18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na teatralnych biegunach. O "Danucie W." i "Tak powiedział Michael J."

Jarosław Zalesiński
Dziś na Dużej Scenie teatru Wybrzeże monodram "Danuta W.", w wykonaniu Krystyny Jandy i w reżyserii Janusza Zaorskiego. W piątek i w sobotę na sopockiej Scenie Kameralnej Wybrzeża spektakle "Tak powiedział Michael J.", sztuka Jolanty Janiczak, reżyserowana przez Wiktora Rubina. Oba przedstawienia to prapremiery. Oba składają się na jesienny aneks do Festiwalu Wybrzeże Sztuki. Ale na tym podobieństwa się kończą. "Danuta W." i "Tak powiedział Michael J." to przedstawienia leżące na teatralnych biegunach.

Monodram "Danuta W.", wspólne przedsięwzięcie warszawskiego Teatru Polonia i teatru Wybrzeże, powstał na podstawie autobiograficznej książki Danuty Wałęsy "Marzenia i tajemnice". - Książkę przeczytałam i nie przyszło mi do głowy żeby ją grać - wspomina Krystyna Janda. - To kilka miesięcy później telefon z wydawnictwa obudził moją wyobraźnię. Adaptacja biegnie za książką, ale wybór i skojarzenia zdań są tu interpretacją. No i oczywiście sposób zagrania tego…

Znając Krystynę Jandę i jej monodramy, możemy spodziewać się, że sposób zagrania będzie tradycyjny. Co innego "Tak powiedział Michael J.". Tekstu Jolanty Janiczak nie dałoby się pokazać sposobami tradycyjnego teatru. Sztuka dzieje się w czasie ostatnich kilku godzin życia Michaela Jacksona, ale to bodaj jedyny pewny w niej parametr rzeczywistości. Czy wszystko to dzieje się w realnym świecie, czy jedynie w głowie umierającego Jacksona, czy dane nam są strzępki jego prawdziwego życia czy tylko odpryski jego mitomanii? Takich pytań można by zadać wiele. Sztuka wystawiana jest na ostro - zastrzeżona jest wyłącznie dla dorosłej publiczności - i próbuje różnych przekroczeń, podobnie jak praktykował to w swoim życiu gwiazdor.

Obie prapremiery różni jeszcze jedno - niezależnie od tego, jakiej rangi wydarzeniem artystycznym okaże się każde z nich, już dziś można powiedzieć, że tylko "Danuta W." stanie się wydarzeniem towarzyskim. Książka, jak wiadomo, poróżniła państwa Wałęsów. Czy prezydent Wałęsa pojawi się wobec tego w teatrze?

- Prawdopodobnie będę - deklaruje Lech Wałęsa, zapytany wprost. - Ale zawsze można to zmienić.
- Krystyna Janda ma nadzieję, że gdyby obejrzał pan spektakl, przekonałby się może do książki...
- Niech już te wnioski zachowa dla siebie - ucina temat Lech Wałęsa.

Z Jolantą Janiczak rozmawia Jarosław Zalesiński

Już sam tytuł wyjaśnia, że Pani sztuka nie jest o Michaelu Jacksonie, tylko o tym, co mówi nam ta postać.
To prawda. Tekst jest tylko zainspirowany osobą Michaela Jacksona. Nawet nie można powiedzieć, że zainspirowałam się jakąś prawdą o nim. Raczej tym, co pozostało jako strzępy jego wizerunku.

A z tych strzępów co się układa?
Pewnie to patetycznie zabrzmi, ale układa się symbol przekraczania granic człowieka, przekraczania, którego Jackson ciągle próbował. Do wyrażania siebie używał na przykład mitów. Ze swoim ciałem, swoją twarzą postępował tak, jakby był żywym obrazem Francisa Bacona.

Jego twarz z czasem zaczęła przypominać maskę.
W dodatku taką, która negowała to wszystko, co można z ludzkiej twarzy wyczytać - wiek, wyraz, a nawet płeć. Kiedy czytałam o Jacksonie, zaczął mi się kojarzyć z Farinellim.

Tym słynnym XVIII-wiecznym "ostatnim kastratem"?
Tyle że dziś ta "kastracja" ludzi hodowanych do sukcesu i do roli masowego idola wygląda trochę inaczej. To trening polegający na dorastaniu pod czyimś ciągłym spojrzeniem i powolnym uczeniu się tego, że za poczucie wartości, za to, kim się jest, odpowiada tylko występ. Dlatego całe swoje życie taki człowiek podporządkowuje temu, jak się na niego patrzy.

Show must go on.
Dokładnie. Prawdopodobnie Jackson nawet zmieniał swój głos. A do tego jego zagadkowa seksualność, która być może również była jakimś wypaczonym "produktem". Tak jakby wszystko wymknęło mu się spod kontroli.

I doprowadziło do śmierci. Sztuka dzieje się w czasie ostatnich kilku godzin życia Jacksona.
Te przekroczenia miały dawać wolność, a tak naprawdę skończyły się tym, że umiera się z bezsenności. To zresztą ciekawa metafora - umrzeć dlatego, że nie można spać. Koszmar człowieka, niemogącego dzisiaj spać. Metafora bezsenności jest klamrą całego spektaklu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki