Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Radomir Szumełda: jestem gejem i moje życie jest tysiąc razy trudniejsze

Tomasz Słomczyński
- Nie obnoszę się ze swoją seksualnością. Nie znajdziesz u mnie gejowskiej maniery. I większość z nas jest właśnie taka. Zachowujemy się zwyczajnie
- Nie obnoszę się ze swoją seksualnością. Nie znajdziesz u mnie gejowskiej maniery. I większość z nas jest właśnie taka. Zachowujemy się zwyczajnie fot. Karolina Misztal
Z traumy dzieciństwa wychodził latami, a ostatnie jego wyznanie poruszyło setki osób. Bo cieszy się popularnością nie tylko w Sopocie. Zaangażowany w politykę, jest gejem i opowiada o sobie. Radka Szumełdy wysłuchał Tomasz Słomczyński.

Wyobraź sobie, że masz 12 lat. Jest rok 1984. Odkrywasz, że podniecają cię chłopcy. Jesteś przerażony. Przepraszasz Boga za swoje grzechy, prosisz o wybaczenie. Żeby to się już skończyło, żeby ci odpuścił. Jeszcze nie wiesz, że tego nie zrobi. Nie możesz nikomu wyjawić swojej gigantycznej tajemnicy. Wydaje ci się, że jesteś sam na świecie. I wtedy oglądasz program "997" Fajbusiewicza. Tam jakiś facet morduje młodego chłopaka. Myślisz sobie: nie jestem sam, jest nas dwóch, ekstremalnych zboczeńców.

Trauma
Tamten Bóg nie akceptował mnie. I ja sam siebie za to karałem. W żaden sposób nie potrafiłem sobie tego wytłumaczyć.
Wychowywałem się w środowisku ortodoksyjnie katolickim, w rodzinie bardzo tradycyjnej.
Próbujesz doszukiwać się źródeł mojego homoseksualizmu w wychowaniu. Nie rób tego. Nie było tekstów: "nie rycz, bo nie jesteś baba". Rodziców mam bardzo sensownych. Wiele lat nad tym myślałem, do tej pory przepracowuję ten okres. Nie, to nie ma nic wspólnego z wychowaniem. Najzwyczajniej w świecie taki się urodziłem. Po prostu.

A jeśli chodzi o szkołę, kolegów, to presja była oczywista. Chodziło się na pierwsze randki, prywatki, koledzy zaczynali chodzić z dziewczynami, ja czułem, że też tak powinienem, że to był jakiś obowiązek. Ale tego nie robiłem. I chyba nawet nie próbowałem udawać, że to robię.

Uciekałem do domu, do sypialni, do samotnych spacerów. To wszystko tak bardzo mi ciążyło, że nie miałem ochoty żyć. Obsesyjnie myślałem o śmierci. Mówisz, że chłopcy w tym wieku chcą pokazać swoją siłę, bywają brutalni... Nie, nie miałem okazji, żeby się bić. Unikałem takich sytuacji. Pogrążałem się w głębokiej depresji.
I tak, w wieku 12 lat, moje dzieciństwo stało się traumą.

ZOMO
Jako nastolatek byłem ultraprawicowy. W domu Wolna Europa, Głos Ameryki, BBC Londyn. To była druga połowa lat 80. i czasy przełomu. Jeszcze jako 10-latek w stanie wojennym biegałem z ojcem tłuc się z zomowcami. Potem już sam chodziłem na wszystkie możliwe demonstracje. Tak, ten sam wycofany, przerażony swoją seksualnością chłopak, on właśnie chodzi na demonstracje i z czasem w szkole zaczyna być znany ze swojej opozycyjności. Nie pamiętam, żebym rzucał kamieniami, być może tak było, ale przed ZOMO spierdalałem nie raz. Masz rację, to pewnie wymagało jakiejś odwagi, dostarczało adrenaliny, nastolatkowi, jakim byłem, mogło dawać... To była jedyna rzecz, która mnie wyróżniała w moim środowisku, ta moja pasja bycia opozycjonistą. Bo rzeczywiście robiłem to z pasją. Chciałem być bohaterem, jak powstaniec warszawski, wiesz.... Bo nieraz szło na ostro, kiedy tuż za sobą słyszysz stukot podkutych butów uzbrojonego po zęby zomowca. Za każdym razem w takiej sytuacji czułem się wojownikiem.

A po takich niedzielach pod Brygidą powrót do domu, do sypialni, spacerów, samotności.
Opozycja w tym czasie to też Kościół. Całym sobą uciekałem wtedy w wiarę, i to bardzo mocno: "Panie Boże, chcę być normalny, Dlaczego mi to zrobiłeś? Jeśli już zrobiłeś, to zabierz to ode mnie albo zabierz mnie do siebie".
Jak teraz na to patrzę z perspektywy lat, to myślę sobie, że z tymi wszystkimi moimi problemami, z tamtą depresją jedyny sens życia widziałem w tej mojej osobistej wojnie z reżimem. Myślałem sobie wtedy, że będę walczył z komuną do końca życia.
A potem komuna upadła.

Zwyrodnienie

Dziewczyny próbowały się ze mną umawiać. Kiedy miałem 19-20 lat, zacząłem wypierać z siebie homoseksualizm. W sensie emocjonalnym nic to nie dało, depresja pozostała. Wtedy bardzo chciałem być heteroseksualny i bardzo chciałem udowodnić sobie i światu, że taki właśnie będę. Próbowałem. Nie udawało się. Z dziewczyną, dziś kobietą, z którą wtedy próbowałem miłości heteroseksualnej, mam dziś serdeczne relacje, jesteśmy przyjaciółmi.

W życiu większości gejów dochodzi do momentu, w którym się w końcu decydują wyjawić komuś swoją tajemnicę. To tzw. coming out'y. Tych coming out'ów zazwyczaj jest wiele, to bardzo trudne momenty. Zresztą ten reportaż też będzie coming out'em, ostatnim chyba już, najbardziej publicznym.

Po raz pierwszy zwierzyłem się w wieku 18 lat. To był rok 1990. Nic nie wiedziałem, nie miałem żadnej wiedzy, doświadczenia, żadnego innego znajomego homoseksualisty. Dziś jest dość powszechna świadomość, że tacy ludzie istnieją. A wtedy... Coś tam się słyszało o jakichś pederastach. Ale nikt nic bliższego o nich nie wiedział.

Wracając do mojego pierwszego zwierzenia - najpierw powiedziałem o tym przyjaciółce, rok później powiedziałem kumplowi. Za każdym razem czułem się tak, jakbym wyjawiał prawdę o jakimś zwyrodnieniu, o jakiejś ogromnej winie. Wielki lęk, niepewność: "jak zareagują?".

A ich reakcje były bardzo przyjacielskie, podtrzymujące na duchu, i to się potem powtarzało zawsze. Tak, zawsze. Wiem, że inni nie mają tak lekko. Mam ogromnie dużo szczęścia, nikt nigdy się ode mnie nie odwrócił dlatego, że jestem gejem.
Minęło kilka lat. Kiedy miałem już 23 lata, przyznałem się do swojej orientacji kolejnym moim znajomym. Było już kilka osób, z którymi mogłem o tym rozmawiać. Mam wrażenie, że coś się oczyściło. Zaczęło być fajnie. W końcu, w niektórych sytuacjach, mogłem być sobą.

Koniak
W końcu pierwszy związek, miałem 24 lata, to już połowa lat 90. W tym czasie świat wokół się zmienił. Nie byłem już sam, miałem wokół siebie coraz większe grono "wtajemniczonych" przyjaciół. Oni mogli opowiadać o swoich problemach miłosnych, ja mogłem opowiadać o swoich. Jednak ciągle sam wśród ludzi, którzy nie mogli mnie do końca zrozumieć, gdyż byli heteroseksualni.
Bo też na dobrą sprawę w połowie lat 90. to wciąż był temat tabu. Jeszcze nie było tylu mediów, internetu. Problem homoseksualizmu nie istniał w debacie publicznej. Dopiero druga połowa, końcówka lat 90. miała przynosić takie rewelacje: "otóż proszę państwa, my, Polacy, też mamy swoich gejów...".

Pytasz o rodziców. Rodzice musieli poczekać. Ale się w końcu doczekali. Był 1998 rok, byłem już po pierwszym swoim związku, który trwał dwa lata.

Mama i tata są osobami bardzo wierzącymi, o bardzo konserwatywnych poglądach, przynajmniej wtedy tak było. Szczerze mówiąc, rozpatrywałem również najgorszy scenariusz. Obawiałem się reakcji ojca. "Ty pedale" też było możliwe, choć raczej tego akurat się nie spodziewałem. Przewidywałem próby jakiejś rozmowy, "to się da wyleczyć", "idź do lekarza".

Był wieczór, siedzieliśmy przy kolacji, nosiłem się z tym już od kilku dni. Wtedy zacząłem nowy związek z J., byłem podekscytowany, chciałem się podzielić swoim szczęściem. Siostra już o wszystkim wiedziała. Nie godziłem się na to, żeby rodzice żyli w jakiejś totalnej nieświadomości, żebym musiał grać przed nimi kogoś zupełnie innego. Postawiłem na stół butelkę koniaku i zakomunikowałem, że mam coś ważnego do powiedzenia. I jednym zdaniem wyrzuciłem z siebie to, co skrywałem przez 16 lat: "Jestem gejem".

Reakcja mamy: "Dlaczego dopiero teraz nam powiedziałeś? Myślałeś, że przestaniemy ciebie kochać?". Ojciec szybko zaczął przytakiwać: "No właśnie, no właśnie, dlaczego dopiero teraz?"
Premier
Moja prawicowość po 90. roku zaczęła mięknąć. Stawałem się gospodarczym liberałem, a w Polsce zaczęto mówić o prawach człowieka, o różnego rodzaju wykluczeniach. Mówił o tym wtedy Jacek Kuroń. Słuchałem ludzi z obozu postsolidarnościowego o centrolewicowych poglądach i czułem, że wiem, o czym mówią. Ale wtedy jeszcze tylko słuchałem. Trauma dzieciństwa dawała jeszcze o sobie znać. Nie byłem gotowy na jakąkolwiek działalność w sferze publicznej. Druga połowa lat 90. to był okres, kiedy musiałem zbudować siebie na nowo, już jako geja, który się godzi ze swoją tożsamością seksualną. Prowadziłem knajpę PUB-KIN w Sopocie, miałem swoje wydawnictwo.

Wtedy miałem już swojego, innego niż tamten okrutny, Boga. Ten był miłosierny. Czy wyhodowałem sobie Boga dla gejów? Powiem tak: jeśli On mnie stworzył takiego, jakim jestem, zresztą na swoje podobieństwo, to przecież niemożliwe jest, żeby mnie odrzucał. Więc to nie On przez te wszystkie lata mnie odrzucał, tylko Kościół ze swoją doktryną. Tak wtedy myślałem.
W 2000 roku zaprzyjaźniłem się z aktywną polityką. Zaczęło się od kampanii wyborczej Andrzeja Olechowskiego. Poznałem wtedy wielu ludzi, z którymi do dziś funkcjonuję w politycznym środowisku. Pół roku po kampanii powstawała Platforma. Ale wtedy nie wstąpiłem do tej partii, przestraszyłem się nurtu konserwatywnego. Do PO wstąpiłem dopiero w 2005 roku, po przegranych wyborach prezydenckich i parlamentarnych.

W środowisku politycznym wszyscy wiedzą, że jestem gejem. Moi dalsi znajomi dowiadywali się od tych bliższych. Nigdy się nie spotkałem z jakąkolwiek wrogością z ich strony.

Jestem zwolennikiem związków partnerskich, ale bez możliwości adopcji dzieci przez osoby żyjące w związkach homoseksualnych. Nie w dzisiejszej Polsce. Zabieram głos w tej sprawie i wchodzę w polemikę z konserwatywnym skrzydłem partii, z Jarosławem Gowinem na przykład. Pytasz o to, co myśli o tym premier? Spotykamy się dość często. Znamy się osobiście, akceptuje mnie takiego, jakim jestem. Jeśli mnie lubi, to nie dlatego że jestem gejem. Nie sądzę, żeby lubił mnie bardziej lub mniej, gdybym był hetero. Nieraz rozmawialiśmy o związkach partnerskich. I co? I nic. Spotykam się u niego ze zwyczajnym, ludzkim zrozumieniem. Żadnej sensacji się tu nie doszukasz.

Maniera
Radomir Szumełda postanowił spróbować sił w polityce w 2010 roku. Kandydował do Sejmiku Województwa z listy Platformy. Dostał niespełna 4 tys. głosów, to o wiele za mało.

Październik 2011 roku, Radek jest współwłaścicielem Klubu Atelier w Sopocie i restauracji w Gdańsku Oliwie. Nerwowo pali papierosa za papierosem. Zwierza się, że w końcu czuje, że żyje, że kręci go współzawodnictwo, że chce zmieniać Polskę na lepsze. Że czekał na to od wielu lat. Że w końcu... Trwa kampania wyborcza do parlamentu.

Tego dnia przed południem odbyła się debata przedwyborcza. Stojąc przy barze w swoim klubie, zżyma się na doktrynerstwo kontrkandydatów. Prawa zwierząt, prawa kobiet, prawa gejów... Radek jest na listach Platformy, w tym samym okręgu co Robert Biedroń z Ruchu Palikota. Nie chce publicznie ujawniać swojej orientacji. - Jeden gej w okręgu wystarczy - stwierdza żartobliwie. A na poważnie dodaje:
- To, że jestem gejem, nie ma tu żadnego znaczenia. Nie chcę z tego faktu robić argumentu politycznego. Znasz polityka, który się chwali swoją heteroseksualnością?

Radkowi nie udało się wejść do Sejmu. Swój głos oddało na niego 7 tys. wyborców, zabrakło kilkuset głosów. Ale coś w nim pękło. Coraz śmielej zabiera głos, szczególnie za pośrednictwem portali społecznościowych. Praktycznie codziennie komentuje tam rzeczywistość. Zaczyna być znany nie tylko jako właściciel znanej w Sopocie knajpy, ale też jako polityk PO. Sądy ma niekiedy wyostrzone.

Dziś o takich jak Biedroń mówi:
- Afiszują się swoją manierą. Biorą udział w paradach równości. Choć to kompletnie nie moja bajka, to jednak dobrze, że te parady są, bo dzięki nim w ogóle mówi się o potrzebach środowiska LGBT (z ang. Lesbians, Gays, Bisexuals, Transgenders). Ale przecież nie wszyscy geje są zmanierowani. Tymczasem patrząc na Biedronia i na wielu innych aktywistów, można odnieść wrażenie, że wszyscy tacy jesteśmy. A to nie jest prawda. Myślę, że większość gejów to "zwyczajni faceci". Tak, tak powiedziałem: "faceci". Jesteśmy mężczyznami, w stu procentach. Nie obnosimy się ze swoją orientacją seksualną. Nie widać po mnie homoseksualizmu. Gdybym ci nie powiedział, to byś nie wiedział, prawda?

Radek poznał ostatnio geja - sędziego. Ukrywa się. Nie ma mowy o jakimkolwiek ujawnieniu tego faktu w miejscu pracy. To wiązałoby się z praktyczną niemożliwością wykonywania tego zawodu. Podobnie jest z lekarzami, urzędnikami, robotnikami budowlanymi.

- A z wami, dziennikarzami, myślisz, że jest inaczej? Znam kilku z was, którzy nie mogą się ujawnić. To wiązałoby się z totalnym odrzuceniem. Wiedz, że jest nas w Trójmieście co najmniej kilkanaście tysięcy. I nigdy się nie dowiesz, że część ludzi, z którymi na co dzień przebywasz, to homoseksualiści. Zapewniam cię, że nie jest im lekko. Muszą przez większość dnia udawać kogoś, kim nie są. Podobnie jak ja robiłem to w podstawówce i ogólniaku.
Pryzmat
28 lat po tym, jak odkrył swój homoseksualizm, dokładnie 27 listopada 2012 roku, Radek napisał na Facebooku: "jestem gejem i moje życie jest tysiąc razy trudniejsze niż wasze". 143 osoby polubiły ten wpis. Ponad 150 zabrało głos w tej sprawie.
Radkowi odpisali (m.in.):
Lucjan: Dla mnie to zaskoczenie na miarę Raczka i wiesz... trochę się boję niepełnosprawnych i homoseksualnych... ale pracuję nad sobą... cóż, zapewne jest więcej mnie podobnych, tj. i bojących się i pracujących.
Janusz: (…) Nie użalaj się nad sobą, to [homoseksualizm - przyp. red.] niczego nie zmienia. Nie wiem, czy to dobry przykład, ale jestem od 17 lat trzeźwiejącym alkoholikiem i tego już nie zmienię, akceptuję, jeśli chcę godnie żyć. A co było w społeczeństwie, kiedy zaczynałem?! (…)
Cezary: Tak? To spróbuj obudzić i ogarnąć o 6 rano stadko dzieci, a potem porozwozić każde do innej szkoły !
Piotr: (…) A jak porównujesz? Przez jaki pryzmat? Bo ja np. mam dwie córki i uważam, że moje życie jest milion razy trudniejsze niż Twoje (…).

Poprosiłem Radka o komentarz do tych wpisów:
- Wiesz, ten wpis na Facebooku popełniłem nad ranem, po kilku głębszych, w chwili osobistej frustracji. Nie chciałem się z nikim licytować na problemy. Każdy ma własne i dla każdego te własne są najtrudniejsze. Żyję i na ogół mam się dobrze, czasem tylko, jak u wszystkich, dopada mnie chandra. Chciałbym, żeby ci, którzy przy okazji mojego wyznania skarżyli się na trud wychowywania dzieci, wiedzieli, że to marzenie, z którego musiałem zrezygnować. Jest to jedna z trudniejszych dla mnie rzeczy. Chciałbym rozwozić dzieciaki do szkoły. Ale pewnie nigdy tego robić nie będę. Czuję, że tym wpisem na Facebooku zrobiłem ostatni krok do pełnej wolności. Teraz mogę być sobą pełną gębą.

Niewiedza
- Wierzysz w Boga?
- Wciąż próbuję wierzyć. Chcę wierzyć, ale... Z Kościołem rozstałem się już wiele lat temu.
- Nie pytam o Kościół, tylko o Boga.
- Strasznie źle jest mi z tym że mam coraz większe problemy, żeby w niego wierzyć.
- Przez lata byłeś gejem i wierzyłeś.
- To nie jest tak, że się obraziłem na Boga i przestałem w niego wierzyć. Tęsknię za tym miłosiernym Bogiem.
- Bogiem gejów?
- (śmiech) Nawet nauka nie jest w stanie tego wytłumaczyć. Bo to przecież nie dotyczy tylko rodzaju ludzkiego.
- Dlaczego Bóg stworzył ciebie gejem?
- W którymś momencie przestałem sobie i Bogu zadawać to pytanie. To było wtedy, kiedy przestałem pytać, dlaczego mnie ukarał. Potem zadawałem sobie pytanie, dlaczego w naturze w ogóle występuje zjawisko homoseksualizmu. Czemu w procesie ewolucji to się wytworzyło. Bo to dotyczy wielu gatunków. To jest zjawisko powszechne. Ale nie wiem, czemu to ma służyć.
- Krzyż? Los? Przeznaczenie? Plan?
- Nie wiem.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki