Pomorze: Przez niż demograficzny brak pracy dla nauczycieli. Za rok masowe zwolnienia?

- W maju w Gdańsku wypowiedzenia otrzymało 82 nauczycieli - informuje Jerzy Jasiński, zastępca dyrektora Wydziału Edukacji Urzędu Miasta Gdańska. - Dla ponad 40 innych nauczycieli miasto znalazło miejsce w innych szkołach, co nie było łatwe, bo w tym roku jest u nas o ponad 1400 mniej uczniów niż rok temu - dodaje.

Urzędnicy tłumaczą też, że sytuacja nauczycieli, szczególnie szkół ponadgimnazjalnych, nie była jednak jasna nawet w sierpniu, gdy trwały nabory. Część z nich, jeśli klasa się nie utworzyła, dopiero wtedy dowiedziała się, że nie może liczyć na pełny etat. Inni natomiast zyskiwali dodatkowe godziny.

Ale problemy z redukcjami pojawiły się też w Gdyni. - Z powodu braku godzin pracę straciło 12 nauczycieli. Dla 130 innych umowy o pracę natomiast wygasły - mówi wiceprezydent Gdyni Ewa Łowkiel. - Dwudziestu nauczycieli zostało zaś zatrudnionych w zastępstwie za osoby na urlopach zdrowotnych. Nie było więc źle, czego raczej nie będzie można powiedzieć o roku szkolnym 2013/2014 - zaznacza.

Trudna sytuacja nie ominęła też Słupska. Tam redukcja objęła 52 nauczycieli, w tym 20 osób ze zlikwidowanej szkoły podstawowej nr 7. - 11 nauczycieli z tej grupy przeszło do pracy w Stowarzyszeniu Oświatowym "Siódemka", które prowadzi szkołę podstawową w miejscu publicznej SP 7 - tłumaczy Dawid Zielkowski, rzecznik prasowy prezydenta Słupska Macieja Kobylińskiego. - Do przyczyn redukcji etatów w naszym mieście zalicza się też stopniowe wygaszanie Gimnazjum nr 1 i zmiany podstawy programowej.

W Tczewie udało się ocalić nauczycieli, choć dla władz nie było to łatwe zadanie. Wykonano je dzięki łączeniu etatów - jeden nauczyciel pracuje teraz w dwóch szkołach, by uzbierać 18 godzin. - Ostatecznie w naszych placówkach nie zlikwidowaliśmy żadnego etatu - wręcz przeciwnie. W związku z zapisaniem pięciolatków do szkół przybyło nam parę - mówi Zenon Drewa, wiceprezydent miasta ds. społecznych.

Również w starogardzkich szkołach podstawowych i gimnazjalnych obeszło się bez zwolnień. W placówkach powiatowych - ponadgimnazjalnych kilku nauczycielom nie przedłużono kończących się umów o pracę.

Ale zwolnienia to niejedyny problem, jaki spędza sen z powiek belfrów. Wielu z nich od tego roku mimo podwyżek zarobi mniej, ponieważ ze względu na niż demograficzny zmniejszono liczbę godzin ich pracy. - W poprzednich latach powszechne było, że mieliśmy po 23 czy 24 godziny lekcyjne w tygodniu. Teraz wszyscy mają gołe etaty albo i gorzej, niepełne, przez co nasze zarobki znów spadają - zdradza pani Anna, nauczyciel historii w jednym z gdańskich gimnazjów.

Specjaliści ostrzegają też, że od przyszłego roku będzie jeszcze gorzej.
- W tym roku nie możemy mówić o zwolnieniach masowych. Ten problem wraz z końcem maja, czyli wtedy, kiedy zapadają decyzje co do nauczycieli mianowanych i dyplomowanych, dotyczył ok. pięciu procent z nich - mówi Wojciech Książek, przewodniczący Sekcji Oświaty i Wychowania w gdańskiej Solidarności i były wiceminister edukacji.

- Ponowne napięcia pojawiły się pod koniec wakacji, gdy okazywało się, że w niektórych szkołach, szczególnie zawodowych, nie było pełnych naborów. Dramatycznie będzie za to za rok, bo uczniowie szkół ponadgimnazjalnych zaczną wybierać profil i może się okazać, że dla biologów, chemików, geografów czy fizyków zabraknie pracy - podkreśla.

(Współpraca Seba, MJ, JŁ)