Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po "aferze żłobkowej" w Starogardzie Gd. minister zapowiada zaostrzenie przepisów

Ewa Macholla
Karolina Wojtaś ze Starogardu Gd. dyktafon ukryła w ulubionym misiu syna
Karolina Wojtaś ze Starogardu Gd. dyktafon ukryła w ulubionym misiu syna Ewa Macholla
Minister pracy i polityki społecznej Władysław Kosiniak-Kamysz zapowiada zaostrzenie przepisów dotyczących funkcjonowania żłobków i punktów opieki nad małymi dziećmi. To reakcja na wydarzenia, które rozegrały się Starogardzie Gd., a wcześniej we Wrocławiu.

Chodzi o ujawnione przez Karolinę Wojtaś ze Starogardu Gd. nagranie, w którym słychać, jak do małych dzieci zwracają się opiekunki. Padają słowa: "S..., a nie stękasz! Gdzie ty idziesz głupku mały?".

Czytaj więcej o tej bulwersującej sprawie: Starogard Gdański: Opiekunki znęcały się nad małymi dziećmi? [SZOKUJĄCE NAGRANIE]

O sprawie jako pierwszy napisał w sobotę "Dziennik Bałtycki". Zajęła się nią policja. Rzecznik praw dziecka ma w poniedziałek przeprowadzić kontrolę w placówce.

Zaostrzenie przepisów zapowiedział minister pracy i polityki społecznej. Chce skrócić czas, jaki prywatne żłobki mają na dostosowanie się do nowych wymogów i wpis do rejestru.

- Placówki, które powstały w oparciu o nowe przepisy, podlegają kontroli - mówi Władysław Kosiniak-Kamysz. - Sprawdzane są m.in. warunki lokalowe, sanitarne. Takie placówki są też wpisywane do rejestru prowadzonego przez samorządy. Jednak placówki, które powstały przed 4 sierpnia 2011 r., czyli przed wprowadzeniem ustawy, funkcjonują jako zwykła działalność gospodarcza. Mają jeszcze niespełna 2 lata na dostosowanie się do ustawowych wymogów. Po tym, co się stało, warto zastanowić się nad skróceniem tego okresu do roku.

Minister pracy i polityki społecznej Władysław Kosiniak-Kamysz na poniedziałek zapowiedział kontrolę rzecznika praw dziecka w prywatnym punkcie opiekuńczym w Starogardzie Gd.

- Rozmawiałem już z rzecznikiem praw dziecka Markiem Michalakiem - mówi minister Kamysz. - W poniedziałek rozpocznie się sprawdzanie, jak działa ten punkt. Ta sprawa oraz wcześniejsza, która dotyczy podobnego punktu we Wrocławiu, powodują, że zastanawiamy się nad skróceniem czasu, jaki mają tego typu placówki na zarejestrowanie się.

Obecnie punkty, które powstały przed 4 sierpnia 2011 r., mają na to prawie dwa lata. - Może należy skrócić ten okres do roku - zastanawia się minister. - Do 4 sierpnia 2011 r. można było tworzyć jedynie żłobki, a to wiązało się ze spełnieniem licznych wymogów. Punkty opieki nad dziećmi powstawały jako działalność gospodarcza, praktycznie bez jakichkolwiek wymogów, poza wpisem do KRS. Nowa ustawa z 2011 r. zmieniła tę sytuację i obecnie takie miejsce jest sprawdzane pod względem sanitarnym czy też lokalowym i wpisywane do rejestru prowadzonego przez samorządy. Potrzebujemy jednak opinii prawnej, czy skrócenie okresu jest zgodne z konstytucją.

Minister sceptycznie odnosi się natomiast do ewentualnego obowiązku instalowania monitoringu w placówkach opiekuńczych. Uważa, że nie powinien być to obowiązek ustawowy, a jedynie wola rodziców i właścicieli placówek.
Opisana przez nas historia starogardzkiej placówki poruszyła opinię społeczną w całym kraju.
- Nie spodziewałam się, że przypadek mojego syna będzie znany na całą Polskę - przyznaje Karolina Wojtaś, mama 2-letniego Łukasza. To właśnie ona nagrała zachowanie opiekunek w stosunku do dzieci.

Podczas pierwszej rozmowy z nami poprosiła o anonimowość. Na jej prośbę w sobotniej publikacji zmieniliśmy również imię jej synkowi, nazywaliśmy go Pawełkiem. Teraz pani Karolina zdecydowała się nie ukrywać swoich i dziecka personaliów.

- Po sobotniej publikacji i ujawnieniu nagrań skontaktowała się ze mną mama rocznej dziewczynki - mówi pani Karolina. - Początkowo nie wierzyła w to wszystko, ale gdy odsłuchała fragmenty nagrań, była zszokowana. Nie chce już posyłać córeczki do ,,żłobka". Właścicielka placówki nie kontaktowała się z nami. Z tego, co dowiedziałam się od innych rodziców, wynika, że obarcza mnie winą za zrujnowanie życia! Ale ja nie czuję się winna. Tu chodziło o mojego syna!

Przypomnijmy, że Karolina Wojtaś poruszona doniesieniami o horrorze, jaki zgotowały dzieciom opiekunki w jednej z prywatnych placówek we Wrocławiu, postanowiła sprawdzić, jak wygląda opieka nad jej 2-letnim synkiem. Do ulubionego misia Łukasza włożyła dyktafon. Na nagraniu słychać, że dzieci płaczą, opiekunki krzyczą na nie, zmuszają do korzystania z nocników.

Po odsłuchaniu nagrań pani Karolina, wspólnie z sąsiadką, której roczna córeczka też uczęszczała do tej placówki, postanowiły poinformować policję. Mundurowi obecnie sprawdzają okoliczności tej sprawy. Nie wykluczają, że mogło tu dojść do znęcania psychicznego.

- Jeśli będą w tej sprawie zarzuty, to za popełnienie tego przestępstwa kara wynosi od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności - wyjaśnia asp. Marcin Kunka, rzecznik prasowy starogardzkiej policji.

- Nie zaufam już podobnym placówkom - mówi pani Karolina. Na razie jej synkiem będzie zajmowała się ciocia. - Jeśli będzie konieczne zatrudnienie niani, to na pewno poinformuję ją o tym, że jej praca będzie przez nas monitorowana.

Placowka, do której chodził syn państwa Wojtasiów, to prywatny punkt opieki nad małymi dziećmi, działający od 2007 r., czyli według starych zasad. Właścicielka placówki nadal nie chce komentować sprawy.
Rozmowa z Henrykiem Wojciechowskim, zastępcą prezydenta Starogardu Gd.

Jak skomentuje Pan ostatnie wydarzenia związane z punktem opieki nad dziećmi?

Jeżeli tworzy się ustawę, w której zapomina się o pieniądzach, to efekt jest taki, że opieka tego typu przechodzi prawie w podziemie. Mówimy wówczas o niskich kosztach, ale też - jak w tym przypadku - o niskich standardach.

Z czego wynika ta sytuacja?
Jeśli chodzi o poprzednią ustawę, która lokowała żłobki w obszarze ochrony zdrowia jako zakłady opieki zdrowotnej, narzekano, że warunki, jakie są stawiane, są za wysokie. Skrzętnie zapominano o tym, że uzyskanie standardu wymaga finansowania. Nowa ustawa zmniejszyła te standardy. Teraz łatwiej zarejestrować taki punkt. Ale nadal nic nie mówi się o finansach. Problem więc pozostał. Rozumiem, że w pewnym momencie będzie nacisk na samorządy, żeby przejęły dodatkowe zobowiązania.

Miasto jednak zdecydowało się utrzymać przedszkola...

Utrzymaliśmy system przedszkoli praktycznie niezmieniony od lat, ale to uniemożliwia uruchomienie innych placówek. Liczyliśmy na to, że podmioty gospodarcze dla części rodziców, którzy są w stanie pokryć koszty, uruchomią żłobki. Jak do tej pory zarejestrował się jeden. Pozostałe są nam kompletnie nieznane. Dowiadujemy się o nich przy okazji takich sytuacji.

Możesz wiedzieć więcej! Zarejestruj się i czytaj wybrane artykuły Dziennika Bałtyckiego www.dziennikbaltycki.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki