też wielu rannych.

Wśród ofiar walk ulicznych znaleźli się także dwaj funkcjonariusze "bijącego serca partii". 15 grudnia 1970 roku pod Komendą Miejską MO w Gdańsku demonstranci śmiertelnie pobili czterdziestopięcioletniego zomowca Mariana Zamroczyńskiego, który dopiero co zastrzelił Józefa Widerlika. Dwa dni później zmarł gdański milicjant Jerzy Kozaczuk (27 lat). Co ciekawe, jego nazwisko nie zostało umieszczone na liście zabitych, opublikowanej w styczniu 1971 r. Niewykluczone, że komuniści wstydzili się przyznać, że zmarł on we własnym mieszkaniu, wskutek "przemęczenia" i "zatrucia gazami", jakiego nabawił się, uczestnicząc w rozpędzaniu ulicznych manifestacji...

W tym czasie w Gdyni panował zupełny spokój. 15 grudnia 1970 roku robotnicy założyli własny komitet strajkowy i wynegocjowali porozumienie z przewodniczącym Prezydium Miejskiej Rady Narodowej Janem Mariańskim. Mariański uznał ich protest za całkowicie legalny. Jego zwierzchnicy byli jednak innego zdania i to z ich plecenia - w nocy z 15 na 16 grudnia - milicjanci wtargnęli do siedziby komitetu strajkowego, pobili jego członków, a następnie wywieźli ich do więzienia w Wejherowie.

Zbrodnia bez kary

Wieczorem 16 grudnia 1970 roku wicepremier Stanisław Kociołek, jak gdyby nic się nie stało, wezwał gdyńskich robotników do powrotu do pracy. W tym samym czasie wojsko i milicja dostały rozkaz zablokowania dostępu do stoczni i portu. Do dziś nie wiadomo, czy była to świadoma prowokacja, czy też tragiczny zbieg okoliczności. Spieszący na wezwanie Kociołka gdynianie trafili wprost pod karabinowe lufy. Zginęło co najmniej osiemnastu młodych mężczyzn: Brunon Drywa (34 lata), Apolinary Formela (20 lat), Zygmunt Gliniecki (15 lat), Zbigniew Godlewski (18 lat), Jan Kałużny (22 lata), Jerzy Kuchcik (20 lat), Stanisław Lewandowski (26 lat), Zbigniew Nastały (17 lat), Józef Pawłowski (24 lata), Ludwik Piernicki (20 lat), Jan Polechońki (30 lat), Zygmunt Polito (24 lata), Stanisław Sieradzan (18 lat), Jerzy Skonieczka (15 lat), Marian Wójcik (33 lata), Zbigniew Wycichowski (20 lat), Waldemar Zajczonko (20 lat) i Janusz Żebrowski (17 lat). Dzień 17 grudnia 1970 roku przeszedł do historii jako gdyński "czarny czwartek". W tym samym czasie do walk ulicznych doszło także w Szczecinie, gdzie zabito kolejne szesnaście osób. Dzień później w Elblągu milicjant zastrzelił dwudziestoletniego Mariana Sawicza.

Większość grudniowych ofiar stanowili chłopcy w wieku szkolnym oraz młodzi mężczyźni, głównie robotnicy. Do dziś nie ukarano osób odpowiedzialnych za wydanie zbrodniczych rozkazów strzelania do manifestantów, choć śledztwo i proces w tej sprawie ciągną się już od ponad dwudziestu lat. Z roku na rok ubywa zarówno świadków, jak i oskarżonych. Ci drudzy od samego początku zasłaniali się zresztą niepamięcią i stanem zdrowia. "Czy rzecz jest tak trudna, że wymaga aż tyle czasu? Proces przeciw głównym zbrodniarzom hitlerowskim w Norymberdze trwał rok, a był o wiele trudniejszy" - pisała kilka lat temu, nieżyjąca już niestety, Wiesława Kwiatkowska. Te gorzkie słowa stanowią wciąż aktualną, smutną puentę grudniowej tragedii.

Autorzy są historykami, pracownikami gdańskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej, współautorami albumu "Zbrodnia bez kary. Grudzień 1970 w Gdyni".

Obejrzyj uważnie zdjęcie - może kogoś rozpoznasz

Publikowane zdjęcia znaleziono pod koniec 2012 roku w archiwach Instytutu Pamięci Narodowej. Do tej pory widzieli je tylko pracownicy IPN.
Wciąż odkrywane są nowe zdjęcia. Korzystając z okazji, prosimy o kontakt naocznych świadków wydarzeń, zwłaszcza tych, którzy nie mieli dotąd szansy podzielić się swoimi wspomnieniami z dziennikarzami i historykami. - Jeżeli na fotografiach opublikowanych w tym artykule, na portalu www.grudzien70.ipn.gov.pl bądź w albumach "Gdański Grudzień '70" i "Zbrodnia bez kary. Grudzień 1970 w Gdyni" rozpoznali Państwo siebie, swoich krewnych lub znajomych - prosimy o kontakt - mówią Piotr Brzeziński i Robert Chrzanowski. - Tylko dzięki Wam osoby uwiecznione na zdjęciach przestaną być anonimowe. Być może z Państwa pomocą uda nam się także ustalić nowe fakty. Prosimy o kontakt pod adresem: Oddziałowe Biuro Edukacji Publicznej IPN w Gdańsku, ul. Słoneczna 59A, 81-605 Gdynia.

Zarejestruj się i czytaj wybrane artykuły Dziennika Bałtyckiego www.dziennikbaltycki.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Masakra na Wybrzeżu w grudniu 1970 roku [ARCHIWALNE ZDJĘCIA] - Dziennik Bałtycki

Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki