Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Raport dla generała - ubaw w grobie

Henryk Tronowicz
Henryk Tronowicz
Henryk Tronowicz
Maluczko maluczko, a w pełni jasne będzie, jak to ze stanem wojennym było. Gryfy tajności z akt spadają. Dzisiaj chcę dotknąć tylko pewnej osobliwej strategii. Oto parę tygodni temu, w czasie transmisji telewizyjnej z sądu, usłyszałem słowa generała Jaruzelskiego, który - usiłując podnieść retoryczną siłę swej obrończej mowy - nagle podparł się znaną frazą z "Ferdydurki".

W uszach mi zawirowało! A Gombrowicz pewnie miał niezły ubaw w grobie. Chcę najmocniej pana generała przeprosić, ale kto tu komu robi gębę? Że też godność jaśnie panicza Gombrowicza w ogóle panu generałowi przez gardło przeszła! Bądź co bądź chodzi o godność przez komunę wyklętą. O wariata zbuntowanego. O dekadenta.

Co gorsza, patentowanego dezertera ("Nie byłbym bohaterem, gdybym nie był tchórzem"). I oto generał dezertera na pierwszą linię obrony rzuca. Siedziałem przed telewizorem zasłuchany i myślałem, że może pana generała w końcu coś tknęło? Ale nie tknęło. Może jednak przynajmniej do Gombrowicza zajrzał, poczytał. Nie poczytał. Bo gdyby poczytał, to by u licha w zaparte nie szedł.
Młodzi mogą nie wiedzieć. Witold Gombrowicz od razu w Październiku '56 nie miał wątpliwości, że
Gomułka funduje narodowi blagę: "Któż wątpi, że w praktyce mniejsze zakłamanie jest lepsze od większego zakłamania?".

Oj, pyskacz był z tego Gombrowicza. I w dyskusjach z tym pyskaczem najtęższe wykształciuchy padały jak muchy. Jedynie czerwona doktryna trzymała się mocno. Stosowała metodę niezawodną. Jakiekolwiek próby dyskusji utrącała lekką rączką. Albo ciężką pancerną łapą.
A pyskacz? Miał szlaban. Pamiętam, raz przeliczył się Gombrowicz. Kiedy zastukał do niego w Argentynie ks. dr Janusz Pasierb z Pelplina (przypomnę, że pojutrze wypada 15 rocznica śmierci wielebnego kapłana).

W pierwszej chwili Gombrowicz wrzasnął: "Żadnych wywiadów dla kraju!". Aliści gdy zaszli do kawiarni na harcerski koktail (mam przepis!), ksiądz Janusz w kozi róg pisarza zapędził.
Rok potem przyjął Gombrowicz od Fundacji Forda dolarowe stypendium na pobyt w Berlinie Zachodnim. Znalazł się więc tuż za miedzą i zamierzał odwiedzić rodzinę w kraju. Zamiar porzucił. Z obawy, że kiedy przekroczy granicę, służby mu nie odpuszczą.

Przed Sierpniem '80 młodzież nie dawała za wygraną. W Gdańsku na przykład Krzysztof Wyszkowski z grupą przyjaciół drukował Gombrowicza w podziemiu. Czasem wkraczały służby i zabierały kogoś z grupy na 48 godzin. Na kolejne transmisje z sądu czekam z niecierpliwością.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki