Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żłobki na wagę złota

Agata Cymanowska
Rodzice robią, co mogą, by znaleźć dla swych pociech miejsce w żłobku. Nie jest łatwo
Rodzice robią, co mogą, by znaleźć dla swych pociech miejsce w żłobku. Nie jest łatwo Fot. Grzegorz Pachla
Chętnych do żłobków jest trzy razy więcej niż wolnych miejsc. W tym roku 1115 dzieci w samym tylko Gdańsku zostało "pod kreską" na liście rekrutacyjnej. Rodzicom tych maluchów pozostaje wynajęcie opiekunki do dziecka

Podczas rekrutacji do gdańskich przedszkoli z systemu usunięto ponad 100 dwulatków, bo nie spełniały kryteriów ustalonych dla przedszkolaków. Szanse na to, że znajdą miejsce w jednym z dziewięciu gdańskich żłobków, też graniczą z cudem. Zajętych jest już wszystkich 530 miejsc. Na to że któreś się zwolni, liczy 1115 dzieci do trzech lat.

Rekrutacja odbywa się przez cały rok, według kolejności zgłoszeń. Rodzice robią, co mogą, i zapisują nawet pociechy jeszcze nienarodzone. Rodzice tacy jak Anna Marciniak, która na miejsce dla 1,5-rocznej dziś Blanki czekała "tylko" osiem miesięcy, należą do szczęściarzy.

- Teraz mamy dodatkowy problem, bo połowa naszych najstarszych dzieci nie znalazła miejsca w przedszkolach - mówi Hanna Werdenowska, kierownik żłobków nr 15 i 16.

W prowadzonych przez Werdenowską placówkach przyjęto dzieci na wszystkie 95 miejsc. W kolejce czeka następnych 192 dzieci. Jeszcze ciaśniej jest w centrum Gdańska.

W żłobku nr 8, przy ul. Szerokiej, i nr 7, przy ul. Pocztowej, miejsc jest po 50, a oczekujących odpowiednio 232 i 198. Najmniej oczekujących jest przy ul. Startowej - 82 dzieci na 75 miejsc. Podobnie jak w przypadku przedszkoli mocno oblegana jest też placówka nr 19 na Chełmie, która dysponuje 75 miejscami.

Tu na liście oczekujących jest 169 nazwisk. Na ul. Piastowskiej (nr 2) miejsc jest 60 (oczekujących 166). Od stycznia przybędzie 25.

- Otrzymaliśmy z kasy miasta pieniądze na remont zewnętrzny budynku - wyjaśnia Krystyna Konieczny, dyrektor Gdańskiego Zespołu Żłobków. - Przeznaczymy je na dobudowanie części, która pozwoli wygospodarować wolne miejsca. Budowa rozpocznie się w lipcu i nie będzie kolidowała z pracą placówki.

Przez ostatnich kilka lat w Trójmieście systematycznie likwidowano żłobki. Z 11 funkcjonujących w Gdańsku do 2002 roku zostało dziewięć. Jeszcze w latach 90. w Gdyni zastanawiano się, czy nie zlikwidować jedynej tam istniejącej placówki!

Gdyńska Niezapominajka dysponuje dziś 80 miejscami, a chętnych jest o 70 więcej. W Sopocie również działa tylko jeden samorządowy żłobek. Na 40 miejsc było tu 70 chętnych.

Skąd ten boom na żłobki i przedszkola? Socjologowie upatrują przyczyn nie tyle w większym przyroście naturalnym - a zapewniają, że nie jest on aż tak wysoki, jak się powszechnie wydaje - ile w malejącym bezrobociu wśród młodych matek.

Jest i dobra wiadomość. W przyszłym roku [najprawdopodobniej na Oruni - dop. red.] powstanie nowy żłobek.
- Nie zbuduje go miasto, ogłosimy przetarg na wykonawcę - informuje Dariusz Wołodźko z biura prasowego Urzędu Miejskiego w Gdańsku. - Chcemy, aby placówki przechodziły w prywatne ręce.

"Ustawowy" brak miejsc

Rodzic, którego dziecko nie dostanie się do żłobka, nie ma wielkiego wyboru - najczęściej pozostaje mu wynajęcie kosztowanej opiekunki dla dziecka.

Jak informują rodzice, może ona sobie zażyczyć nawet 10 zł za godz., czyli 1,5 tys. zł miesięcznie. W Gdańsku nie ma zarejestrowanego prywatnego żłobka.

Nie ma, bo jego założenie jest wręcz niemożliwe. Żłobki działają na podstawie ustawy o zakładach opieki zdrowotnej, ale usługi przez nie świadczone nie są kontraktowane w NFZ.

Niemniej placówka taka musi spełniać bardzo rygorystyczne przepisy. W praktyce oznacza to, że powinna raczej przypominać szpital niż przedszkole (także opiekunki muszą mieć uprawnienia medyczne), co zwykle pociąga za sobą koszty nie do przejścia dla prywatnych inwestorów.

Sprostanie wymogom technicznym i sanitarnym, według osób, które na mają do czynienia z tymi przepisami, graniczy z cudem.

Gdańsk jest jednym z polskich miast, które lobbuje za tym, aby odpowiedzialność za żłobki przesunąć na oświatę. Do końca 2012 roku Gdańsk zobowiązany jest do standaryzacji żłobków (oznacza to kosztowne, choć nie zawsze najpilniejsze remonty, np. cieknie dach, ale standaryzacja zakłada wymianę dobrych podłóg).

Koszty szacowane są na ok. 40 mln zł.

Marzyć w interesie dzieci
Krystyna Konieczny dyrektor Gdańskiego Zespołu Żłobków

Problem braku miejsc w żłobkach ma podłoże "ministerialne". Gdyby żłobki miały być bardziej dla ludzi, podlegałyby oświacie. Poza domem powinna bowiem istnieć instytucja, która opiekuje się, wychowuje, a potem uczy dzieci - coś na wzór żłobko-przedszkola.
Tak aby świeżo upieczona matka do roku mogła bezpiecznie spędzić czas z dzieckiem w domu. Wiem, że to marzenie, ale czemu nie marzyć? Przecież to leży w interesie dzieci. Gdyby taka mama otrzymywała zasiłek na to, aby dziecko "wykarmić i przewinąć"... Gdyby to było zapewnione, nic więcej nie trzeba. Po roku dziecko mogłoby trafić do oddziału żłobkowego w przedszkolu i spędzać tam czas do osiągnięcia wieku przedszkolnego.
Współpraca Mariusz Jabłoński

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki