Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Fetor z gdańskiego wysypiska śmieci. Wojewoda stracił cierpliwość, marszałek przegląda kwity

Łukasz Kłos
Adam Warżawa/Archiwum
Dotarliśmy do pisma, jakie dyrektor Wydziału Zdrowia skierował na polecenie wojewody do pomorskiej inspekcji sanitarnej. Datowany na 8 października 2012 dokument związany jest z fetorem, jaki od kilku miesięcy doskwiera mieszkańcom dzielnic Gdańska sąsiadujących ze składowiskiem odpadów w Szadółkach.

Dyrektor Jerzy Karpiński zleca w tym piśmie "podjęcie działań przez Wojewódzką Inspekcję Sanitarną w celu uzyskania informacji, czy w okolicznych przychodniach lekarskich (...) są zgłaszane przypadki pogorszenia stanu zdrowia związane z wymienioną uciążliwością [tj. fetorem - przyp. red.]".

- Wojewoda w żadnym wypadku nie dopuszcza myśli, że uciążliwości ze strony Zakładu Utylizacyjnego przekładają się wprost na zdrowie mieszkańców. Wymaga jednak od podległych mu inspekcji, by dysponowały kompleksowymi informacjami odnośnie palących problemów - stwierdza w rozmowie z nami Roman Nowak, rzecznik wojewody pomorskiego.

Od naszych rozmówców dowiadujemy się jednak, że za względnie łagodnym stanowiskiem kryje się zniecierpliwienie wobec braku zaangażowania wojewódzkiej inspekcji sanitarnej w problemy stwarzane przez uciążliwe składowisko.

Sanepid broni się i podkreśla, że jego misją jest monitorowanie zachorowań, ale zakaźnych. W dodatku tylko niektórych.
- Jednostką, do której kierowane są szczegółowe dane odnośnie przypadków zachorowań na inne choroby oraz informacje o pogarszaniu stanu zdrowia populacji, jest Pomorski Oddział Narodowego Funduszu Zdrowia - mówi rzeczniczka pomorskiego sanepidu Anna Obuchowska. - Organy Państwowej Inspekcji Sanitarnej nie prowadzą monitoringu zanieczyszczeń atmosfery. 1 stycznia 2010 roku prowadzenie pomiarów jakości powietrza atmosferycznego w całości przejęły organy Inspekcji Ochrony Środowiska - dodaje Obuchowska, przytaczając pisemne wyjaśnienia przedstawione Ryszardowi Stachurskiemu.

Tyle że - jak tłumaczą nasi rozmówcy - wojewoda nie oczekuje wykładni z przepisów, ale osobistego zaangażowania podległych mu służb w rozwiązanie problemu.

Co ciekawe, choć wspomniane polecenie dotarło do biura Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w połowie października, to pisemną odpowiedź na nie wysłano dopiero... wczoraj.

Napiętej atmosfery nie uspokajają ostatnie ustalenia Wojewódzkiej Inspekcji Ochrony Środowiska. W związku z licznymi skargami mieszkańców WIOŚ przeprowadził w Zakładzie Utylizacyjnym kontrolę doraźną. Z ustaleń inspektorów wynika nie tylko to, że nie działają tam podstawowe urządzenia sortowni i kompostowni, ale też, że składowane odpady nie były zabezpieczone przed rozwiewaniem. Co więcej, zalegały nawet w rowie zbierającym ścieki z placu kompostowego. Władze zakładu zapewniają, że rów został już opróżniony, a śmieci zabezpieczone przed roznoszeniem przez wiatr. W tym celu zamontowano specjalne siatki ochronne.
Mimo to zakład musi przejść kolejny test inspekcji. Jak się dowiedzieliśmy, inspektorzy WIOŚ od kilku dni przeprowadzają w zakładzie kolejną kontrolę.
- W związku z ustaleniami kontroli interwencyjnej podjąłem decyzję o przeprowadzeniu w zakładzie kompleksowej kontroli jego działalności - informuje Zbigniew Macczak, szef Wojewódzkiej Inspekcji Ochrony Środowiska. - O naszych dotychczasowych ustaleniach poinformowaliśmy władze miejskie Gdańska oraz Urząd Marszałkowski.

Ten ostatni z kolei bada pozwolenie zintegrowane, na którego podstawie gdański Zakład Utylizacyjny gospodaruje odpadami. Urzędnicy marszałka sprawdzają, czy firma stosuje się do nałożonych na nią wymagań dotyczących m.in. konieczności stosowania "najlepszych dostępnych technik". Chodzi między innymi o zbadanie, w jakich warunkach użytkowane są instalacje oraz czy monitoring procesów technologicznych odpowiada zobowiązaniom nałożonym we wspomnianym pozwoleniu.
- Niezależnie od tego sprawdzimy też, czy samo pozwolenie zintegrowane zostało wydane prawidłowo - dodaje Małgorzata Pisarewicz, rzeczniczka prasowa Urzędu Marszałkowskiego. - Natomiast dalsze postępowanie wobec zakładu będzie uzależnione także od wyników kompleksowej kontroli WIOŚ.

Do czasu ich otrzymania zawieszono kwestię zobowiązania firmy do sporządzenia i przedstawienia tzw. przeglądu ekologicznego. Tymczasem przedstawiciele zakładu przekonują, że "lada dzień" do Gdańska przyjedzie delegacja biznesmenów z Niemiec, którzy są zainteresowani naprawą i serwisowaniem kompostowni i sortowni odpadów. - Żadna z polskich firm nie chciała podjąć się tego zajęcia - mówi Mariusz Gołębiewski z Zakładu Utylizacyjnego. Na pytanie, kiedy fetor zniknie, odpowiedział: - Koniec listopada jest terminem optymistycznym, ale wolałbym mówić, że nastąpi to w przyszłym roku.

Zarejestruj się i czytaj wybrane artykuły Dziennika Bałtyckiego www.dziennikbaltycki.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki