Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdańsk w pigule

Dariusz Szreter, szef magazynu Rejsy
Dariusz Szreter
Dariusz Szreter
Nie będę mydlić Czytelnikom i Internautom oczu, że przedstawię tu obiektywną recenzję "Encyklopedii Gdańska". Jako autor kilkunastu spośród prawie czterech tysięcy haseł mam do tego dzieła stosunek, może nie ojcowski, ale kuzynowski już tak.

Inicjatorzy przedsięwzięcia zadbali zresztą o to by wśród rozproszonych po uczelniach, redakcjach, muzeach i innych mrocznych instytucjach współtwórców publikacji wytworzyć poczucie więzi, powołując Ławę Encyklopedystów. I nie jest to bynajmniej ekskluzywny klub - zapowiedź powstania "Gedanopedii", czyli internetowego rozwinięcia papierowej encyklopedii, jest jednocześnie otwartym zaproszeniem dla wszystkich, którzy mają o Gdańsku coś interesującego do dodania.

Tworzenie encyklopedii jest sprawą żmudną i wymagającą chwilami benedyktyńskiej wręcz cierpliwości. To doświadczenie zasadniczo odległe od pracy w gazecie codziennej. Suche fakty, okrojone "do kości": kto, kiedy, gdzie, czasem ewentualnie z kim i dlaczego. Bez kawałka wolnej przestrzeni na barwną narrację, przymiotniki, emocje, opinie. Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się aż tak wiele po rezultatach. Tymczasem encyklopedia w całości okazała się nie tyle podręcznikiem historii i teraźniejszości miasta, co barwną mozaiką, katalogiem gdańskiej różnorodności, bogactwa postaci, zdarzeń, artefaktów... A także swoistym drogowskazem.

Wiadomo bowiem, że encyklopedii nie czyta się jak zwykłej książki. Przeglądana wyrywkowo, czasem na chybił-trafił, pozwala ona sprawdzić i zweryfikować naszą wiedzę o faktach, ale jednocześnie inspiruje do dalszych poszukiwań, otwiera pole do dyskusji, interpretacji. Choćby takiej jak wykład prof. Timothy'ego D. Snydera o "kolorowych" epokach w dziejach miasta, w którym zdecydowanie mocniej niż większość rodzimych historyków podkreślał związek między "złotym wiekiem" a tryumfem reformacji w mieście. A jednocześnie zwrócił uwagę na samoograniczenie się tej rewolucji do warstw szlacheckich i mieszczańskich - z wyłączeniem chłopstwa.

Nawiasem mówiąc, w prywatnej rozmowie prof. Snyder przyznał się też do samoograniczenia. Obecność na wykładzie gdańskiego biskupa seniora powstrzymała go bowiem przed ujawnieniem jeszcze jednej ciekawostki, na temat przebiegu luterańskiej rebelii w XVI-wiecznym Gdańsku: miejscowi księża wprost rwali się do porzucenia celibatu i pierwszą rzeczą, jaką uczynili, jeszcze przed wyrzuceniem wizerunków świętych z kościołów, były ożenki. W encyklopedii tego (jeszcze) nie znajdziecie!

Publikacja promowanej z rozmachem Encyklopedii ma nie tylko wymiar naukowy, ale też społeczny. Wpisała się w ciąg wydarzeń utrwalających gdańską tożsamość mieszkańców. Pięć tysięcy wykupionych subskrypcji, kolejki po odbiór wolumenów i po autografy prezydenta Adamowicza, "rodzinne" zdjęcie mieszkańców, subskrybentów i encyklopedystów - to sprawiło, że encyklopedia zaistniała poza murami księgarsko-bibliotecznymi. Dosłownie wyszła na ulicę, niczym odbywający się w tym samym czasie marsz obrońców telewizji Trwam. Z tą różnicą, że to była manifestacja na "tak", a nie przeciwko czemuś lub komuś.

Zarejestruj się i czytaj wybrane artykuły Dziennika Bałtyckiego www.dziennikbaltycki.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki