Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Władysław Ornowski: Można było zapobiec tragedii w Pucku

Piotr Niemkiewicz
Władysław Ornowski, założyciel i szef Fundacji Pan Władek
Władysław Ornowski, założyciel i szef Fundacji Pan Władek G.Mehring/Archiwum DB
Czy piątka dzieci państwa Elandów musiała trafić do rodziny zastępczej? Tu zdania są podzielone. Osoby związane z opieką społeczną w gminie Krokowa (to stąd pochodziły dzieci, którymi opiekowali się Anna i Wiesław Cz.) twierdzą, że nie było innego wyjścia.

- Do samego końca staraliśmy się pomóc tej wielodzietnej rodzinie - zapewnia Maria Żebrowska, kierownik Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Krokowej.

Z kolei Władysław Ornowski, założyciel i szef Fundacji Pan Władek, który olbrzymie doświadczenie w pomocy społecznej zbiera na całym Pomorzu, ma odmienne zdanie.

- W ubiegłym roku rekomendowałem krokowskiej opiece, by zostawić dzieci pod opieką naturalnych rodziców - przyznaje Ornowski. - Przekazanie do rodziny zastępczej odbija się bardzo niekorzystnie na psychice małych dzieci.
Mimo tych apeli w styczniu Klaudia, Kacper oraz pozostała trójka rodzeństwa decyzją sądu trafili do rodziny zastępczej. Nieco ponad pół roku później doszło do pierwszej tragedii - trzyletni Kacper poniósł śmierć. Po kolejnych dwóch miesiącach zmarła nagle pięcioletnia Klaudia.

- Ta tragedia, niestety, pokazuje, że miałem rację, przestrzegając przed odebraniem dzieci matce - komentuje Ornowski. - Ten dramat uświadamia nam, że najlepiej, gdy rodzina pozostaje razem.

W krokowskim GOPS tłumaczą, że poczyniono wiele starań, by nie przekazywać dzieci do rodziny zastępczej.
- Przydzieliliśmy Elandom asystenta, który miał pomagać w życiu - relacjonuje Żebrowska. - Ponieważ to okazało się niewystarczające, skierowaliśmy do nich opiekuna. To osoba, której zadaniem jest pomagać w podstawowych codziennych obowiązkach. Dzięki niej na przykład dzieci powinny w porę dostać posiłek, mieć na sobie czyste ubrania, a maleństwa na czas zmieniane pieluchy. W tym czasie tej rodzinie przydzielono kuratora.

Niestety, gdy ojciec dzieci trafił do więzienia, kurator wystąpił do sądu o przekazanie całej piątki rodzinie zastępczej.
- Musieliśmy postąpić tak, jak chciał sąd - tłumaczy Żebrowska.

Czy teraz dzieci będą mogły wrócić do rodziców?
Zdaniem pracowników GOPS, jest to możliwe. Jednak podstawowym warunkiem jest powrót ojca do domu.
Dwa tygodnie po ostatniej śmierci dziecka pracę straciła dyrektor Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie. W tym tygodniu starosta ma ogłosić konkurs na to stanowisko.

Tylko czy ktoś zechce chwycić za ten "gorący kartofel", zwłaszcza że wszyscy teraz będą nowemu dyrektorowi patrzeć na ręce?
Przypomnijmy, że w puckiej prokuraturze trwa śledztwo w sprawie śmierci dzieci, a Marek Michalak, rzecznik praw dziecka, przekazał prokuratorowi generalnemu swoje spostrzeżenia dotyczące pracy PCPR.

Zarejestruj się i czytaj wybrane artykuły Dziennika Bałtyckiego www.dziennikbaltycki.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki