Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Starogard Gdański: Opiekunki znęcały się nad małymi dziećmi? [SZOKUJĄCE NAGRANIE]

Ewa Macholla, Dorota Abramowicz
www.sxc.hu
"Co ty tu masz zrobione? Co to ma być? Do diabła! Po tej dupie dostaniesz! Tu, tu, tu! Jesteś normalny?! Sraj, do cholery! W mordzie trzymać i ryczeć!" - takie zdania padają z ust osoby zajmującej się grupą dzieci w wieku od 6 miesięcy do lat 3 w jednym punktów opieki nad dziećmi w Starogardzie Gdańskim. Rodzice nagrali opiekunki, które krzyczały na dzieci i je zastraszały. Sprawę zgłosili policji.

Rodzice dwuletniego Pawełka, który w punkcie opieki przeżył horror, przestali ufać opiekunkom. Nie chcą już, aby ich dzieci spędzały czas w tzw. żłobkach. Zastanawiają się, co tak naprawdę przez kilka miesięcy przeżywał ich syn. - Jestem zdruzgotana, nie mogę w to uwierzyć - mówi pani Magdalena ze Starogardu Gd.

Podobne odczucia ma inna mieszkanka. - Ja nie byłam w stanie przesłuchać tego nagrania do końca - przyznaje matka rocznej dziewczynki. - Rozpoznałam płacz mojej córeczki. Kasia została zmuszona do siedzenia na nocniczku, a panie nie pozwalały jej wstać. Ona płacze przez kilka minut. Przed kilkoma dniami zauważyłam, że Kasia zaczyna trzymać w buzi jedzenie, czego nigdy nie robiła. Panie jej po prostu wpychały je do ust.

Wszystko wyszło na jaw po tym, jak pani Magda, zaniepokojona doniesieniami o placówce we Wrocławiu, w której opiekunki przywiązywały dzieci i zabraniały zabaw, postanowiła sprawdzić, jak wygląda opieka nad jej synem. Nie przypuszczała, że odkryje tak szokujące fakty. Przed tygodniem pani Magda po raz pierwszy umieściła w misiu Pawełka sprzęt nagrywający. Nie naładowała jednak dobrze baterii i zarejestrowało się zaledwie 8 minut. W poniedziałek Paweł, jak już wcześniej bywało, gorączkował rano przed wyjazdem do żłobka. Dopiero we wtorek miś nagrał, co działo się przez osiem godzin.
Obie mamy podkreślają, że w czasie nagrania bardzo często słychać płacz dzieci, ale brakuje reakcji personelu na tę sytuację. Matki najwięcej żalu mają do dwóch opiekunek, które zajmowały się ich pociechami. Padają stwierdzenia typu: "Już ja cię nauczę załatwiania się na nocnik, smarkulo. W mordzie trzymać i ryczeć! Cicho bądź! Wariatka chora! Mam cię dość! Zamknij się!".

Najwięcej agresywnych zachowań opiekunek było spowodowanych sytuacjami, gdy dzieci nie potrafiły korzystać z nocników. Obie matki podejrzewają, że opiekunki hamowały się, gdy w placówce pojawiała się właścicielka. Przyznają, że z nagrania wynika jednak, że właścicielka była świadkiem płaczu dzieci, ale nie reagowała. Ani razu nie padło pytanie: "Co się stało?". Matki przyznają, że wcześniej właścicielka budziła ich zaufanie. - Po tym nagraniu nie rozmawiałyśmy z właścicielką placówki - przyznaje druga z mam. - Doszłyśmy do wniosku, że to, co jest nagrane, nie jest już do rozmowy, ale do zgłoszenia na policję.
Panie próbowały o sytuacji w placówce powiadomić inne matki. Część z nich reagowała z niedowierzaniem.

- Wiem, że jedna z mam nie zaprowadziła dziecka w piątek - mówi pani Magda. - Zastanawiałyśmy się nawet, czy my nie przesadzamy, czy nie jesteśmy przewrażliwione.

Nagranie w środę wieczorem trafiło na policję.

- Wyjaśniamy okoliczności dotyczące zgłoszenia - mówi asp. Marcin Kunka, rzecznik prasowy starogardzkiej policji. - Działania są nadzorowane przez prokuraturę w Starogar- dzie Gd. Natychmiast podjęliśmy czynności. W miniony czwartek w placówce została przeprowadzona kontrola. Na pewno zostaną przesłuchane osoby, które mogą być związane z tą sprawą.
Właścicielka placówki twierdzi, że nie trafiło do niej nagranie i nie wie dokładnie, co ono zawiera.

- Nie rozmawiałam z matkami na ten temat, nie znam sprawy - mówi właścicielka placówki, która nie chce ujawniać swoich danych. - Jakie jest potwierdzenie na to, że to nagranie zostało u nas zrobione? Nie wiem, skąd jest to nagranie. Nie wiem, czy można w ogóle nagrywać z ukrycia?

Właścicielka przyznaje, że w czwartek policja odwiedziła placówkę, ale została poinformowana jedynie, że jest to rutynowa kontrola. Placówka funkcjonuje od 2007 roku.

Warto dodać, że tego typu placówki nie podlegają jakiejkolwiek kontroli. Od strony formalnej Urząd Miasta w Starogardzie Gd. sprawdza jedynie, czy placówka, która chce zajmować się opieką nad małymi dziećmi, ma odpowiedni lokal i czy spełnia warunki. Jeśli tak, to jest wpisywana do rejestru takich miejsc.

Urzędnicy nie mają jednak możliwości ich kontrolowania. Mogą to robić jedynie w sytuacji, gdy placówka otrzymuje dotacje z kasy miasta.

- Oficjalnie w Starogardzie zarejestrowane jest jedno takie miejsce - wyjaśnia Urszula Domachowska, naczelnik Wydziału Spraw Społecznych w magistracie. - Pozostałe takie placówki nie zostały zgłoszone. Zgodnie z ustawą o opiece nad dziećmi do lat trzech takie miejsca mają dwa lata, aby się zgłosić. Obecnie funkcjonują jak zwyczajna działalność gospodarcza.
W Starogardzie Gd. jest przynajmniej kilka takich miejsc.

Imiona matek oraz ich dzieci zostały zmienione

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki