Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Konflikt w gdyńskim szpitalu. Dwaj sławni lekarze zostali odsunięci od chorych

Dorota Abramowicz
Wśród pacjentów dr. Nahorskiego kilkakrotnie była Martyna Wojciechowska
Wśród pacjentów dr. Nahorskiego kilkakrotnie była Martyna Wojciechowska Przemek Świderski
Dwaj lekarze, którzy tworzyli dwa sztandarowe krajowe ośrodki w dawnym Instytucie Medycyny Morskiej i Tropikalnej w Gdyni, od początku października nie pełnią już funkcji ordynatorów. Decyzja w sprawie nieprzedłużenia umowy z dr. Wacławem Nahorskim i dr. Zdzisławem Sićką wzbudziła sprzeciw wielu pracowników szpitala. Zszokowała też pacjentów, wśród których byli m.in. Martyna Wojciechowska, Krzysztof Hołowczyc, Adam "Nergal" Darski.

Dyrektor Uniwersyteckiego Centrum Medycyny Morskiej i Tropikalnej w Gdyni odsunęła ze stanowisk ordynatorów dwóch lekarzy o międzynarodowym autorytecie. Dr n. med. Wacław Nahorski przestał być ordynatorem Kliniki Chorób Tropikalnych i Pasożytniczych, a dr n. med. Zdzisław Sićko - Kliniki Medycyny Hiperbarycznej i Ratownictwa Morskiego.

Lekarze nadal sprawują funkcje dydaktyczne, ale nie mają prawa... świadczyć usług medycznych na rzecz pacjentów. Czyli nie mogą ich badać, postawić diagnozy i zaordynować leczenia.

- To ogromny szok - mówi o. Waldemar Kuś, werbista, sekretarz ds. misji . - I wielka strata dla pacjentów, wśród których są także nasi misjonarze. Takich specjalistów - praktyków od chorób tropikalnych jak dr Nahorski, który od lat pełni nadzór merytoryczny nad naszym szpitalem w Angoli, jest niewielu w kraju.

Do Kliniki Chorób Tropikalnych i Pasożytniczych, zwanej "Kliniką Chorób Niewykrywalnych", trafia rocznie 1100 pacjentów z całej Polski. To chorzy, u których mimo badań nie wykryto przyczyn nierzadko bardzo egzotycznych schorzeń.

Dr Nahorski jest m.in. przedstawicielem ministra zdrowia ds. zwalczania malarii na świecie. Równie znany jest twórca i kierownik Krajowego Ośrodka Medycyny Hiperbarycznej w Gdyni, dr Sićko, który współtworzył osiem ośrodków hiperbarii w Polsce.

- Umowy z dr. Wacławem Nahorskim i dr. Zdzisławem Sićką były umowami terminowymi, których okres obowiązywania się zakończył - twierdzi dr Anna Klewenhagen, dyrektor UCMMiT.

Kontrowersyjna decyzja wzbudziła sprzeciw pracowników szpitala. Listy z prośbą o przedłużenie umowy z dr. Nahorskim trafiły już do rektora GUMed, ministra zdrowia, konsultantów krajowych.

W gdyńskim szpitalu nieoficjalnie mówi się, że decyzja w sprawie nieprzedłużenia umowy z lekarzami jest wynikiem konfliktu personalnego.

- Pojawiały się np. zarzuty o braku aktualizacji strony internetowej Kliniki Chorób Tropikalnych i Pasożytniczych - mówi jeden z naszych rozmówców. - Pretensje dotyczyły też rzekomej niegospodarności, chociaż dr Nahorski w ostatnich latach doprowadził do poważnego zmniejszenia zadłużenia kliniki. Zresztą przy obecnej wysokości kontraktów z NFZ trudno wypośrodkować między drogimi, specjalistycznymi badaniami ostatniej szansy, a nakładami na pracę kliniki.

Dyrektor UCMMiT, dr Anna Klewenhagen wyjaśnia, że umowy z dr. Wacławem Nahorskim i dr. Zdzisławem Sićką były umowami terminowymi, których okres obowiązywania się zakończył.

- Osoby te nie złożyły wniosku o zawarcie kolejnej umowy, dlatego zostały zastąpione przez innych kandydatów - twierdzi pani dyrektor. - Dr Nahorski i dr Sićko nie zostali odsunięci od pracy z pacjentami, jednak jako osoby nieposiadające zatrudnienia w UCMMiT nie mogą świadczyć usług medycznych na rzecz pacjentów, co jest zgodne z obowiązującymi przepisami prawa. Jednostka obecnie znajduje się w trakcie zmian organizacyjnych i wyrażam przekonanie, że są i będą one korzystne dla pacjentów.

Z kolei prof. dr hab. Janusz Moryś, rektor Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego, potwierdzając, iż i z ostatnim dniem września dobiegło końca zatrudnienie na stanowisku ordynatorów dr. Nahorskiego i dr. Sićki, nieco inaczej tłumaczy to, co się stało.

- Zgodnie z ustawą o działalności leczniczej nowi ordynatorzy zostaną wyłonieni w drodze ogłoszonego konkursu, do którego mogą przystąpić obaj panowie - twierdzi prof. Janusz Moryś. - Ze względu na zastrzeżenia kierowane pod adresem obydwu ordynatorów dotyczące działalności organizacyjnej, do czasu rozstrzygnięcia konkursów obowiązki ordynatora pełnić będą inni pracownicy.
Dr Zdzisław Sićko, były dyrektor gdyńskiego szpitala, zasiadający we władzach Europejskiego Towarzystwa Medycyny Hiperbarycznej, twierdzi, że decyzję o jego odejściu ze stanowiska ordynatora traktuje jako "dziwną".

- Nie rozumiem jej, ale odpuściłem - mówi. - A jeśli już mowa o konkursie, to nie jest on dla dyrekcji obligatoryjny.

Dla dr. Nahorskiego najbardziej bolesne jest, że nie może świadczyć usług medycznych na rzecz pacjentów Kliniki Chorób Tropikalnych i Pasożytniczych. - Oznacza to, że nie mogę dotknąć chorego - mówi z rozgoryczeniem dr Wacław Nahorski, który od 37 lat specjalizuje się w rzadkich chorobach nie tylko tropikalnych.

Jest konsultantem wojewódzkim, przedstawicielem ministra zdrowia ds. zwalczania malarii na świecie (w ramach WHO), członkiem Komisji Przeciwepidemicznej przy Głównym Inspektorze Sanitarnym.

Wśród pacjentów dr. Nahorskiego byli m.in. marynarze pływający do tropików, znani podróżnicy (m.in. kilkakrotnie Martyna Wojciechowska), sportowcy (Krzysztof Hołowczyc), polscy misjonarze i zwykli turyści.

Jego postawiona w porę trafna diagnoza pozwoliła na leczenie znanego muzyka, Adama "Nergala" Darskiego. Ratował on też niejednokrotnie życie oficerom BOR-u.

Dr Nahorski jest m.in. specjalistą od śmiertelnie niebezpiecznej bąblowicy, choroby pasożytniczej wywoływanej przez tasiemce. Często jeździł do szpitali w całej Polsce, by pomóc w rozpoznaniu tej choroby, mylonej często przez lekarzy z nowotworem. Teraz wiedzę będzie mógł przekazywać studentom medycyny wyłącznie teoretycznie, podczas wykładów.

- To przede wszystkim doskonały praktyk - twierdzi ojciec Waldemar Kuś, sekretarz ds. misji w zakonie werbistów. - Ma doświadczenie zawodowe nabyte podczas pracy w tropiku w Angoli, Ghanie, Togo, Beninie. Każdego roku w jego klinice jest badanych, a w razie potrzeby leczonych, około trzydziestu misjonarzy.

Ojciec Kuś najbardziej obawia się, że skutkiem odejścia doktora Wacława Nahorskiego z funkcji ordynatora będzie załamanie współpracy między Gdańskim Uniwersytetem Medycznym a szpitalem misyjnym w Angoli, gdzie pracują polscy lekarze w ramach specjalizacji. Do tej pory dr Nahorski pełnił nadzór merytoryczny nad szpitalem.

- Byłaby to wielka szkoda - twierdzi o. Kuś. - Rozmawialiśmy już na ten temat z biskupem Jerzym Mazurem, przewodniczącym Komisji Konferencji Episkopatu Polski ds. Misji. - Spodziewam się, że ksiądz biskup zechce wyrazić opinię w tej sprawie.

Możesz wiedzieć więcej! Zarejestruj się i czytaj wybrane artykuły Dziennika Bałtyckiego www.dziennikbaltycki.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki